- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Raise Hell "Not Dead Yet"
Jeszcze kilka dni temu o Raise Hell nie słyszałem w ogóle, ale jak się okazuje, debiutantami nie są, "Not Dead Yet" to druga płyta w ich dorobku. Pierwsze, co wpadło mi w oko to okładka, a na niej panienka w pończochach i butach na koturnach, siedząca przed lustrem, za oknem światła wielkiej metropolii. Oczywiście częściowo ubrana na czarno. Jaka zawartość może kryć się pod okładką? Mi na myśl przyszedł niemiecki hard rock, może coś niewiele ostrzejszego. Myliłem się. W środku czai się szwedzki thrash metal. I to thrash w starym stylu z chrypliwym, może trochę czasem krzykliwym, wokalem. Nasuwa mi to skojarzenia z Kreatorem.
"Not Dead Yet" składa się z dziewięciu utworów, a całość utrzymana jest w szybkim, miarowym tempie, jednak to nie młócka. Na płycie przeważają proste, melodyjne, lecz mocne kompozycje. Nie mamy tu do czynienia z wirtuozerskimi popisami, gitarowe solówki są raczej niezbyt skomplikowane. Urzekające sola mogłyby tylko zmiękczyć dynamikę i energię krążka. Płyta jest zwarta, bardzo poprawnie zagrana, a młodzieńcy z Raise Hell to bardzo dobrze zapowiadający się zespół. Pośród wszystkich utworów najbardziej utkwiły mi w pamięci "Dance With The Devil", "Babes" (gdzie w refrenie słychać cytat "Come On Baby Light My Fire" The Doors) i "Back Attack". Na pewno wartym wyróżnienia jest "Devilyn" - prawie hit. Bardzo melodyjny, ciekawie zaśpiewany, dla mnie jednak zbyt słodki. Polecam też utwór tytułowy, szybki i bardzo energetyczny.
"Not Dead Yet" jest krótka (trwa około czterdziestu minut), ale czas trwania jest idealny. Dzięki temu nie mamy uczucia znudzenia, ale też muzyka nie wlatuje nam jednym uchem, a wylatuje drugim. To płyta przede wszystkim dla fanów dobrego, starego thrashu, choć na pewno i fan death metalu znajdzie coś dla siebie. Jeśli jest ktoś, kto chciałby usłyszeć, jak się grało dobre dzięsięć lat temu, ale w nowym brzmieniu, to Raise Hell jest też i dla niego.