- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Queensryche "Empire"
Słucham tej płyty już tyle lat i jeszcze mi się nie znudziła. I nie znudzi się. Po prostu nie ma takiej możliwości. Choć, prawdę mówiąc, trochę wody w rzece upłynęło, zanim coś mi tam w głowie przeskoczyło...
Trudno sklasyfikować muzykę znajdującą się na "Empire". Jedni wrzucają ją na półkę "heavy metal", inni "hardrock", jeszcze inni kładą płyty Queensryche między produkcjami progmetalowymi. Ich problem. Tymczasem panowie z Seattle serwują nam wspaniałą ucztę dźwiękową, składającą się z jedenastu dań.
Otwierający płytę "Best I Can" zaskakuje już na samym początku - dziecięcy chórek, klawisze... W "The Thin Line" wokalista Geoff Tate pokazuje, nie po raz ostatni zresztą, że lekcje śpiewu pobierane w młodości nie poszły na marne. Trochę wyciszenia otrzymujemy w "Della Brown". Spokojniejszy utwór, choć sekcja rytmiczna pracuje bardzo gęsto. No i Chris de Garmo, który swoją gitarą czaruje klimat nie tylko tego utworu, ale i całej płyty. Leniwe solówki przewijają się od czasu do czasu. Szkoda, że utwór ten trwa tylko siedem minut. "Another Rainy Night" to znowu więcej rockowego ognia. Bardzo żywy i melodyjny utwór, przebojowy, można wręcz powiedzieć. Najciekawszymi (i chyba najbardziej znanymi) utworami płyty są "Silent Lucidity" oraz "Anybody Listening?". Pierwszy z nich był swego czasu wielkim hitem, który wprowadził Queensryche na salony. Deszcz nagród (m.in. MTV award), miliony sprzedanych płyt. A wszystko to głownie dzięki "Silent Lucidity", pięknej balladzie, w której muzykom towarzyszy orkiestra symfoniczna pod dyrekcją, a jakże, Michaela Kamena. Ostatnia kompozycja - "Anybody Listening?" - to, moim zdaniem, najpiękniejszy moment płyty. Wspaniały tekst (zresztą teksty zawsze były mocną stroną Queensryche), piękna, bogato zaaranżowana "narastająca" muzyka i pełen przejęcia głos wokalisty... Wspaniała sprawa.
"Time's so near you can almost taste the freedom.
There's a warm wind from the south.
Hoist the sail and we'll be gone,
by morning, this will all seem like a dream."
Bez chwili wahania daję dziesiątkę!
Na koniec uwaga humorystyczna: z reguły nie przywiązuję wagi do kategoryzowania muzyki do określonych gatunków, jednak (szanując tak jeden, jak i drugi gatunek) zaszeregowanie Queensryche jako metal progresywny (zresztą jaki by on nie był) to chyba jednak trochę pomyłka. Nie bronię w tym momencie metalu, ale dla mnie muzyka tej płyty to chyba raczej hard rock - bardzo dobry, ale hard rock, nie metal.
Oczywiście każdy ma prawo się ze mną nie zgodzić, nie twierdzę także, że w swoich osądach mam rację.
Na koniec ja również, jak i autor artykułu daję tej płycie "dychę", bo tylko tyle można - w przeciwnym wypadku sypnąłbym więcej :-).
Choc zgodze sie z tym, ze jest w tej muzyce wyrazny hardrockowy feeling. Szkoda, ze juz nikt tak nie gra.
A Michael Kiske to sie wzorowal na Geoff Tate, nawet mowiono ze pierwszy Keeper to polaczenie stylu Metallici i Queensryche
Co do samej plyty, jest u mnie na 2 miejscu,nic nie przebije Operation Midcrime.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
All My Life "All My Life"
- autor: RJF
Black Sabbath "13"
- autor: Dominik Zawadzki
Death "The Sound of Perseverance"
- autor: Rock'n Robert
- autor: Sanitarium