- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: P.O.D. "Testify"
Korn się miota nie potrafiąc dojść do ładu po stracie gitarzysty i zatrudniając profesjonalistów do pisania piosenek. Limp Bizkit jest bardziej skupiony na problemach ze swoim gitarzystą, który po raz kolejny ogłasza opuszczenie grupy, niż na muzyce. A członkowie Linkin Park koncentrują się na solowych projektach, w większości mających wspólnego z rockiem tyle, co kalifornijska zima ze śniegiem. To daje P.O.D. dosyć puste podwórko, na którym mogą sobie poszaleć dowoli. Tak też zrobili, czego wynikiem jest album "Testify".
Na najnowszym dziele P.O.D. czuć tą wolną przestrzeń, jaką zespół miał wokół siebie nagrywając ten album. Muzycy swobodnie sięgają do różnych gatunków muzycznych, mieszają je ze sobą, kombinują... Są metalowe riffy, są przestrojone w dół gitary ("Lights Out", "Say Hello", "Mistakes & Glories"). Reszta jednak nie jest już tak oczywista. W "On the Grind" obok elementów wybitnie hiphopowych (gościnnie Boo-Yaa T.R.I.B.E. i Sick Jacken), pojawia się znakomita, popowa w najlepszym tego słowa znaczeniu, melodia w refrenie. W "Roots in Stereo" i w "Strength of My Life" do wspomnianych wyżej elementów dochodzi reggae, a to za sprawą zdobywającego popularność Matisyahu. Można by zaryzykować stwierdzenie, że P.O.D. zahaczają o poletko Maxa Cavalery, jednak robią to z głową, trzymając się wypracowanego przez siebie stylu, bo przecież reggae'owe patenty pojawiały się na płytach zespołu już wcześniej. Ale na "Testify" nie zabrakło typowych dla P.O.D. piosenkowych utworów z melodyjnymi refrenami i solidnymi partiami gitary, takimi jak "Let You Down" i "This Time". Dla wytchnienia spokojniejsze fragmenty prezentują "If You Could See Me Now" i "Goodbye for Now". Tu na pierwszym planie są łagodne linie wokalne, znakomicie zaaranżowane dwugłosy, trochę jazzowy posmak, a w tle pojawiają się smyki.
Wszystko to brzmi tak bezpretensjonalnie, że trudno nie ulec urokowi tej płyty. Nawet karkołomne z pozoru połączenia różnych gatunków brzmią naturalnie i swobodnie. Aranżacje mają w sobie dużo przestrzeni i, w przeciwieństwie do wielu produkcji innych młodych wykonawców, nie są duszne i nie rażą sztucznością. Tak więc Korn może sobie dalej śpiewać piosenki spod palucha profesjonalistów, a chłopcy z Linkin Park mogą wracać do college'u. Teraz na podwórku bawi się P.O.D.
Materiały dotyczące zespołu
- P.O.D.