- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Paradise Lost "Gothic"
Paradise Lost... - na samą myśl o tym zespole dostaję gorących wypieków, a moje serce przeszywa dreszcz emocji. Trudno mi jakoś precyzyjniej określić TEN wyjątkowy stan ducha, który rodzi się we mnie podczas obcowania z TĄ Sztuką. Wiem jednak, że każdy kto upadł do stóp rajskiego majestatu, przeżył dokładnie to samo. Bo w tym zespole tkwi magia, urzekający czar, diabełek, który bez skrupułów skrada serca zagubione w otchłani łez i bólu. I nie ma znaczenia, że obecnie to trochę inny zespół, jakby mniej gitarowy. Bo o Mistrzach nigdy się nie zapomina. Tym bardziej, gdy zawdzięcza się im nowy rozdział w historii metalu. Najpiękniejszy rozdział...
Wszystko zaczęło się w 1990 roku, kiedy to świat upadł pod ciężarem debiutu Angoli "Lost Paradise". Znudzeni tradycyjnym death metalem nagrali album, który bardziej niż muzykę przypominał ból dokładnie miażdżący wszystkie myśli i uczucia. Brzmiał jak wołanie zaginionych cmentarzy... Od razu ukazał Paradise Lost jako oryginalną, nietuzinkową grupę, która ma szansę zdetronizować mistrzów agresywnego i ultraszybkiego death metalu... I rzeczywiście tak się stało. Kolejna płyta okazała się totalnym przełomem nie tylko w muzyce Angoli, ale też, może nawet przede wszystkim, w stylistyce ciężkiego grania. Bo jeśli "Lost Paradise" był innowacją na metalowym horyzoncie, to czym jest "Gothic"? Czy w ogóle znalazłyby się słowa, które choć w minimalnym stopniu mogłyby oddać wielkość TEJ Sztuki? Nie sądzę. Przecież nawet najbardziej szeroka wyobraźnia ma swoje granice...
"Gothic" powalił mnie faktycznie na kolana. To było rewolucyjne i ta rewolucja przetrwała - do dziś to jedna z ważniejszych "klimatycznych" płyt muzyki metalowej. Śmiałe zastosowanie orkiestralnych klawiszy i głosu kobiecego było szokujące w parze z ciężkimi gitarami i deathowymi pomrukiwaniami Holmesa. Nikt wcześniej nie odważył się grać w TEN sposób, może tylko Celtic Frost na "Into the Pandemonium", ale to też nie było to. Paradaje w urzekający sposób połączyli brutalność z delikatnością, wyśnione piękno z realizmem, ból z... rozpaczą. Obok smutku istnieje tu jednak chwilowe szczęście, możliwość sycenia się atmosferą samotności. Muzycznie to ciężki album, ale plany tworzone przez klawisze i żeński wokal dodają do tego jakby rozmarzenie i radość (pozorną...). Nikt nawet przez ułamek sekundy nie przypuszczał, że to może być nowe oblicze Paradise Lost. I nikt nie przypuszczał, że ta płyta do początek nowej fali muzycznej, stanie się bezpośrednią inspiracją dla wielu (bardzo wielu...) młodszych kapel.
"Gothic" to taka rozmarzona, orkiestralna płyta - rewolucyjna i bardzo świeża. W dniu swych narodzin uszła niepostrzeżenie. Tylko nieliczni poczuli jej głębię i piękno. Większość nadal wolała upajać się dźwiękami bardziej brutalnych grup. A Paradise Lost w tę brutalność wplótł suitę niepokoju, tajemnic i gotycką atmosferę. Ten album otworzył wrota nowemu, obecnie niezwykle popularnemu gatunkowi - doom/gothic. I tak naprawdę "Gothic" został doceniony wtedy, gdy minęła era agresji i wściekłości, a na jej miejscu pojawiły się "klimaty". Ale ze mną było inaczej. Pokochałam to DZIEŁO od początku. Pokochałam za śmiałą zmianę. Za "Gothic", "Eternal", "The Painless", "Silent" i "Desolate". Pokochałam za wszystko. To na pewno najważniejsza płyta Paradajsów. Nie najlepsza, ale najważniejsza. Za niespotykane Piękno, głębię i mrok. Za rozpacz nocy, której cień na zawsze spoczął w moim sercu.
Eternity Anathemy można dać 9/10
Bawię się w komentowanie tylko dlatego, że opinie innych forumowiczów pozwalają inaczej spojrzeć na temat.
Wiele dobrych płyt przegapiłem i dopiero pozytywne recenzje skłoniły mnie do ich przesłuchania.
dla mnie się Gothic w ogóle nie zestarzał, pewnie dlatego że mniej lub bardziej regularnie, kilka razy w roku go słucham.
Muzyka to nie chleb, nie ma tak że jest nieświeża.
Paradise Lost "Gothic", to pierwsze połączenie deathowego growlu z czystym kobiecym śpiewem? Cóż za ignorancja! Szwedzki doom metalowy zespół Stillborn dokonał tego wcześniej, bo w 1989 roku na albumie "Necrospirituals" w utworze "Flesh For Iesus". Co do "Gothic", to płytka niczego sobie, ale prawdziwa moc, to "Lost Paradise".
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Tiamat "Wildhoney"
- autor: Miki(S)
- autor: Raf
Metallica "Ride The Lightning"
- autor: Lucas Cosac
- autor: Mysiak
- autor: Tomasz Kwiatkowski
Sepultura "Chaos A.D."
- autor: Woland
Death "The Sound of Perseverance"
- autor: Rock'n Robert
- autor: Sanitarium
Moonspell "Wolfheart"
- autor: Pablo
- autor: szalony KaPelusznik
ale sama płyta ma niewiele wspólnego z tym nurtem. Nazwa się spodobała i tyle.
PL nigdy nie grali metalu gotyckiego, to taki paradoks. Zawsze grali doom, a potem depeche/indie lub korn/doom :)