- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Rhapsody "Rain Of A Thousand Flames"
Rhapsody to jeden z bardziej wyjątkowych zespołów, jakie ostatnio się pojawiły. Ma swój wyjątkowy styl: połączenie heavy metalu z muzyką orkiestrową, tak skrótowo można by go opisać. Mocne brzmienie gitar, dynamiczny rytm i tempo, chóralne śpiewy, brzmienie orkiestry, czysty silny wokal, mnóstwo melodii i harmonii połączone razem plus odrobina magii - to właśnie Rhapsody. Fani zespołu wiedzą, na co zespół stać i co mogą od niego dostać.
"Rain Of A Thousand Flames" to czwarty album grupy. Mimo pewnych odniesień, nie jest on kontynuacją sagi o szmaragdowym mieczu, opowiadanej na wcześniejszych trzech płytach; ta zakończy się na zapowiadanym na luty albumie. Jak twierdzą muzycy, jest to mini album i rzeczywiście, należy go traktować jako pewien dodatek do dyskografii, ciekawostkę lub po prostu prezent. Nie oznacza to, że zespół odszedł od swojej estetyki, nic z tych rzeczy. Nadal jesteśmy świadkami walk, bitew, walecznych czynów, opowiedzianych za pomocą mocnej, patetycznej, dynamicznej i czadowej muzyki. Dostajemy od zespołu dokładnie to, do czego nas przyzwyczaił i czego od niego oczekiwaliśmy. Jak na mini album przystało, płyta trwa nieco krócej niż wcześniejsze (42 minuty).
Uwagę zwraca już pierwszy utwór: utrzymany w dość szybkim tempie, nawet jak na Rhapsody z agresywnym, "szorstkim" wokalem. Fabio Leone tak jeszcze wcześniej nie śpiewał. Kompozycje nie są tak naładowane (przeładowane) melodiami, jak to zwykle bywa, co nie zmienia faktu, iż słucha się ich równie przyjemnie. Płytka zawiera dwie dłuższe, rozbudowane kompozycje: pierwsza to "Queen Of The Dark Horizons", a druga "The Wizard's Last Rhymes", która zawiera motyw zaczerpnięty z IX symfonii e-moll "Z nowego świata" Antoniego Dworaka. Rewelacyjnie połączony motyw główny z partią chóru. Coś dla ludzi spragnionych długich, melodyjnych, rozbudowanych, nie nudzących kompozycji.
Płyta całkiem niezła, którą z powodzeniem można zarekomendować nie tylko fanom. Zaostrza jeszcze bardziej apetyt na kolejny, pełnen album. Koniecznie polecam wydanie digi-pack, którego okładka staje się trójwymiarowa po otwarciu, a krążek w tym wydawnictwie zawiera teledysk do tytułowego utworu: chłopaki grają pod jakimś zamczyskiem, wymachują mieczami, walczą ze zjawami, rzucają czary, płoną.... tego nie da się opisać, to trzeba po prostu zobaczyć.
Materiały dotyczące zespołu
- Rhapsody