zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 24 listopada 2024

recenzja: Procol Harum "Live In Concert with the Edmonton Symphony Orchestra"

26.10.2009  autor: Meloman
okładka płyty
Nazwa zespołu: Procol Harum
Tytuł płyty: "Live In Concert with the Edmonton Symphony Orchestra"
Utwory: Conquistador; Whaling Stories; A Salty Dog; All this and More; In Theld Twas In I (Glimpses of Nirvana, Twas Teatime at the Circus, In the Autumn of my Madness, Look to Your Soul); Luskus Delph (single B-side); Simple Sister (rehearsal); Shine on Brightly (rehearsal)
Wykonawcy: Gary Brooker - fortepian, wokal; Dave Ball - gitara; Chris Copping - Hammond, klawikord; BJ Wilson - instrumenty perkusyjne; Alan Cartwright - gitara basowa; Keith Reid - teksty
Wydawcy: Chrysalis Records, Union Square Production
Premiera: 2009
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Współbrzmienie grupy rockowej z orkiestrą symfoniczną bardzo często i od dawna było wyzwaniem dla muzyków z szeroko pojętego nurtu rockowego. Jako jeden z pierwszych wykorzystał orkiestrę w swich nagraniach zespół The Moody Blues na albumie "Days of Future Passed" (1967), następnie John Lord nagrywając z Deep Purple "Concerto for Group and Orchestra" (1969). Jednak te dwa przykłady są nieco inne od przypadku, który jest tematem niniejszej recenzji, mianowicie nie było w tych nagraniach partii chórów. Chyba po raz pierwszy zestawienie elementów klasycznej muzyki na taką skalę (chór i orkiestra) w powiązaniu z zespołem rockowym pojawiło się za sprawą "Atom Heart Mother" Pink Floyd, którego premiera na żywo odbyła się na festiwalu w Bath w Anglii w 1970 roku. Jednak nie zostało to udokumentowane żadną oficjalną płytą. To znaczy płyta jest, ale nagrana później w wersji studyjnej.

Zespół Procol Harum nagrał taki album na żywo w dniu 18 listopada 1971 roku w Edmonton w Kanadzie. Oprócz grupy na scenie w Holiday Inn w tym wydarzeniu uczestniczyło 52 muzyków Edmonton Symphony Orchestra oraz 24 śpiewaków chóru Da Camera Singers, a także publiczność w liczbie około 3000 osób.

Od nagrania poprzedniego wydawnictwa w Procol Harum nastąpiły spore zmiany. Wolne miejsce basisty zajął debiutant Alan Cartwright. Kiedy dotychczasowy gitarzysta Robin Trower dowiedział się o planowanej na taką skalę koncertowej płycie, zrezygnował z gry w formacji. Po prostu nie widział siebie w tym projekcie. Jego miejsce śmiało zajął młody, ledwie 21-letni Dave Ball.

"Live In Concert with the Edmonton Symphony Orchestra" nie zawiera nowych kompozycji. Słyszymy tu utwory ze starszych płyt zaaranżowane na nowo przez Gary Brookera na potrzeby tego występu. Jest to przekrój dotychczasowego dorobku, począwszy od debiutu "Procol Harum", a skończywszy na "Home". W wydanej w 2009 wersji jubileuszowej z okazji 40-lecia formacji, wśród bonusów mamy także dwa kawałki z "Broken Barricades", w tym jeden nagrany z orkiestrą.

Już od początku daje się odczuć świetną atmosferę na sali, bo wśród odgłosów dostrajania słyszymy jakieś dowcipy lidera i śmiech publiczności. Początek tak z hiszpańska, bo żywym nagraniem "Conquistador". Uderza w nim brzmienie trąbek oraz świetnie nagłośniona perkusja, która nie zgubiła się w tej masie instrumentów. Potem do głosu powoli dochodzi również gitara i organy. Następne nagranie to spokojniejsze "Whaling Stories", które jednak w końcowej części rozwija się potężnie, aby przeistoczyć się w gitarową solówkę i wybrzmieć krótkim chóralnym śpiewem. Głosy mew, romantyczny głos Brookera oraz akordy fortepianu to początek następnego ze znanych kawałków, czyli marynistycznego "Salty Dog". Odczuwamy tu już pełniejsze oblicze orkiestry. W kolejnym "All This And More" mamy wszystkiego po trochu, ale najbardziej jednak słyszalna jest grupa rockowa. W szczególności krótkie, ale dobitne gitarowe solówki.

Ostatnią pozycją koncertu jest długa osiemnastominutowa, składająca się z pięciu części, suita "In Held Twas In I". Tytuł nie jest prosty do przetłumaczenia na język polski, ale ja znam wersję: "Byłem Zamknięty". Tak naprawdę dopiero w tej kompozycji słychać cały urok oraz kunszt spotkania się zespołu rockowego z orkiestrą symfoniczną i chórem. Wszystko jest świetnie dopracowane. Zarówno sekcja smyczkowa, jak i dęta mają okazję wykazać pełną krasę swojego brzmienia. Chórzyści wyśpiewywać mogą swoje partie pełnym głosem. Każda z części tej suity posiada swoje smaczki. I tak kolejno możemy między innymi usłyszeć bardzo stonowany wstęp na smyczkach na tle monologu Brookera. Później subtelne wejście chóru, a także recytującego swój wiersz Keitha Reida. Dalej mamy nawet trochę elementów kabaretowo - wodewilowych. Nie zabrakło również pięknego barokowego motywu na organach. Jest taki moment, gdzie poraża swoją energią surowe brzmienie gitary, które wydobywa się jakby gdzieś spod ziemi i przechodzi w świetną solówkę, by wreszcie ustąpić miejsca wyważonemu i czystemu wokalowi Brookera. W finale ujawniają się chórzyści, fortepian i znowu chór, ale z całą swą magiczną mocą. Całość zamykają narastającym jednoczesnym głosem wszystkie trzy formacje muzyczne, spięte w końcówce jakby klamrą partiami gitary. Po wybrzmieniu ostatnich porywających wręcz taktów tej kompozycji słyszymy jeszcze czterdzieści sekund oklasków.

Nie powinno się słuchać dodatkowych utworów, które są na tym krążku. Nie w tej chwili, później - jak najbardziej. Teraz jednak trzeba zatrzymać się przez chwilę myślami, aby ochłonąć. Ta płyta to bardzo udane zestawienie brzmienia muzyki symfonicznej z uduchowionym artrockowym repertuarem Procol Harum.

Komentarze
Dodaj komentarz »
klasyka
tjarb (wyślij pw), 2009-10-26 10:37:53 | odpowiedz | zgłoś
Ech, nie recenzuj takich klasyków, bo się w nich potem zanurzam na cały dzień i nie mogę wydostać na powierzchnię, żeby robotą zająć. :)
re: klasyka
Meloman (gość, IP: 83.20.159.*), 2009-10-26 12:39:25 | odpowiedz | zgłoś
Ale dobrze czasami przypomnieć sobie klasyków. Mam nadzieję,że uda Ci się wydostać na powierzchnę bez większego uszczerbku. Nie mogę jednak obiecać,że podobnych recenzji już nie będzie.
Serdecznie pozdrawiam.
re: klasyka
tjarb (wyślij pw), 2009-10-27 11:30:06 | odpowiedz | zgłoś
Udalo sie. Najbardziej wsiaknalem przy Hair of the dog, jedna z moich ulubionych plyt ever.
re: klasyka
makowiec (gość, IP: 85.89.172.*), 2009-10-27 11:55:07 | odpowiedz | zgłoś
Zarówno Procol Harum jak i Nazareth to moim zdaniem jedne z bardziej niedocenianych zespołów, dlatego też chwała tym, którzy przypominają:)
re: klasyka
Meloman (gość, IP: 83.23.26.*), 2009-10-27 12:43:02 | odpowiedz | zgłoś
Chwała też tym, którzy to czytają.

Oceń płytę:

Aktualna ocena (72 głosy):

 
 
75%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?