zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku poniedziałek, 25 listopada 2024

recenzja: Probot "Probot"

12.02.2004  autor: Rafał "Negrin" Lisowski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Probot
Tytuł płyty: "Probot"
Utwory: Centuries Of Sin (w/ Cronos); Red War (w/ Max Cavalera); Shake Your Blood (w/ Lemmy); Access Babylon (w/ Mike Dean); Silent Spring (w/ Kurt Brecht); Ice Cold Man (w/ Lee Dorrian); The Emerald Law (w/ Wino); Big Sky (w/ Tom G. Warrior); Dictatorsaurus (w/ Snake); My Tortured Soul (w/ Eric Wagner); Sweet Dreams (w/ King Diamond)
Wydawcy: Southern Lord
Premiera: 2004
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Na płytę Probot przyszło nam czekać przeszło trzy lata. Jeśli dobrze sięgnąć pamięcią, pierwsze wzmianki o metalowym projekcie Dave'a Grohla pojawiły się pod koniec 2000 roku, a krążek miał pierwotnie ujrzeć światło dzienne w połowie roku następnego. Jednak czas mijał, o projekcie wszelki słuch zaginął, a ja przyjąłem już, że Probotowe plany spaliły na panewce. A tu okazuje się, że wcale nie; Grohl pracował, zbierał wokalistów i oto wreszcie możemy zapoznać się z efektami tych zabiegów.

Na początek dwa słowa o tym, czym jest Probot - dla tych z was, których ominęły wieści. Dave Grohl, który lata 90. spędził najpierw bębniąc w Nirvanie, a później liderując (jeszcze bardziej) mainstreamowemu Foo Fighters, postanowił wrócić do swej młodości, przypadającej na jedną dekadę wcześniej, i oddać hołd muzykom, którzy kształtowali scenę metalową w latach 80. i których on sam z zapałem słuchał jako dzieciak. Kiedy jednak zabrał się za tworzenie muzyki - w większości samodzielnie - zamiast sam dogrywać wokale, postanowił zaprosić do współpracy swych bohaterów. Tak właśnie powstał Probot, w którym Grohl jest główną siłą napędową, spajającą cały krążek, natomiast każdy utwór śpiewa inny wokalista.

Zawiodą się ci, którzy mieli nadzieję poznać metalowe oblicze Dave'a Grohla-kompozytora oryginalnej muzyki. Płytę wypełniają bowiem utwory do bólu klasyczne, tak bardzo zakorzenione w stylistyce "tamtych lat", że większość z nich spokojnie mogłaby się zostać uznana za kompozycje rodzimych kapel poszczególnych muzyków. Z tego samego względu "Probot" nie jest również albumem zbyt spójnym stylistycznie, chyba że spójności dopatrywać się właśnie w ramach czasowych, w jakich jest osadzony. Co to oznacza? Popatrzmy tylko. Na dzień dobry dostajemy kopa w twarz thrashową surowością a la Venom w "Centuries of Sin" i charakterystyczną sepulturową brutalnością w "Red War". Wybrany (chyba zresztą całkiem słusznie) na singiel "Shake Your Blood" brzmi kropka w kropkę jak numer Motorhead - i jak to z numerami Motorhead bywa, z początku robi wrażenie, że "to takie nic", by potem coraz bardziej nie dawać spokoju. Z kolei faktu, że w "Ice Cold Man" występuje właśnie Lee Dorian, domyśliłem się bez patrzenia na listę utworów po dosłownie kilku sekundach - tak bardzo kilka powolnych, niepokojących gitarowych dźwięków otwierające ten numer pachnie dokonaniami Cathedral. Również "The Emerald Law" i "My Tortured Soul" (ten drugi to chyba najlepszy utwór na płycie), w których śpiewają, odpowiednio, wokalista St Vitus i The Obsessed oraz Trouble, niosą ze sobą, jak można się było spodziewać, przyjemną dawkę doomowo-stonerowej psychodelii i sabbathowego uderzenia. "Access Babylon" z frontmanem Corrosion of Conformity i "Silent Spring" z wokalistą D.R.I. przypominają natomiast, że początki muzycznej kariery Grohla związane są ze sceną hardcore'ową.

Ze schematu najbardziej wyłamuje się "Big Sky", które bardziej przypomina zarchaizowane i umetalowione Nine Inch Nails niż Celtic Frost, czyli zespół Toma G. Warriora. Z kolei "Dictatorsaurus" z gardłowym Voivod, Snake'iem, za mikrofonem, choć początkowo brzmi charakterystycznie dla tej kanadyjskiej formacji, stopniowo wykazuje coraz więcej cech typowych dla głównej formacji lidera całego projektu, czyli Foo Fighters, osiągając kulminację tego zjawiska w refrenach, później zaś powracając do voivodowych łamańców. Według rozpiski, oficjalnej całości dopełnia raczej nudnawe "Sweet Dreams", brzmiące jak słaby utwór autorski Kinga Diamonda, do tego zbyt obficie posypany zestawem sabbathowskich przypraw. Być może to wina nie tyle kompozycji (gra tutaj dawny gitarzysta Soundgarden Kim Thayil), co samego Kinga, ale ten numer średnio pasuje do reszty. Krążek zamyka natomiast ukryty utwór, niestety nie wiadomo, przez kogo zaśpiewany, a utrzymany również w było nie było dominujących na płycie okołostonerowych klimatach.

Przyznam, że największą wartością, jaką dostrzegam w projekcie Probot, jest wartość "edukacyjna". Po płytę sięgną z pewnością fani Foo Fighters, a może także zwolennicy Nirvany - i wszyscy oni otrzymają w ten sposób dobrą okazję zapoznania się z klasycznym metalowym graniem. Fakt, że całe przedsięwzięcie firmuje Dave Grohl, zapewni Probotowi więcej medialnego nagłośnienia, niż mogłaby mieć jakakolwiek inna składankowa kolaboracja metalowych wokalistów, do tego święcących największe sukcesy niemal dwa dziesięciolecia temu. Zaprawionych fanów gatunku płyta może natomiast nie usatysfakcjonować. Okazała się dużo mniej ekstremalna, niż zapowiadano, a że nie będzie specjalnie odkrywcza należało się chyba spodziewać. To wszystko nie zmienia jednak faktu, że "Probot" stanowi kompilację szeregu naprawdę fajnych kawałków i słucha się tego niezwykle przyjemnie.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Probot "Probot"
volt17 (wyślij pw), 2013-09-28 14:28:53 | odpowiedz | zgłoś
Utwór ukryty jest śpiewany Jacka Black, z Tenacious D ;)

Oceń płytę:

Aktualna ocena (232 głosy):

 
 
88%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

- Probot

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?