zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Rhapsody "Symphony Of Enchanted Lands"

29.10.2000  autor: szalony KaPelusznik
okładka płyty
Nazwa zespołu: Rhapsody
Tytuł płyty: "Symphony Of Enchanted Lands"
Utwory: Epicus Furor; Emerald Sword; Wisdom Of The Kings; Heroes Of The Lost Valley; Eternal Glory; Beyond The Gates Of Infinity; Wings Of Destiny; The Dark Tower Of Abbys; Riding The Winds Of Eternity; Symphony Of Enchanted Lands
Wydawcy: Limb Music Products, Mystic Production
Premiera: 1998
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Rhapsody nazywano różnie... Najdroższym zespołem w historii metalu (jeżeli chodzi o produkcję płyty), najbrzydszym zespołem w historii metalu, największym objawieniem sceny heavy-metalowej, czy wreszcie największym kiczem na tejże scenie.

Prawdą jest, że zespół reklamuje się jako grający hollywood-metal, a oznacza to, że wydano duże pieniądze na nagranie "Symphony of Enchanted Lands". Ilość muzyków studyjnych robi wrażenie - trzy wielkie chóry, chyba kilkadziesiąt instrumentów nie-metalowych. Akurat ja uważam, że zupełnie bez potrzeby - taki Bal-Sagoth gra wszystko na klawiszach (i brzmi dobrze), a Therion chóry robi za pomocą kilku osób (i trudno powiedzieć, że nie brzmi to odpowiednio).

Co do urody muzyków - nie mi tu oceniać, ale urodziwi nie są: ).

Teraz "objawienie". Muszę przyznać, że Rhapsody odrodziło trochę już zapomniany metal rycerski. Kiczu tu dużo, ale power-metal taki już jest. Długa wkładka, z długimi tekstami - całą epopeją (choć niezbyt oryginalną i prawdę pisząc bez głębszej treści - "Pędź poprzez Doliny Środkowe, aby pokonać Mistrza Chaosu w imię kosmicznej sprawiedliwości") podkreśla rycerskość całej produkcji. Podniosłość, utwory to niemal same hymny, ale mamy też i balladkę - "Wings of Desity" (bardzo piękną, może aż za bardzo).

Wydaje się, że raczej ocenię tę płytę nisko, ale... tak nie zrobię. Bo Rhapsody ma w sobie to coś. Ja wiem, że teksty kiczowate, muzyka też. Wiem, że nagrano to za zbyt duże pieniądze (zupełnie niepotrzebnie). Ale Rhapsody łączy muzykę średniowieczną z rasowym heavy/power metalem i naprawdę dobrym wokalem... eeee... nigdzie nie mogę znaleźć czyj ten wokal... chyba Luca Turilli wycina heavy-metalowym falsecikiem serca żołnierzy złego Mistrza Chaosu :))... Rhapsody łączy to wszystko w jakąś wyższą jakość.

Mimo wszystko trochę brakuje mi większej ilości heavy-metalowej jazdy z wokalem - dużo tu części instrumentalnych/symfonicznych i trochę deklamacji. I teksty mogłyby być trochę bardziej ambitne niż na przykład "Trzymajcie się z dala potwory z piekieł - nie oddam wam mojego ciała" :). Ale utwory takie jak "Symphony of Enchanted Lands" (13 minut!), czy "Emerald Sword" łapią mnie za serce. Sam podnoszę się z miękkiego fotela, wznoszę w górę miecz, poprawiam przyłbicę i szukam jakichś nędznych piekielnych potworów, które chciałyby wylizać moje kości i wypić mój mózg (hehe - cytat z "Beyond the Gates of Infinity"), ale ja wyślę je do krainy wiecznego cierpienia.

Przyłączam się do życzeń zespołu - "Peace and love to all of you"...

Komentarze
Dodaj komentarz »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (333 głosy):

 
 
78%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk

Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?