- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Procol Harum "Grand Hotel"
Zanim rozpocznę recenzję kolejnego albumu zespołu Procol Harum, wydanego ponownie z okazji jubileuszu 40-lecia formacji, chciałbym nawiązać do genezy powstania jej nazwy. Wszystkiemu winien jest pewien sympatyczny zwierzak. Jeden ze znajomych Gary Brookera, niejaki Guy Stevens miał kota, który wabił się Procul Harum. Od niego wzięto miano. Potem z jakichś powodów do pisowni wkradł się błąd. Wyszło z tego Procol Harum i tak już zostało. Był to okres początkowej działalności (czyli rok 1967), w którym Brooker nie bardzo chciał być wokalistą. Przekonał się jednak, że tak będzie najlepiej i sięgnął po mikrofon.
Na okładce albumu widzimy sześciu eleganckich panów we frakach i w kapeluszach - cylindrach na głowach. W tle białe łukowe okna i balkony z gzymsami. Tak wyglądał "Grand Hotel" w Lake Leman w Szwajcarii i tak zatytułowana jest płyta. Wśród tych dżentelmenów jest nowa twarz. Dave Ball nie zagrzał długo miejsca w kapeli. Chciał grać więcej bluesa i stwierdził, że w Procol Harum nie będzie mógł się dalej rozwijać. Pojawił się więc gitarzysta Mick Grabham.
Krążek "Grand Hotel" jest już kolejnym spotkaniem zespołu - po płycie "Live In Concert with the Edmonton Symphony Orchestra" z 1972 roku - z orkiestrą symfoniczną, ale tym razem nagrań dokonano w studiu, a orkiestra nie pojawia się we wszystkich utworach. Orkiestrację kompozycji wykonał sam Gary Brooker.
Na tym albumie słyszymy szlachetną muzykę. Biorąc pod uwagę jej charakter pełen dostojeństwa i czaru, poszczególne propozycje można zaszeregować według ich muzycznej wagi. Jest więc dziewięć zasadniczych utworów. Jakby dziewięć szlachetnych kamieni o różnej wartości. Wśród nich dwa brylanty: otwierający album "Grand Hotel", który zawiera najwięcej brzmień orkiestrowych i partie chóru oraz niezwykle piękny numer "Fires (Which Burn Brightly)" z wokalizą występującej gościnie Christianne, siostrą znanego francuskiego kompozytora Michela Legranda.
Dalej wśród kamyków spostrzegamy kilka diamentów. Są to "Toujours I'Amor", "A Rum Tale" i "T.V. Cesar". Nagrania te mają w sobie to coś, co doskonale charakteryzuje dotychczasowy styl grupy, czyli spokojny fortepian i głos lidera, przebijające się gdzieniegdzie organy, a także zawierająca rockowy, a miejscami nawet bluesowy posmak, gitara.
Jakie jeszcze kosztowności mamy w tej kolekcji? Jest szmaragd, czyli "For Liquorice John" (liryczny wokal, wysunięte partie perkusji) i rubin w postaci "Robert's Box" (z orkiestrowo-gitarowym finałem). Są także na tej płycie utwory, do których przekonać się nie mogę i nie podobają mnie się tak, jak pozostałe. Do nich zaliczam wplecione w środek "A Souvenir of London" (banalny wokal, za to Wilson na 22 mandolinach) i "Bringing Home the Bacon". Nie jest z nimi jednak aż tak tragicznie i do szlachetnych kamyków można je zaliczyć, ale tylko do tych mniej cennych, czyli szafirów.
Wśród dwóch dodatków na płycie z 2009 roku najpierw znajdujemy alternatywną wersję tytułowego numeru - bez orkiestry. Oprócz tego ponownie "Bringing Home the Bacon", lecz tym razem z udziałem Dave Balla, który uczestniczył w nagrywaniu albumu "Grand Hotel" w 1973 roku. Wtedy ostatecznie zdecydowano, że materiał ukaże się z partiami nowego gitarzysty. Zespół stwierdził, że to gitara Micka Grabhama lepiej pasuje do brzmienia tego wydawnictwa.
"Grand Hotel" to ostatnia ze słynnych płyt Procol Harum, jedna z najlepszych w karierze zespołu. Później kapela trochę obniżyła loty, a w roku 1977 zawiesiła działalność, aby w 1991 znowu powrócić do gry - tylko już nie w tak świetnej formie. Ostatni studyjny album, nawet niezły "The Well's on Fire" ukazał się w 2003 roku i, podobnie jak inne dzieła Procol Harum, został stworzony przez kompozytorko-autorski duet Brooker - Reid, który gra ze sobą już ponad czterdzieści lat.