- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Proto-Kaw "The Wait Of Glory"
Nie ma chyba osoby, która nie znałaby zespołu Kansas, bo przecież któż nie słyszał arcysławnej ballady "Dust In The Wind"? Osobiście uwielbiam ten zespół za całokształt, a już płyty takie jak debiut "Masque", "Leftoverture" czy "Point Of Know Return" są dla mnie dziełami po prostu znakomitymi!
Zanim jednak Kansas, jaki wszyscy znamy pojawił się na w świetle jupiterów, jeden z kluczowych członków zespołu - gitarzysta Kerry Livgren - próbował swoich sił w muzycznym świecie z innymi ludźmi. Ale tamten "przed-kansas" nie przebił się i pozostała po nim tylko jedna, jedyna taśma demo. Leżała ona sobie zagrzebana "gdzieś tam", aż kilka lat temu ktoś ją odgrzebał i wydał jako "Early Recordings From Kansas 1971-1973". Ku zaskoczeniu wszystkich album spotkał się z dużym zainteresowaniem, co skłoniło Kerry'ego do reaktywacji zespołu i nagrania albumu pod szyldem Proto-Kaw. "Before Became After", który pojawił się w roku 2004, został przyjęty znakomicie i nic dziwnego, że Kerry postanowił kontynuować współpracę z nowymi/starymi kolegami.
Sięgając po drugi album Proto-Kaw, byłem bardzo ciekawy, czy uda się tu wykrzesać coś więcej niż na "debiucie", który jakoś mnie nie zachwycił. I po wielu przesłuchaniach mogę powiedzieć, że w moim odczuciu udało się jak najbardziej. Podobnie jak pierwsza płyta, tak i "The Wait Of Glory" jest muzycznym ukłonem w stronę lat 70-ych. A więc Jethro Tull, a więc Genesis, a więc U.K., a więc oczywiście Kansas (szczególnie klimat z "Song For America"). Czuć wielkie doświadczenie, wyczucie i klasę. Nie ma tu przesady, ani popisów, ani "przeładowania" poszczególnymi elementami. Wszystko współgra w sposób naturalny i lekki. Chwilami jest nieco patetycznie i podniośle ("Nevermore", "Relics Of The Tempest"), chwilami zadziornie ("When The Rains Come"), momentami skocznie i folkowo ("Physic", "Old Number 63"), gdzie indziej ciepło i melodyjnie, a czasami znajdzie się też i coś lekko "odjechanego" ("Osvaldo's Groceries"). Poza brzmieniem gitar, mamy tu i bardzo wyraziste klawisze, i saksofon, i flet, i dęciaki, i pseudoorkiestrowe wejścia. Tym, co różni ten album od "Before Became After", to w moim odczuciu lekkie przesunięcie akcentu na te bardziej zadziorne, żywsze, weselsze partie, co w połączeniu z bardzo dużym zróżnicowaniem brzmienia jest decydujące dla lepszego odbioru i "słuchalności" albumu.
Płyta, pomimo tego, że trwa blisko 63 minuty, mija bowiem bardzo szybko i chce się do niej powracać. Wśród 10 nagrań wyróżnienia specjalne przyznałbym melodyjnemu i bardzo pozytywnie nastrajającemu "The Vigil", żywemu i poplątanemu "Physic", najcięższemu i zadziornemu (tu słuchać że Kerry'ego ręka jednak świerzbi ;)) "When The Rains Come" oraz kończącemu płytę "Picture This", które zaskakująco przechodzi od balladowego początku, przez dynamiczną część środkową ze znakomitą solówką, aż po niemal mroczne zakończenie.
Znakomita płyta. Oby tak dalej.
PS. No i czekamy na następną płytę Kansas - od "Somewhere To Elsewhere" minęło już przecież 6 lat!
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Opeth "Blackwater Park"
- autor: Zbyszek "Mars" Miszewski
- autor: Michu
- autor: Margaret
- autor: Arhaathu
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk