- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Riverside "Anno Domini High Definition"
Po nagraniu trzech koncept albumów, będących jedna spójną całością, zespół Riverside stanął przed nie lada wyzwaniem. Musiał udowodnić swoim fanom oraz krytykom muzycznym, że nie jest grupą uwięzioną w tematycznej rutynie trylogii "Reality Dream", że potrafi stworzyć coś niekoniecznie będącego zalążkiem następnej serii koncept albumów. Zapomina się jednak, że zespół raz już tego wyczynu dokonał, wydając minialbum "Voices In My Head", odbiegający muzycznie i tekstowo od formy zaproponowanej na owych trzech długogrających dziełach. Było to jednak dokonanie składające się tylko z kilku skromnych, aczkolwiek pełnych treści ballad (poza tym na albumie znalazły się nagrania koncertowe, jednak były to utwory znane z pierwszej płyty Riverside). Teraz grupa postanowiła pójść na całego, uwalniając się z sieci melancholii i jednej idei, przyświecających swoim dotychczasowym dokonaniom. Dał się porwać duchowi długich, progresywnych form muzycznych, które tworzył już wcześniej, jednak dopiero teraz mógł im się bez ograniczeń poświęcić.
Oprócz zmiany dotychczasowych muzycznych proporcji (średnia długość utworu na to prawie 9 minut), formacja zmieniła swoje dotychczasowe brzmienie. Bębny Piotra Kozieradzkiego są zdecydowanie bardziej wyraziste, bas Mariusza Dudy jest pełny, mięsisty i energetyzujący, Michał Łapaj prezentuje rozmaite barwy swoich klawiszy, zmieniające się jak w kalejdoskopie (zwłaszcza w utworze "Egoist Hedonist"), z których najciekawsze wydają się być te imitujące brzmienie harfy. Największa jednak ewolucję przeszedł Piotr Grudziński, gitarzysta zespołu. Jego gra jest pełna energii oraz luzu, zawierająca większą niż dotychczas dawkę wirtuozerii, a klarowne brzmienie jego instrumentu dodatkowo podkreśla umiejętności muzyka. Jego partie są niewątpliwie ozdobą całego albumu oraz motorem napędowym dawki pozytywnego czadu serwowanego przez grupę.
Co do czadu - zespół imponuje mnogością form muzycznego wyrazu (chociażby przez wykorzystanie sekcji dętej), nasyceniem pojedynczych utworów licznymi zmianami tempa oraz wyczuwalną na kilometr radością grania. Tylko momentami muzycy zwalniają swój porywający wybuch ekspresji - wolniejszy nieco utwór "Left Out" jest nawiązaniem do wcześniejszych dokonań grupy (chociażby przez wykorzystanie motywu pozytywki oraz przeciągane i dostojne partie gitary). Duża dawka szybkiego tempa nie byłyby czymś nowym dla grupy, gdyby nie brak typowo singlowych, krótszych przerywników muzycznych, z balladami przy akompaniamencie gitar akustycznych na czele. Brak tego elementu, będącego w przeszłości niewątpliwym atutem oraz wizytówką zespołu, daje się, mimo pasji grania, odczuć. Niedosyt ten jednak nie burzy w sposób drastyczny pasjonującego obrazu namalowanego pięknymi, różnorodnymi, muzycznymi barwami.
Swoboda grania i korzystanie z dynamicznych form muzycznej ekspresji to niewątpliwie zarówno zaleta nowej płyty grupy Riverside, jak i odsłona kolejnej muzycznej twarzy zespołu. Nie pozostaje nic innego, jak trzymanie kciuków za to, by w poszukiwaniu innych dźwiękowych dróg panowie zostali wierni swojemu stylowi, by dalej nagrywali muzykę na bardzo wysokim, wyznaczonym na pierwszej płycie, poziomie.
Mimo wszystko ciekawostką dla mnie stała się wkładka nowej płyty na której widnieje napis w podziękowaniach min. dla Jordana Rudess'a (klawiszowca Dream'ów).. nie wiem jednak czy to podziękowania za inspirację? czy może faktyczny udział w płycie? Tego nie wiem. Ale płyta wspaniała.
Większość pisze że płyta jest ok, a średnia albumu naprawdę poraża :|
Panowie kombinują, robia swoje i wydaje mi się, że generalnie wszystkie opinie maja głęboko w dupie.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Armia "Der Prozess"
- autor: sporysz
Behemoth "Evangelion"
- autor: Megakruk
- autor: Kępol
Nile "Those Whom the Gods Detest"
- autor: Megakruk
- autor: Kępol
Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu