- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Rhapsody "Symphony Of Enchanted Lands"
Włosi z Rhapsody nie spoczywają na laurach. W rok po znakomitym debiucie wydali drugą płytę. Jest dojrzalsza muzycznie, ale całkiem podobna do swojej poprzedniczki. Usłyszymy na niej dziesięć czysto symfo-powermetalowych kawałków.
Pierwszy z nich, tak jak to było na "Legendary Tales" jest instrumentalno-chóralny. Jest jednak o wiele lepszy od "Ira Tenax". No i trwa sekundę dłużej! Po chwili przeradza się w szalenie dynamiczny "Emerald Sword". Utwór został również wydany w formie singla, jest po prostu fenomenalny. W rycerskim metalu chyba nikt go długo nie pobije. Wojowniczy wokal Fabio Lione, a w refrenach chór. "For the king, for the land..." chce się śpiewać. Po tym wiekopomnym dziele następuje mniej patetyczny, ale również melodyjny "Wisdom Of The kings". Następnie słyszymy same instrumenty klasyczne, a w partii wokalnej udziela się, jakże doniosły głos Sir Jay Lansforda. Numer 5 to nieco monotonny (7 minut), ale niezły power metal. Szósty kawałek trwa również 7 minut, ale jest o niebo lepszy od poprzednika. Oprócz wielu niemetalowych instrumentów znajdą się tu również odgłosy wiatru i złych potworów ;). Zaś z pozycją ósmą uszy nasze dotykają dźwięki przepięknej ballady "Wings Of Destiny". Ach...
Stronę B otwiera ładny power metal ze sporą dawką chórów. Przedostatni kawałek niczym się nie wyróżnia od reszty. Jest nawet trochę banalny. I po nieciekawym (choć wcale nie takim złym) numerze 9 następuje ponad trzynastominutowa(!) epopeja "Symphony Of Enchanted Lands". Dużo chórów, wspaniałe gitary (kompozytora i autora tekstów Luca Turillego), bardzo dobre partie wokalne i nawet przez chwilę kobiecy głos.
Album jest oczywiście warty polecenia, choć chwilami monotonny. Nie można się jednak tą monotonnością zrażać. "Symfonia" jest po prostu świetna. Wielu będzie mi zapewne miało za złe jej ocenę (niższą niż "Legendary Tales"), ale to kwestia gustu.
Materiały dotyczące zespołu
- Rhapsody
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu