- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Porcupine Tree "Stupid Dream"
Od wydania przez Porcupine Tree "Stupid Dream" minęło już dziesięć lat. Zespół zdążył nagrać kolejne cztery studyjne albumy, pojawiły się dwie płyty Blackfield, trzy No-Man, a do tego wszystkiego solowy krążek Stevena Wilsona. Mimo to do "Stupid Dream" wciąż chętnie się wraca, na przekór wszystkiemu, co o tej płycie mówił cały zastęp mądrych, progresywnych głów. Na "Stupid Dream" Porcupine Tree prezentuje zupełnie odmienne oblicze - zarówno w stosunku do swoich poprzednich, jak i następnych płyt. Oblicze zaskakująco proste, wręcz bliskie poprocka, ale też w swojej klasie bardzo dobre i aż dziw bierze, że album ten nie odniósł komercyjnego sukcesu na miarę znanych z MTV mainstreamowych gwiazd. To właśnie w opinii wielu świadczyło o słabości tej płyty, która miała szybko odejść w zapomnienie. A jednak dziś do piosenek na niej zamieszczonych wraca się z wielką przyjemnością, porównując je zwłaszcza z późniejszymi utworami Blackfield, których klimat zdecydowanie najbardziej pasuje do nastroju i kompozycji ze "Stupid Dream".
Wychowanych na melancholijnym, chwilami mrocznym, progresywnym graniu fanów Porcupine Tree, płyta zaskakuje już od swojego początku. Przede wszystkim, ani jedna z kompozycji na niej zawartych nie przekracza magicznej granicy dziesięciu minut. Do najdłuższych z nich należy rozpoczynająca album, siedmiominutowa "Even Less". Istnieje zresztą jej dłuższa wersja, która znalazła się na kompilacji "Recordings". "Even Less" od razu zapowiada nam, że to zupełnie inne Porcupine Tree, niż choćby na "Signify" czy "The Sky Moves Sideways". Oparta jest przede wszystkim na bardzo chwytliwej melodii (choć jednocześnie świetna pod względem aranżacji) i bliżej jej do dokonań zespołów z głównego rockowego nurtu, niż kawałków grup znanych z progresywnego grania. Co więcej, słuchając jej można odnieść wrażenie, że Steven Wilson po raz pierwszy uśmiecha się do swoich słuchaczy. Ten rockowy utwór ma bowiem niemalże radosny klimat i idealnie nadaje się do słuchania rano, na udany początek dnia. Zespół przez długi czas zresztą rozpoczynał tą kompozycją swoje koncerty. Porównując tę piosenkę z wcześniejszą twórczością grupy, najbliżej tu do "The Sleep Of No Dreaming", choć nastrój oczywiście jest zdecydowanie inny.
Po "Even Less" przychodzi kolej na... typowy singiel. Piosenka "Piano Lessons" zresztą ukazała się w takim formacie, podobnie jak dwa inne przebojowe kawałki ze "Stupid Dream". W pierwszej chwili trudno tu właściwie odnaleźć Porcupine Tree, jeśli nie liczyć głosu Stevena Wilsona i typowych dla zespołu chórków w refrenie. Co do samego tytułu piosenki, klawiszowiec grupy Richard Barbieri odpuszcza niekiedy na tej płycie znane z poprzednich płyt pastelowe pejzaże i sięga właśnie po pianino, które będzie jeszcze wracać na późniejszych płytach zespołu. Zanim przejdziemy dalej, wita nas jeszcze kompozycja tytułowa, która okazuje się typowym przerywnikiem. Prowadzi ona do wyjątkowo sympatycznej, niemal akustycznej piosenki "Pure Narcotic". Ponownie wita nas tutaj pianino, zresztą dość prosta, ale ciekawa aranżacja tej piosenki świetnie pasuje do jej słodko-gorzkiego klimatu. Prostą konstrukcję ma też jej tekst, a słowa z chwytliwego refrenu "I'm sorry that, I'm sorry that I'm not like you / I worry that I don't act the way you'd like me to" bardzo szybko zapadają w pamięci. Nic dziwnego, że utwór ten został wybrany na trzeci singiel z płyty.
"Slave Called Shiver" to znacznie bardziej rockowy kawałek. Piosenka oparta na wygrywanym przez bas riffie i dźwiękach pianina ma dość mroczny nastrój, do którego zespół powrócił później na płycie "In Absentia". W partiach instrumentalnych utwór nabiera mocy, gdy riff jest powtarzany przez gitarę. Warto zaznaczyć, że choć piosenki są kompozycyjnie dość proste, jeśli chodzi o ich aranżację Porcupine Tree zdecydowanie stanęło na wysokości zadania - w każdym utworze znajdziemy mnóstwo instrumentalnych smaczków, dzięki czemu ani przez chwilę słuchanie nie staje się nudne. Po "Slave Called Shiver" przychodzi czas na najdłuższe na płycie "Don't Hate Me". Chwała Wilsonowi za to, że najdłuższe, bo to zdecydowanie najlepszy utwór z całego albumu, który wielu fanów grupy uznaje za jeden z najciekawszych w całej jej dyskografii. Jest to przepiękna ballada, niesamowicie wręcz zaaranżowana (w czym wyjątkowa zasługa Barbieriego), z długimi i przejmującymi partiami instrumentalnymi, w których obecne są nawet solówki na flecie i saksofonie, idealnie komponujące się z całością. Tekstowo Steven znów sięga po emo - klimaty, ale jemu akurat wychodzi to zawsze z gracją, dlatego śpiewanych w refrenie wysokim głosem słów "Don't hate me I'm not special like you, I'm tired and I'm so alone" słucha się z przyjemnością. W wielkim skrócie - określenie klasyka zarezerwowane jest właśnie dla takich kompozycji.
Dwie kolejne piosenki - "This Is No Reherseal" i "Baby Dream In Cellophane" to dla odmiany najkrótsze utwory na płycie. Pierwszy z nich to powrót do radosnych klimatów, szybki i przebojowy kawałek, z kolei "Baby Dream In Cellophane" to wolniejsza, bardziej hipnotyczna, choć też prosta kompozycja, która największe wrażenie zrobiła na mojej znajomej miłośniczce Radiohead. Najbardziej radiowy charakter na całej płycie ma natomiast "Stranger By The Minute" - typowa poprockowa piosenka z sympatyczną solówką, radosna i pełna bardzo pozytywnej energii. Po niej następuje zaś kolejny smutas - urocza ballada "Smart Kid" z piękną melodią i prostym, ale rozbrajającym refrenem "I'll wait for you until the sky is blue / I'll wait for you, what else can I do?". Powoli przechodzimy od delikatnej, opartej na gitarze akustycznej i klimatycznych pasażach Barbieriego aranżacji po wzruszający, wspomagany orkiestracją finał.
Powoli zbliżamy się też do finału całej płyty. Zanim on jednak nastąpi, czeka nas "Tinto Brass". To jedyny, obok krótkiego "Stupid Dream", utwór instrumentalny, przywołujący na myśl przede wszystkim takie kompozycje z poprzednich płyt, jak "Signify" czy "Not Beautiful Anymore". Mamy tu odgrywany na basie motyw przewodni, wokół którego budowane są instrumentalne popisy muzyków. Towarzyszy nam ponownie flet, oczywiście gitara i spora dawka klawiszowych wędrówek Barbieriego. Na uwagę zasługuje też ciekawa gra Maitlanda, który przypomina o tym, jak dobrym jest perkusistą. Trwająca sześć minut całość prezentuje się bardzo ciekawie i swego czasu świetnie brzmiała na koncertach. Utwór kończy się w prawdziwie metalowym stylu, po czym przechodzi w ostatnią na płycie kompozycję - "Stop Swimming". To obok "Don't Hate Me" zdecydowanie najpiękniejsza piosenka z tego albumu. Jej wielkim plusem jest klimatyczna aranżacja, która współgra z przepiękną melodią. Jeśli przy "Even Less" warto się budzić, "Stop Swimming" to niemal przepełniona fascynującą melancholią kołysanka. Choć płyta kończy się słowami "And I know that the lift can be painfully slow, so I think I'll leave by the window", urzeczeni będziemy siedzieć w fotelu jeszcze długi czas, najchętniej puszczając tę piosenkę po raz drugi.
Album "Stupid Dream" ciężko właściwie zaklasyfikować do konkretnego okresu twórczości grupy. Nie pasuje on ani do pierwszego, floydowskiego okresu, ani do późniejszych nagrań, choć najbliżej jej do kolejnej płyty Porcupine Tree - "Lightbulb Sun". Mimo że zawiera przede wszystkim proste (jak na zespół o progresywnych korzeniach) piosenki, ze względu na ciekawe aranżacje (i piękne solówki) zyskuje uznanie również miłośników bardziej ambitnego grania. Najdłużej oczywiście pamiętamy o bardziej skomplikowanych formalnie utworach, jak "Even Less", "Tinto Brass" oraz nastrojowych "Don't Hate Me" i "Stop Swimming", ale też po inne piosenki, zwłaszcza piękne "Pure Narcotic" czy "Smart Kid", po poznaniu tej płyty sięga się bardzo chętnie. To album, który pokazuje, że można nagrać płytę z radiowymi przebojami, a jednocześnie zrobić to z prawdziwą klasą. W swojej kategorii zaś "Stupid Dream" jest albumem zdecydowanie jednym z najciekawszych i niestety przez główny nurt kompletnie niedocenionym.