- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Rhapsody "Symphony Of Enchanted Lands"
Rhapsody nazywano różnie... Najdroższym zespołem w historii metalu (jeżeli chodzi o produkcję płyty), najbrzydszym zespołem w historii metalu, największym objawieniem sceny heavy-metalowej, czy wreszcie największym kiczem na tejże scenie.
Prawdą jest, że zespół reklamuje się jako grający hollywood-metal, a oznacza to, że wydano duże pieniądze na nagranie "Symphony of Enchanted Lands". Ilość muzyków studyjnych robi wrażenie - trzy wielkie chóry, chyba kilkadziesiąt instrumentów nie-metalowych. Akurat ja uważam, że zupełnie bez potrzeby - taki Bal-Sagoth gra wszystko na klawiszach (i brzmi dobrze), a Therion chóry robi za pomocą kilku osób (i trudno powiedzieć, że nie brzmi to odpowiednio).
Co do urody muzyków - nie mi tu oceniać, ale urodziwi nie są: ).
Teraz "objawienie". Muszę przyznać, że Rhapsody odrodziło trochę już zapomniany metal rycerski. Kiczu tu dużo, ale power-metal taki już jest. Długa wkładka, z długimi tekstami - całą epopeją (choć niezbyt oryginalną i prawdę pisząc bez głębszej treści - "Pędź poprzez Doliny Środkowe, aby pokonać Mistrza Chaosu w imię kosmicznej sprawiedliwości") podkreśla rycerskość całej produkcji. Podniosłość, utwory to niemal same hymny, ale mamy też i balladkę - "Wings of Desity" (bardzo piękną, może aż za bardzo).
Wydaje się, że raczej ocenię tę płytę nisko, ale... tak nie zrobię. Bo Rhapsody ma w sobie to coś. Ja wiem, że teksty kiczowate, muzyka też. Wiem, że nagrano to za zbyt duże pieniądze (zupełnie niepotrzebnie). Ale Rhapsody łączy muzykę średniowieczną z rasowym heavy/power metalem i naprawdę dobrym wokalem... eeee... nigdzie nie mogę znaleźć czyj ten wokal... chyba Luca Turilli wycina heavy-metalowym falsecikiem serca żołnierzy złego Mistrza Chaosu :))... Rhapsody łączy to wszystko w jakąś wyższą jakość.
Mimo wszystko trochę brakuje mi większej ilości heavy-metalowej jazdy z wokalem - dużo tu części instrumentalnych/symfonicznych i trochę deklamacji. I teksty mogłyby być trochę bardziej ambitne niż na przykład "Trzymajcie się z dala potwory z piekieł - nie oddam wam mojego ciała" :). Ale utwory takie jak "Symphony of Enchanted Lands" (13 minut!), czy "Emerald Sword" łapią mnie za serce. Sam podnoszę się z miękkiego fotela, wznoszę w górę miecz, poprawiam przyłbicę i szukam jakichś nędznych piekielnych potworów, które chciałyby wylizać moje kości i wypić mój mózg (hehe - cytat z "Beyond the Gates of Infinity"), ale ja wyślę je do krainy wiecznego cierpienia.
Przyłączam się do życzeń zespołu - "Peace and love to all of you"...
Materiały dotyczące zespołu
- Rhapsody
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu