zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Paragon Of Beauty "Comfort Me, Infinity"

5.10.2001  autor: Michu
okładka płyty
Nazwa zespołu: Paragon Of Beauty
Tytuł płyty: "Comfort Me, Infinity"
Utwory: This Impossible Moment; One Step into Nothingness; Yonder Thy Primrose Path, My Shuddered Face; Comfort Me, Infinity; A Drowning Day; About Glum Naiades And Idle Gods; How Futile It Seems to Sow; I Wished You Wouldn't Fall Silent
Wykonawcy: Monesol - wokal, gitara; Sol - instrumenty perkusyjne; Taisha - gitara basowa; Oliver - gitara; Andreas - gitara
Wydawcy: Prophecy
Premiera: 2001
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Ej, ktoś tu rżnie Katatonię! Pierwsze akordy nie zostawiają cienia wątpliwości, pod wpływem jakiego zespołu pozostaje Piękny Paragon. Te cztery minuty muzyki mogłyby śmiało znaleźć się na którymś z trzech ostatnich albumów Szwedów. Szczęściem dla kapeli jest, że w następnych utworach skojarzenia, choć biegnące wciąż ku Katatonii, nie są już takie jednoznaczne.

Na pierwszym albumie Paragon Of Beauty ("The Spring") muzyka jakoś specjalnie nie intrygowała, ot, takie sobie smutne granie z cięższymi gitarami i wokalem, raz to śpiewnym, raz to "rykliwym". Na "Comfort Me..." udało się zespołowi uciec od takich jasnych kryteriów. Wokalista przede wszystkim śpiewa, jedynie w bardziej ekspresyjnych momentach pozwalając sobie na odrobinę krzyku. Jego maniera wokalna przypomina miejscami śpiew Vincenta z Anathemy, jednak czasami staje się zbyt teatralna, przez co denerwująca. Cieszy mnie, iż nie użyto na tym albumie żadnych klawiszy, pianinek, brzmienie oparte zostało o cięższe gitary, a proste riffy mogły zabrzmieć pełnie i nie potrzebują "przykrycia" ich przez dźwięki klawiatur. Na płycie dominują długie, niekiedy trwające ponad siedem minut, utwory. I to one są ciekawsze, gdyż w paru krótszych piosenkach, jak wspomniałem na początku, jest zbyt epigońsko. W tych dłuższych występują partie akustyczne połączone z elektrycznymi doładowaniami, czasem brzmienie gitar zostaje zmodyfikowane przez różne efekty.

Jest to muzyka łatwo przewidywalna, nie ma tu specjalnych zmian nastroju, jest smutno, melancholijnie, czasem łagodnie, czasem ostrzej, jednak w żadnym wypadku nie ekstremalnie. To taki alternatywny rock dla smutasów, którzy lubią trochę gitarowej, nie koniecznie metalowej, ekspresji.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (68 głosów):

 
 
52%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?