- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Pink Floyd "Wish You Were Here"
Płyta powstała po legendarnym "Dark Side Of The Moon" nie miała łatwego zadania - musiała sprostać niemałym oczekiwaniom rozbudzonym tym wspaniałym dziełem. I chyba się udało. Powstała znów płyta niezwykła, przejmująca, wspaniała, choć jednocześnie inna od "Dark Side..." - jeszcze bardziej osobista, głębiej spoglądająca w otchłań duszy ludzkiej.
Najważniejszym utworem jest tu 25-minutowy "Shine On You Crazy Diamond", podzielony na dwie części, spinające album swoistą klamrą. Tekst opowiadający o ulotności sławy i o tym, jak trudno unieść jej ciężar, stojąc w blasku reflektorów, może być interpretowany jako nawiązanie do losów pierwszego lidera zaspołu, neurotycznego Syda Barretta, którego ciężar popularności pociągnął niemal na samo dno. Od strony muzycznej jest to wzniosła pieśń z długimi, fascynującymi partiami instrumentalnymi - niezwykle piękne klawisze, typowo gilmourowska gitara oraz saksofon (gościnnie słynny Dick Parry). Im dłużej jej słuchamy, tym robi się piękniej, a moment, w którym Waters zaczyna śpiewać (dopiero około 9 minuty), to już muzyczne niebo. Po "Shine On..." bardzo groźnie zaczyna się równie wspaniałe "Welcome To The Machine" - słyszymy jakieś odrealnione, maszynowe odgłosy i... znikamy w tytułowej machinie. Utwór ten opowiada o zamknięciu jednostki w świecie showbusinessu, a korespondujący z tekstem klaustrofobiczny nastrój potęguje niesamowite brzmienie syntezatorów Rick Wrighta, który jak dla mnie osiągnął na tym albumie swoje twórcze apogeum. "Have A Cigar" to już trochę bardziej zbliżony do konwencji piosenkowej, bluesowy w klimacie kawałek, w którym wokalnie udziela się sam Roy Harper. I tu jednak w pewnym momencie na pierwszy plan wysuwa się zdehumanizowane brzmienie syntezatorów. Prawdziwą perłą tej płyty jest przepiękna ballada tytułowa. Wyśpiewane przy akompaniamencie gitary akustycznej i fortepianu słowa: "A więc wydaje Ci się, że potrafisz odróżnić Niebo od Piekła" chwytają za serce. Gdyby nie fakt, że grupa w tym okresie konsekwentnie nie wydawała singli, "Wish You Were Here" z pewnością stałoby się dużym przebojem...
Muzyki z "Wish You Were Here" nadal słucha się z zapartym tchem, mimo iż minęło już ćwierć wieku od jej nagrania, co jest kolejnym dowodem na nieśmiertelność rocka, który nie jest już tylko jednym z wielu gatunków muzyki rozrywkowej.
Ten album to kolejna wielka płyta wielkiego zespołu.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
King Crimson "In the Court of the Crimson King"
- autor: Grzegorz Kawecki
Metallica "Master Of Puppets"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Qboot
Led Zeppelin "II"
- autor: Kajetan Pawełczyk
Dead Can Dance "Within The Realm Of Dying Sun"
- autor: Lambert
Deep Purple "In Rock"
- autor: Annoporus