- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Rebaelliun "Burn the Promised Land"
Jeszcze kilka lat temu Brazylia posiadała mocną i liczącą się scenę deathmetalową, później jednak nastąpił okres jej gwałtownego wymierania. Obecnie potęga południowoamerykańskiej, ekstremalnej muzyki odradza się, a to dzięki kilku młodym, obiecującym zespołom, do których bez wątpienia należy Rebaelliun.
Na swej debiutanckiej płycie zatytułowanej "Burn The Promised Land", Rebaelliun prezentuje tradycyjny, brutalny death metal z nieco demonicznym odcieniem. Zwracają uwagę świetne riffy, wręcz wirtuozerskie solówki oraz obecność melodii, dodających muzyce gniewu i agresji. Podoba mi się faktura wokalna - barwa głosu gardłowego Rebaelliun przywodzi na myśl Glena Bentona z Deicide. Nad płytą unosi się zauważalny duch twórczości właśnie zespołu Deicide, chociaż obecnie Brazylijczycy grają muzę bardziej techniczną i zdecydowanie bardziej brutalną, niż dawni bogowie death metalu z Florydy. Można dostrzec tu także wyraźne wpływy Morbid Angel, niektóre riffy kojarzą mi się Slayerem z okresu "Hell Awaits", ale przecież Rebaelliun to reprezentant starszej szkoły death metalu. Na pewno trudno byłoby porównać muzykę z "Burn The Promised Land" ze współczesnym death/ grind metalem z USA.
Materiał jest precyzyjnie wykonany, zadbano też o dobre i selektywne brzmienie, jednak uważam, że praca instrumentów perkusyjnych powinna być lepiej wyeksponowana. Zwracają uwagę pełne nienawiści teksty, ujawniające znaczną awersję członków zespołu do religii chrześcijańskiej. Cóż - reprezentanci eksterminowanego niegdyś przez chrześcijańskich kolonizatorów narodu mają chyba ku temu powody. Wracając do płyty - ciekawie wypada łagodny, lecz złowrogi utwór instrumentalny, szkoda tylko, że pojawia się w samym środku płyty, przez co wybija trochę słuchającego "z rytmu". Byłoby lepiej, gdyby kompozycja ta pojawiła się na przykład pod koniec.
"Burn The Promised Land" nie jest krążkiem pozbawionym wad, jednak jego zawartość muzyczna znakomicie ukazuje potęgę brutalnego death metalu. Rebaelliun nie eksperymentuje, nie prezentuje nowatorskich rozwiązań, a jednak kiedy jakiś rok temu (maj 2000) po raz pierwszy posłuchałem tej płyty - poczułem się jak nowo narodzony. Zdecydowanie polecam zwolennikom gatunku.