- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Rick Renstrom "Until The Bitter End"
Rick Renstrom, mówi wam coś te nazwisko? Sądzę, że większość z was słyszy je po raz pierwszy. A ten gość to niesamowity talent, co zresztą zostało już udowodnione przyznaniem temu młodemu gitarzyście kilku prestiżowych nagród. Tak sławni gitarzyści jak Uli Lee Roth, Yngwie J. Malmsteen czy Ritchie Blackmore, to idole od najmłodszych lat Ricka, a "Until The Bitter End" wyraźnie wskazuje ich wpływ na muzykę Ricka.
Czyste, długie, szybkie heavy metalowe solówki to chyba największa zaleta tego albumu. Oczywiście taki album nowością wydawniczą nie jest, przesłuchując ten materiał można dojść do wniosku, że wszystko właściwie było już kiedyś zagrane. Ale jakie to ma znaczenie w czasach gdy heavy metal potrzebuje świeżej krwi? Żadne. "Until The Bitter End" to jedenaście zakręconych utworów z gościnnym udziałem wybitnych muzyków takich jak Mat Sinner, Richard Christy, Ferdy Doernberg czy Wade Black, w tym kilka instrumentalnych kawałków, w których prym wiedzie gitara Ricka i jego żywiołowe riffy wymiennie grane z solówkami. Duża zaletą płyty są też partie wokalne Rob Rocka, zwłaszcza w "Kingdom For Reason" i "Temple Of Love". Dzięki połączeniu gitarowych rifów i głosu tegoż wokalisty utwory otrzymujemy i trochę komercyjności, za sprawą wpadających łatwo w ucho fragmentów, ale też i drapieżności heavy metalu. Natomiast świetna praca Christy'ego na perkusji z pomocą kilku partii basu, robi bardzo dobre podłoże pod prezentowane przez Ricka umiejętności.
Rick Renstrom tym albumem może z pewnością zyskać nowych fanów. "Until The Bitter End" przynosi dawkę amerykańskiej odmiany heavy metalu, która może zainteresować każdego. Dobra produkcja, świetni muzycy, niezła muzyka. Z pewnością nie raz jeszcze powrócę do tego krążka, bo warto.