- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Quorthon "Purity Of Essence"
No i co my tu mamy? Pan Quorthon Seth wydał następną po "Album" płytkę. Nie słyszałem jedynki, więc nie będzie żadnych porównań.
Kto by pomyślał, że człowiek, który był jednym z prekursorów black metalu, nagra płytkę w stylu "Purity...".
Wracając do pytania z samego początku. "Purity Of Essence" to kawałek niezłej muzyczki. Po prostu rock. Jeśli ktoś siedzi wyłącznie w takich klimatach, jak np. Emperor (bez obrazy :) ) - nie polecam. No, ale jeśli lubicie różne rodzaje muzyczki... Nie chcę porównywać tego materiału z nagraniami innych kapelek, żeby nikogo nie zniechęcać. Myślę że tytuły mówią same za siebie, np "rock'n roll" (kto by pomyślał), "television", czy "hit my head". Album zawiera 23 utwory, które trwają łącznie około 90 minut. Płytka jest czysto rockowa, niemniej słychać tutaj riffy podobne do dokonań pana Lodlmana, miejscami słychać Sepulturę (miało nie być porównań, ale cóż...). Z analogiami, których miało nie być, to już koniec. Nie siedzę w rocku, więc nie porównam tego do żadnych rockowych kapelek.
Podsumowując ten mój debiut (to pierwsza recenzja autora - red.), materiał przyzwoity, nie żebym był bezkrytycznie zachwycony - to bynajmniej nie jest nic odkrywczego. Po prostu kawałek niezłego rocka. Ot co.
Materiały dotyczące zespołu
- Quorthon