- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Paradise Lost "Icon"
Każdy, kto choć trochę mnie zna, doskonale wie, co się ze mną dzieje na samą myśl o Paradise Lost. Ten zespół ma w moim sercu szczególną pozycję, jest wszystkim tym, czym żadna inna grupa być nie może. Ta Wielka Miłość narodziła się już parę ładnych lat temu i w równie namiętnej postaci przetrwała do dzisiaj. Szczególnie jeśli chodzi o czwarty akt Spektaklu...
"Lost Paradise", "Gothic", "Shades of God"... to wystarczyło do usidlenia mnie. Wiecznego usidlenia. Stałam się niepoprawną wielbicielką Wygnańców z Raju. W nienasyconym pragnieniu upajałam się płytami przeszłości, ale jakiś ukryty(?) instynkt wciąż pragnął więcej i więcej... Dlatego, gdy czwarta płyta Paradise Lost stała się faktem, moje serce od razu zaczęło bić szybciej niż powinno. A gdy to samo serce usłyszało zawartość tajemniczego "Icon"... granice mojej szerokiej przecież wyobraźni wciąż były zbyt wąskie dla pojęcia geniuszu ukrytego w TEJ MUZYCE.
Oczywiście tradycją stała się nieprzewidywalność i zaskakujący rozwój z płyty na płytę. Byłam pewna tylko jednego - znów zachwycą czymś niesamowitym, magicznym. Czymś, czego jeszcze nie było. Czymś Wielkim, co zmiażdży moją nienasyconą duszę. I rzeczywiście tak się stało. Nadszedł dzień, który od razu przekreślił wszystko to, co jeszcze przed momentem miało jakiekolwiek znaczenie. Przekreślił całą przeszłość. Już tylko jedno słowo do upadłego targało moje mroczne myśli... "Icon".
"Icon" powraca do klimatu "Gothic", a jednocześnie ukazuje rozwój muzyczny Paradise Lost. Ta płyta jest bardziej gitarowa, cały warsztat stoi na bardzo wysokim poziomie. Widać tu wyraźnie, że "Paradaje" rozwijają się z każdym rokiem. Na pierwszy plan wysuwa się coraz bardziej akcentowana perfekcja. No i zaskakująca metamorfoza w głosie Nicka Holmesa. Jego śpiew nasycony jest ekspresją, uczuciem, mrokiem, a także lekką drapieżnością. Po "growlach" pozostały tylko resztki. Nie ma to jednak najmniejszego znaczenia. Cenię (KOCHAM) tę płytę za różnorodność muzyki i nastrojów, lecz także za dojrzałość i przemyślenie. To synteza dotychczasowych dokonań grupy - hipnotyzująca mieszanka ciężkiej metalowej muzyki z gotyckimi, tajemniczymi klimatami i melancholią. Panowie powrócili do urzekających, emocjonalnych melodii, szkicowanych na solidnym metalowym podłożu ("Remembrace", "True Belief", "Widow"). Słuchając ich kompozycji można szybko zapomnieć o rzeczywistości, zdołować się do szpiku kości. Zapewni to ciężar gatunkowy, mroczne echa, wzniosłość i smutek gotyku, i uczucia, ukryte pod powłoką każdego magicznego dźwięku. Nad całością unosi się dym Tajemnicy i uduchowione Piękno. Ta płyta dotknęła Mrocznego Firmamentu, Boskiego Majestatu. Trudno to określić, sprecyzować. Trudno zdobyć się choćby na odrobinę obiektywizmu, gdy słyszy się Te zniewalające solówki Grega. czuje się i przeżywa wewnątrz siebie każde Słowo usłyszane z ust Nicka... Bez wątpienia Mackintosh to jeden z najbardziej utalentowanych, najbardziej specyficznych i najczęściej... podrabianych gitarzystów nowego metalu. Kopie mają jednak to do siebie, że przegrywają z oryginałem. Cóż, Gregorem Mackintoshem trzeba być z krwi i kości... To samo śmiało powiedzieć można o wokalach Holmesa - są jedyne w swoim rodzaju, a poza tym doskonale wtapiające się w mroczny wymiar paradajsowskiego królestwa. Zresztą tak naprawdę to cały "Icon" wymyka się jakiejkolwiek kontroli, jakimkolwiek porównaniom.
O ile My Dying Bride koi uszy melancholią i smutkiem, o ile Anathema pociąga za depresyjne zakątki podświadomości, o tyle Paradise Lost wciąga Pięknem i Głębią kompozycji ("True Belief"). "Icon" to dalszy etap wędrówki po ciemnym królestwie. To też szczyt Mrocznej Góry, Tron Ciemnego Majestatu. Apogeum doskonałości, DZIEŁO, po którym trudno było oczekiwać czegoś większego. Bo takie rzeczy jak "Icon" zdarzają się tylko raz w życiu...
Piszesz dokładnie to co myślę. Jesteśmy z tego samego pewnie pokolenia.
Do tego myślę, że metal miał w Polsce swój rozwój właśnie dzięki mojemu regionowi - Śląsk. To tu było najwięcej metalu, koncertów, ludzi którzy tego słuchali.
Właściwie jak sobie teraz przypominam, to np. w 95 wszyscy moi znajomi słuchali metalu.
Piękne to było.
A po tylu latach - ta płyta rozkłada mnie tak samo. Jest kategoria płyt, które wzięłoby się w kosmos na wieczne nigdy, albo zawsze.... Jest Tool z "Aenimną" i pare innnych. I jest i "Icon".
Klękam, jak tego słucham
Hejt mi
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Tiamat "Wildhoney"
- autor: Miki(S)
- autor: Raf
Iron Maiden "Brave New World"
- autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
- autor: piolo
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Piotr Legieć
- autor: Rafał "Negrin" Lisowski
- autor: Marcin Bochenek
Burzum "Hvis Lyset Tar Oss"
- autor: Aranath
Death "The Sound of Perseverance"
- autor: Rock'n Robert
- autor: Sanitarium
Po zachwycie nad (zakupionym na licencyjnej kasecie) SoG bez chwili wahania wydałem zaraz po premierze prawie całe stypendium na CD Icon. A zakup CD w tym, moich, czasach, był wyrazem najwyższego uwielbienia. Nie tylko, chociaz tez, ze względu na cenę CD tym czasie.
Mojego rozczarowania nie zapomnę do dzisiaj. I to nie to, ze byłem zabetonowany w metalu. To był akurat czas, kiedy wychodziłem z tego ,getta' . Słuchałem juz Dead Can Dance, Camel i Marillion. Ale tego nie zdzierżyłem.
Potem po premierze DT przypadkowo usłyszałem w radio (!) numer z tej płyty. Poznałem ich oczywiście. Tu juz nie doprowadzili mnie do rozpaczy, tylko wywołali uśmiech. Ale raczej smutny.
Próbowałem wrócić do tego po latach (wiadomo- młodzieńcze emocje, moze sie myliłem). Sa momenty, ale zeby tak sie zachwycać?
Tak obserwuje z boku. To prawie kult. Nie rozumiem, ale szanuje.
A do Shades of God i od The Plague Within (moze nawet od Tragic Idol) uwielbiam