- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Reinfection "They Die For Nothing"
Prawdę mówiąc kapel spod znaku szeroko pojętego grindu, bo tak można chyba zaklasyfikować muzykę Reinfection, nie słuchałem od dosć dawna. A pojęcie, jak obecnie wygląda ta część polskiej sceny, mam mgliste (z odległych lat pamiętam głównie Dead Infection). Z takich to względów trudno szło mi recenzowanie "They Die For Nothing".
Szata graficzna jest w stylu do jakiego przywykli fani gatunku. Obrazy w klimatach gore, zakrwawione wnętrznośći itp. Płytę otwierają ogłosy zarzynanych świń. Dla porcji dźwięków, które otrzymujemy w chwilę później, samo nasuwa się określenie - rzeźnia. "They Die For Nothing" to około 30 minut ekstremalnej muzy z brutalnym, niskim growlingiem, praktycznie kompletnie nieczytelnym, przeplecionym z histerycznymi wrzaskami. Na szczęście (przynajmniej dla mnie) w trakcie 10 utworów o tytułach, które jednoznacznie mówią o warstwie tekstowej, nie mamy do czynienia tylko i wyłącznie z "bezmyślnym" łomotem. Jest również czas na zwolnienia, na wprowadzenie urozmaiceń w monotonną czasem młóckę. Wtedy w muzyce dzieje się znacznie więcej.
Po kilkakrotnym uważnym przesłuchaniu tego krążka, daje się na nim wychwycić wiele deathmetalowych patentów, które początkowo umknęły mojej uwadze. Muzyka Reinfection to mieszanka brutalnych deathmetalowych riffów, grindowego ciężaru i szybkości.
Brzmienie "They Die For Nothing" nie jest czyste, ale to chyba nie dziwi. Wydaje mi się, że takie ono być powinno w tego typu produkcjach - dudniące i zabrudzone, nadające specyficznego charakteru muzyce.