- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Porcupine Tree "Lightbulb Sun"
Płyta ta przyplątała się do mnie dosyć przypadkowo. Co prawda nazwa Porcupine Tree obiła mi się kilkakrotnie o uszy (chociażby z powodu tegorocznego koncertu z Dream Theater), ale nigdy ich materiału nie słyszałem. Teraz po kilkukrotnym przesłuchaniu najnowszej płyty mogę o niej mówić tylko w superlatywach.
Porcupine Tree to zespół z kręgu tzw. "progressive rock". Jak bardzo ten gatunek się zmienił od lat 80-tych! W owym czasie większość zespołów artrocka produkowała "pod Marillion" (najbardziej popularna grupa, przynajmniej w Polsce). Na tę ostatnią grupę nie mogę zresztą dużo złego powiedzieć, wszakże taki "Missplaced Childhood" wielką płytą jest i basta! Ale niestety schematy i brak innowacji spowodowały, że zespoły tak grające zaczęły zjadać swój własny ogon, a rzeczownik "progresja" w nazwie gatunku należało zmienić na "regresja".
"Lightbulb Sun" na szczęście nie powiela tych starych schematów. Cała płyta brzmi wyjątkowo "lekko", nie ma tu miejsca na przeładowane klawisze i przydługawe solówki gitarowe, za to dużo tu gitar akustycznych, szerokich przestrzeni i prostoty dźwięku. Jak sam to przyznał lider grupy Steve Wilson w wywiadzie dla Metal Hammera, płyta dzieli się na dwie części: pierwsza dla osób lubiących piosenki, druga dla osób lubiących bardziej ambitne kompozycje. Niestety, przepadam za tą bardziej komercyjną częścią (czyli nie jestem wyrobiony muzycznie, wybaczcie więc mi te wypociny :o), choć tak naprawdę nie podobają mi się tylko dwa utwory - ósmy i ostatni dziesiąty. Reszta to znakomicie zagrana muzyka, kojarząca mi się trochę z Radiohead ("How Is Your Life Today?"), trochę z britpopwym The Verve ("I'm a lucky man..."), w "Last Chance To Evacuate Planet Earth Before It Is Recycled" (uff...) z the Gathering z płyty "How to measure a planet?", trochę z psychodelicznymi zespołami lat 70-tych (wokal).
Jeśli lubicie płyty w takich klimatach, to jest to pozycja dla Was i grzechem byłoby jej nie przesłuchać. Czym prędzej więc idźcie sobie ją kupić (to dla wielbicieli rocka progresywnego) albo spać do łóżka (wszak kto śpi nie grzeszy :o) - a to dobra rada dla pozostałych, bo jak mawia pewna mądra reklama, dobre rady zawsze w cenie :o). Koniec.