- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Pink Floyd "Meddle"
13 listopada 1971 w sklepach muzycznych pojawiła się płyta w zielono-niebieskiej okładce bez podpisu. Fani Pink Floyd wiedzieli jednak, że to kolejny, siódmy album ich ukochanego zespołu. Album zatytułowany był "Meddle". Po kompilacyjnym wydawnictwie "Relics" i koncercie w Pompejach, była to już trzecia "floydowa" niespodzianka w 1971 roku.
Płytę rozpoczyna "One of These Days". Kompozycja na tyle dobra, że zespół odgrywał ją jeszcze na swoich ostatnich koncertach w 1996 roku. Konstrukcja utworu oparta jest na oryginalnie nałożonych liniach gitary basowej (przy pomocy włoskiego delaya Binson Echorec) oraz na technice gitarowej "slide". Ciekawie brzmią również frazy organów odtworzone od końca (pomysł Wrighta). Funkcję wokalisty po raz pierwszy i jak dotąd ostatni objął Nick Mason, mówiąc tylko jedno osobliwe zdanie: "Pewnego dnia rozszarpię Cię na kawałki".
Na uwagę zasługują również kunsztownie opracowane ballady "A Pillow Of Winds" i "Fearless". Natomiast nijakie i niestarannie dopracowane muzycznie "San Tropez" i "Seamus" można sobie darować.
Najważniejszym utworem na płycie jest "Echoes" trwający 23 minuty. Jest to owoc wysiłków całego zespołu. Gilmourowi i Wrightowi zawdzięczamy bogactwo wątków melodycznych, harmonii i barw, natomiast zasługą Masona i Watersa jest inteligentna, choć swobodna konstrukcja. Całość to przepiękna, oniryczna suita, dzieło ponadczasowe, perła wśród pojedynczych kompozycji Pink Floyd. Muzyka dopracowana jest w najdrobniejszym szczególe. "Echoes" w niesamowity sposób pobudza wyobraźnię, a tekst (spojrzenie na świat z niezwykłej perspektywy, spod wody, z dna morskiego) znakomicie współgra z muzyką. Jeszcze później przez długie lata wiele zespołów będzie wzorowało się na pomysłach zapoczątkowanych w "Echoes".
Do płyty "Meddle" czuję szczególny sentyment, ponieważ to właśnie od niej zacząłem poznawanie "żywej legendy rocka". W Europie płyta dotarła do drugiego miejsca list przebojów, zostawiając w tyle takich gigantów rocka jak Led Zeppelin czy Yes. Mimo, że płyta nie grzeszy spójnością, to warto ją mieć, chociażby tylko dla "Echoes". Krystalicznie czyste piękno, obok którego nie można przejść obojętnie.
I wtedy zaprezentowali wyrazisty indywidualny styl.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
King Crimson "In the Court of the Crimson King"
- autor: Grzegorz Kawecki
Metallica "Master Of Puppets"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Qboot
Led Zeppelin "II"
- autor: Kajetan Pawełczyk
Dead Can Dance "Within The Realm Of Dying Sun"
- autor: Lambert
Armia "Der Prozess"
- autor: sporysz
Szacun dla Floydów za ostatni kawałek, który udowadnia, jakie piękno może mieć rock progresywny.