zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 24 listopada 2024

recenzja: Pink Floyd "The Final Cut"

17.08.2001  autor: Tomasz Kwiatkowski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Pink Floyd
Tytuł płyty: "The Final Cut"
Utwory: The Post War Dream; Your Possible Pasts; One Of The Few; The Hero's Return; The Gunner's Dream; Paranoid Eyes; Get Your Filthy Hands Off My Desert; The Fletcher Memorial Home; Southampton Dock; The Final Cut; Not Now John; Two Suns In The Sunset
Wykonawcy: Roger Waters - gitara basowa, wokal; Dave Gilmour - gitara; Nick Mason - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Harvest, EMI
Premiera: 1983
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

"Powiedz mi prawdę, powiedz, dlaczego ukrzyżowano Jezusa..." - tymi słowami rozpoczyna się kolejny szczególny w dorobku Pink Floyd album. Nie jest to jednak bynajmniej dzieło zawierające religijne przesłanie. "The Final Cut" to gorzkie rozliczenie z powojenną Anglią i z faktem, że zaprzepaszczono szanse na pokój, otwierające się po zwycięstwie nad faszyzmem. Rozliczeniem sprowokowanym przez smutną, wojenną teraźniejszość (spór zbrojny Wielkiej Brytanii z Argentyną o Falklandy). Album jest dedykowany ojcu Watersa, Ericowi Fletcherowi, żołnierzowi poległemu na froncie drugiej wojny światowej.

Muzyka wypełniająca tę niezwykłą płytę, bliższa raczej późniejszym solowym dokonaniom lidera niż twórczości grupy, to najczęściej tylko dopełnienie, ilustracja tekstów, których tematyką jest zagubienie człowieka w świecie rozdartym przez konflikty i wojny, gdzie politycy wciąż podżegają do nowych starć ("Get Your Filthy Hands Off My Desert", "Southampton Dock", "Not Now John").

W "The Fletcher Memorial Home" Waters proponuje wzniesienie oddzielnego zakładu, w którym chce zamknąć tych właśnie "mężów stanu". Tam mogliby się bawić w swoje wojenne gierki, nie przeszkadzając przy tym innym. W tym ekskluzywnym gronie nie zabrakło miejsca dla Margaret Thatcher (negatywna bohaterka numer 1 całej płyty), Ronalda Reagana i Leonida Breżniewa...

Mimo że to głównie teksty stanowią o wysokiej wartości tej płyty, nie brakuje również pięknej muzyki. Zachwycają jak zwykle solówki gitarowe Davida Gilmoura - w "Your Possible Pasts", "The Final Cut" i przede wszystkim we wspomnianym "The Fletcher Memorial Home". Wspaniale na saksofonie gra gość - Raphael Ravencroft (The Gunner's Dream", "Two Suns In The Sunset").

Na pierwszym planie pozostaje jednak zawsze głos Watersa, potrafiący wyrazić wszystko: ból, złość, szyderstwo, rozpacz, oskarżenie, gorycz oraz wyrzut.

"The Final Cut" zespół Pink Floyd nagrał jako trio - z zespołu wyrzucono wcześniej klawiszowca Ricka Wrighta. Waters zaprosił za to muzyków, którzy później pomogą mu nagrać pierwszy solowy longplay "The Pros And Cons Of Hitch Hiking", między innymi słynnego twórcę muzyki filmowej Michaela Kamena.

"The Final Cut" to ostatnia płyta Pink Floyd przed odejściem Watersa. I nie dowierzajcie krytykom - to płyta naprawdę wielka.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Pink Floyd "The Final Cut"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2016-02-01 22:49:00 | odpowiedz | zgłoś
Ludzie piszą, że Waters był zły, zgorzkniały, zniszczył Pink Floyd i jeszcze nie wiadomo co.
Uwielbiam grę Gilmoura, bez niego nie byłoby tego wyróżniającego się stylu. Ale to Waters nadawał ton działaniom zespołu. Był głównym kompozytorem i bez niego nie powstałyby największe albumy. PF pewnie byłby znany tylko fanatykom progrocka.
re: Pink Floyd "The Final Cut"
jarema37 (wyślij pw), 2016-02-01 20:17:56 | odpowiedz | zgłoś
Jak czytam komentarze, ze MLoR bije ta płytę na głowę, to mam wrażenie, ze słuchałem zupełnie innych albumów :P.
Ktos gdzieś napisał: "Jak słucham PF bez Watersa to czegoś mi brakuje. Jak słucham solowego Watersa to nie brakuje mi nikogo". Podpisuje sie pod tym czterema kopytami. Fakt, TFC powinna byc solowa płyta Watersa. I fakt, ze to nie jest najlepsze jego dokonanie (aż nie chce mi sie wierzyć, ze pisał ten materiał rownolegle z The Wall; chyba ze celowo najlepsze pomysły poszły na ta druga).
re: Pink Floyd "The Final Cut"
CozzY
CozzY (wyślij pw), 2016-02-02 22:19:49 | odpowiedz | zgłoś
Owszem, materiał ma TFC i TW powstawał równolegle, ale różnica jest taka, że po przedstawieniu tego wszystkiego zespołowi Gilmour & Co zadecydowali że biorą to co później stało się The Wall. A właściwie różnica jest taka, że nad The Wall przez długie miesiące pracował potem w studio nie tylko Waters ale też Gilmour, Mason czy Ezrin (Wright już był poza zespołem) i gdyby cała reszta nie trzymała Watersa za pysk, dodając swoje zupełnie świeże pomysły i wyrzucając te kiepskie Rogera to pewnie byłoby tak samo płaczliwie i bezjajecznie jak na TFC. Cała ta batalia o kształt The Wall właśnie spowodowała rozpad zespołu. Co do samego The Wall to za zupełnie zbędne na płycie uważam "Bring the boys back home" i "Vera Lynn". Pasują do całości jak wół do karety i pewnie zostały tam tylko dlatego, że Waters by wszystkich pozabijał gdyby je wyrzucili.
re: Pink Floyd "The Final Cut"
jarema37 (wyślij pw), 2016-02-03 13:50:20 | odpowiedz | zgłoś
Coś pokręciłem. Równolegle z TW powstawało "The Pros and Cons...")
Swoich pomysłów do The Wall dodali niewiele (chociaż faktycznie ważnych)
"Bring the boys back home" i "Vera Lynn" są znakomite i wpisują się w całość (i muzycznie, i tekstowo). Ale to mój odbiór i nie będę się upierał :P
Waters był apodyktyczny, kłótliwy, uparty i zgorzkniały. Ale wszystkim twórcom tego życzę jak mają być takie efekty :)
re: Pink Floyd "The Final Cut"
CozzY
CozzY (wyślij pw), 2016-02-03 23:05:05 | odpowiedz | zgłoś
No coś tak właśnie mi się wydawało że to "Pros and Cons" powstawało równolegle z The Wall ale już mi się nie chciało szukać potwierdzenia. The Final Cut to raczej odrzuty z sesji The Wall właśnie. Co do geniuszu to chyba niestety panowie Waters i Gilmour potrzebują siebie nawzajem by mogły im wyjść naprawdę ponadczasowe rzeczy. W pojedynkę są tylko dobrzy, czasami nawet bardzo.

A tak zupełnie na marginesie - solówka z "Comfortably Numb" to w moim prywatnym rankingu najlepsze co kiedykolwiek zagrano na gitarze w rock&rollu.
re: Pink Floyd "The Final Cut"
pik (gość, IP: 5.60.179.*), 2016-02-04 20:54:16 | odpowiedz | zgłoś
tak jest, zwłaszcza z albumu Pulse
re: Pink Floyd "The Final Cut"
puuuq (gość, IP: 78.8.97.*), 2023-08-01 17:04:48 | odpowiedz | zgłoś
Masz rację bo z tego co piszą w rożnych opracowaniach o Pink Floyd , to Waters w 1979 przyniósł do studia materiał na The Wall i ten na Pros and cons of hitch hiking i oczywiście wszyscy zgodnie uznali ,że należy nagrać ten pierwszy
re: Pink Floyd "The Final Cut"
Marcin Kutera (wyślij pw), 2016-02-01 13:02:31 | odpowiedz | zgłoś
Mnie najmniej się podoba album Pink Floyd - Obscured By Clouds. The Final Cut to dosyć sympatyczny album i wcale nie jest nudny. To kontynuacja patentów z The Wall, kolejny etap ich rozwijającej się twórczości.
re: Pink Floyd "The Final Cut"
t5r (gość, IP: 217.99.183.*), 2015-12-11 19:05:02 | odpowiedz | zgłoś
ta plyta to jeden gorzki zal Watersa,owszem jest bardzo emocjonalna ale to plyta pelna kompleksów Rogera
do Division Bell czy Momentary laspe of reason nie ma się wogole biją ja na głowe Floydom dobrze się stało,że Waters z egiem jak wiezowiec zniknął, dosyć juz po final cut było tych wojenych zalów,cóz stracił ojca mogł sie z tym pogodzic a nawet na final cut nie moze o tym zapomniec
re: Pink Floyd "The Final Cut"
Batonik26 (gość, IP: 195.150.165.*), 2016-02-01 03:38:57 | odpowiedz | zgłoś
Haha - tylko że ten jego żal przyniósł takie dzieła, że kapcie spadają z nóg. Kiedy PF zaczęło grać lekkie kawałki i pozbyło się tego żalu, to ich wartość artystyczna i ciężar gatunkowy wiele straciły. Ja tam chętnie słucham żali Watersa - ma coś do powiedzenia.
« Nowsze
1

Oceń płytę:

Aktualna ocena (394 głosy):

 
 
80%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Burzum "Hvis Lyset Tar Oss"
- autor: Aranath

Tiamat "Wildhoney"
- autor: Miki(S)
- autor: Raf

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?