- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Porcupine Tree "Signify"
Co to jest Porcupine Tree? Trochę Tangerine Dream, trochę Pink Floyd, trochę czegoś ostrzejszego, trochę psychodelii. Muzyka, która mogłaby stać się muzyką lat 90-tych, bo zasługuje na to. Celem zespołu (wg słów jego lidera - Stevena Wilsona) jest przywrócenie rockowi progresywnemu dobrego imienia i zapewnienie mu należnego miejsca w muzyce lat 90-tych.
Najnowsza (jak do tej pory) studyjna płyta zespołu zatytułowana "Signify" jest albumem, od którego należałoby rozpocząć przygodę z tym zespołem. Zawiera 12 utworów w tym 7 instrumentalnych. Mamy tu wszystko, czym zespół raczył nas od 7 lat. Natchniona i wzniosła muzyka, momentami ostra, a za chwilę delikatna i subtelna.
Zdecydowanie na pierwszy plan wybija się charakterystyczny wokal i mistrzowska gitara Wilsona. Cały album wypełniony jest również sporym wachlarzem dźwięków, głosów, odgłosów, elektronicznych nastrojów. Te ostatnie jednak są tylko dodatkiem, a nie środkiem dominującym. W dwóch utworach: "Idiot Prayer" i "Light Mass Prayers" zespół użył automatów perkusyjnych, ale jeśli w kimś nawet sama nazwa tego urządzenia budzi odrazę, to po wysłuchaniu płyty z pewnością zmieni zdanie.
Muzyki z "Signify" należy słuchać ze skupieniem, uwagą, najlepiej przez słuchawki. Album kierowany jest przede wszystkim do miłośników Pink Floyd, szczególnie tego wczesnego, z okresu "A Saucerful Of Secrets". Coś dla siebie znajdą też miłośnicy ballad na gitarę akustyczną, a także - Uwaga... fani Legendary Pink Dots, choć zabraknie tutaj instrumentów dętych.