- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Placebo "Battle for the Sun"
Trzynaście piosenek nagranych na kanadyjskiej ziemi we współpracy z nowym pałkerem - Stevem Forrestem (eks Evaline), wszystko pod czujnym okiem Davida Bottrilla, producenta płyt takich gwiazd, jak Tool czy Muse. W taki sposób można lakonicznie przedstawić nowy album zespołu Placebo - zatytułowany "Battle for the Sun".
Album ukazał się 8 czerwca 2009 r. Promowany jest singlem "For What It's Worth" oraz piosenką tytułową "Battle for the Sun".
Pierwsze wrażenie po odsłuchaniu "Battle for the Sun" - to płyta ewidentnie w stylu Placebo. Mamy tu kilka kawałków z tzw. pałerem, które z pewnością sprawdzą się w wersji live: singlowy "For What It's Worth", "The Never-Ending Why" z niesamowicie energicznym wstępem, "Kitty Litter" czy "Breathe Underwather". Są tu również kawałki nieco wolniejsze, melancholijne, dokładnie takie, do jakich przyzwyczaił nas Molko i spółka na poprzednich płytach. Na wyróżnienie zasługują tu "Devil In the Details", "Come Undone" i wieńcząca płytę piękna ballada "Kings of Medicine".
Plusem "Battle for the Sun" jest na pewno różnorodność - każdy kawałek ma w sobie coś, co potrafi zauroczyć, przykuć do głośnika. Zespół skorzystał w kilku utworach z instrumentów smyczkowych, m.in. w "Battle for the Sun", czy dętych, jak w "Kings of Medicine". Mimo tej palety dźwięków i smaczków, jakie można usłyszeć m.in. w mrocznym "Julien" z "elektro wstępem", gitarowym rozwinięciem podkreślonym przez instrumenty smyczkowe i zakończeniem brzmiącym, jak lądujące ufo, czy "Speak In Tongues" z cymbałkowo brzmiącym klawiszowym tłem, to wszystko składa się na jedną spójną całość. Wokal Molko jest jedyny w swoim rodzaju i kto "czuje" jego śpiew, nie zawiedzie się i tym razem. Na pewno świeżym aspektem tej płyty jest nowy perkusista, który ubarwia całość swoim nieprzeciętnym warsztatem, który wyniósł z poprzedniej kapeli - punkrockowej Evaline.
Minusy może by i były, gdybym zabrał się do napisania recenzji po jednokrotnym przesłuchaniu tej płytki, dlatego radzę przesłuchać ją kilka razy dla oswojenia się z materiałem. Już od drugiego odsłuchu płyta zapisuje się w podświadomości, co na pewno wskazuje na jej wyjątkowość.
"Battle for the Sun" jest oczywiście obowiązkową pozycją na liście zakupów każdego fana zespołu, jak również idealną okazją przekonania się przez innych muzykofili, iż Placebo złym zespołem nie jest. No, chyba że ktoś jest zagorzałym fanem ostrego grania, to trudno mu będzie zmienić swoje podejście. ;) Płytkę gorąco polecam.
Materiały dotyczące zespołu
- Placebo