- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Passenger "Passenger"
Szwedzki Passenger to zespół, którego inicjatorem kilka lat temu byli Niclas Engelin, gitarzysta Gardenian, i były bębniarz Transport League, Patrik J. Sten. Właściwie jednak dopiero po dłuższym czasie cały projekt zaczął nabierać rumieńców, a to za sprawą dojścia dwóch kolejnych członków - skład grupy uzupełnił między innymi Anders Friden, wokalista In Flames. Wynikiem spotkania czwórki muzyków jest naprawdę dobry - nieco odbiegający stylistycznie od dokonań ich macierzystych zespołów - debiutancki album zatytułowany "Passenger".
Charakterystyka muzyki Passenger nie jest sprawą prostą - tworzone przez szwedzki kwartet dźwięki to ciekawa, nowoczesna metalowa hybryda, w której ścierają się różnorakie wpływy. Hybryda, która łatwo ucieka wszelakiemu szufladkowaniu, a zarazem brzmi bardzo spójnie. Na "Passenger" znajdziemy melodyjne "soilworkowe" riffy, klawiszowe, czasem trochę industrialne patenty a la Rammstein, a także garść doskonałych, chwytliwych refrenów. A wszystko zbudowane na rockowych i nu tone'owych fundamentach. W powietrzu wisi chyba adekwatne, choć składające się z teoretycznie dwóch przeciwstawnych terminów, określenie - chodzi mianowicie o pop metal. Określenie może dziwne, ale całkiem zgrabnie opisujące zawartość "Passenger", czyli jedenastu cholernie przebojowych numerów, które na długo pozostają w pamięci i ciągle kołatają się po głowie. Numerów kipiących energią, a jednocześnie pełnych przeróżnych emocji za sprawą wokalnych partii Andersa Fridena.
Szwedzki Passenger to jeden z nielicznych przykładów, a tym samym dowód, na to, iż muzyka, która niesie w sobie różne nu tone'owe naleciałości, może być ciekawa, cholernie wciągająca i nie odrzucać po pierwszych pięciu minutach. A debiutanckiego "Passenger" można słuchać właściwie prawie w kółko. To świetna płyta, godna polecenia chyba każdemu, kto chce posłuchać czegoś gitarowego, czadowego i łatwo wpadającego w ucho, ale nie brzmiącego jak radiowa papka.