zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku poniedziałek, 25 listopada 2024

recenzja: Pantera "The Great Southern Trendkill"

6.01.2003  autor: Miłosz T. Myśliwiec
okładka płyty
Nazwa zespołu: Pantera
Tytuł płyty: "The Great Southern Trendkill"
Utwory: The Great Southern Trendkill; War Nerve; Drag The Waters; 10's; 13 Steps To Nowhere; Suicide Note Part I; Suicide Note Part II; Living Through Me (Hell's Wrath); Floods; The Underground In America; (reprise) Sandblasted Skin
Wykonawcy: Dimebag Darrell - gitara; Philip Anselmo - wokal; Rex Brown - gitara basowa; Vinnie Paul - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Eastwest
Premiera: 1996
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 6

Ta płyta to pogłębienie wszelkich dobrych i złych tendencji, jakie narodziły się na "Vulgar Display Of Power", a mutanta zyskały w postaci "Far Beyond Driven". Tyle że "Vulgar..." to było wydawnictwo - nie ma co ukrywać - wybitne, "Far..." stanowiło jego logiczną konsekwencję i w sumie też trudno się czepiać tej płyty, zaś już "Trendkill" to jednak nie ten kaliber.

Słychać, że muzyka ekipy nieco się już na tym albumie rozjeżdża. Panowie nie bardzo wiedzą, za co się łapać i choć jest to wszystko jeszcze porywające, to mamy pierwsze zwiastuny obniżki formy, która to obniżka znalazła swe dobitne ucieleśnienie na późniejszym "Reinventing The Steel". Na "Trendkill" sama muzyka wydaje się być w porządku, niemniej wkrada się pomału tu i ówdzie trochę bałaganu. Za najbardziej wyrazisty przykład niech służy numer "Suicide Note", pocięty na dwoje - pierwsza część to melancholijna ballada na głos, gitarę akustyczną i klawisze, druga zaś to ekstremalne tempo, pęd, zgiełk i nota bene fajny riff na wiośle. Recenzent "Tylko Rocka" napisał ongiś o tym zabiegu, że świadczy on o niezłej schizofrenii. Coś w tym jest.

Na "Trendkill" mamy ugruntowanie trendu (zbieżność nazw przypadkowa) pod nazwą "Pantera i ballady". Co ciekawe, to akurat bardzo mocne fragmenty tej płyty. Takie "10's", jakby je wydać na singlu, mogłoby zrobić pewną karierę, choć z drugiej strony Piękny Filip śpiewa tam zbyt rozdzierająco jak na wytrzymałość miłośników list przebojów. "Floods" byłoby fajne, gdyby nie nachalny, właśnie schizofreniczny przerywnik, gdzie giną melodie, perkusja łupie, gitary jęczą i totalnie nie wiadomo, o co idzie. To rzecz symptomatyczna dla tej płyty - chłopaki boją się chwytliwych, energetycznych motywów, więc przeplatają je "wałkami". Udziwniają to, co już dziwne albo to, co akurat udziwniania nie potrzebuje. Część numerów jest zrobiona na zasadzie: pogramy trochę tego, potem trochę tego, potem trochę tego i jeszcze coś innego na koniec. Tak powstał np. "13 Steps To Nowhere" (to akurat nie ballada), gdzie kapitalna, perkusyjna fraza poparta naprawdę dobrym riffem po jakimś czasie po prostu poległa, gdyż dolepiono do niej rzeczy z zupełnie innych bajek. Co się jeszcze tyczy ballad, to trzecią z nich jest wspomniane "Suicide Note Part I", rzecz niby prosta, ale gdy się wsłuchać, okazuje się całkiem niebanalna i w sumie potrzebna - na pewno jest to numer ciągnący album w górę.

Takim kawałkiem jest także "Living Through Me" - świetne riffy, fajna konstrukcja (do pewnego momentu), dynamika na poziomie. No i jednak ten niepotrzebny syntezatorowy wtręt... Nieźle też wypada singlowe "Drag The Waters", taki następca "I'm Broken" z "Far Beyond Driven". Swoim życiem żyje "War Nerve" - trudno się go czepiać, to taka klasyczna teksańska jazda. Dziwna jest końcówka płyty - dwa ostatnie kawałki zlepiono w jeden, gdzie już niestety mnożą się niekonsekwencje, choć samo otwarcie jest bardzo do rzeczy. W ten sposób przechodzimy do momentów mniej różowych... "Suicide Note Part II" - jak wspomniałem, niezła robota na gitarze, ale katastrofa jako całość. Panowie grali szybko i głośno przez dwie minuty, aż im przeszło i zaczęli mendzić w totalnie inny deseń, kompletnie nieprzystający do pierwotnego klimatu. Ten sam drenaż przeszedł kawałek tytułowy, tyle że tam nie ma mendzenia - "druga część" tego utworu to po prostu solo Darrella z dobrym riffem pod spodem.

Gitarowa robota to w ogóle ewidentny plus tego wydawnictwa. Mnie osobiście Dyzio Darrell zmiażdżył patentami z "Floods" - kurde, ale to żre wszystko! Genialna gitara akustyczna w części zasadniczej, znakomite solo, piękna przejmujca koda na bardzo nietypowym, "niedarrellowskim" brzmieniu. I tylko podjazd do głównego sola mnie rozbawił - na bardzo "grzecznym" podkładzie sekcji zabrzmiało to jak Dimebagowa trawestacja stylu The Eagles albo nawet Guns N'Roses... Poza tym jest bardzo fajnie - dużo dobrych, rasowych gitar znajdziemy chociażby w "The Underground In America" i "Sanblasted Skin"; nie brak tam chwilami bardzo sympatycznych, "tłustych" riffów (główny temat drugiego z tych numerów) i zabawnych (ale w dobrym stylu) solówek. Brzmi to wszystko też do rzeczy i na poziomie - słychać wszystko jak trzeba.

"The Great Southern Trendkill" to płyta już nie tak poukładana jak poprzedniczki. Robi chwilami naprawdę dobre wrażenie, lecz właśnie szkoda, że tylko chwilami. Jako całość raczej przekonuje, ale też bez przesady. Słychać pewne maniery kompozycyjno-aranżacyjne, które na razie przeszkadzają tylko trochę; później jednak zaczną przeszkadzać coraz bardziej, co uwidacznia album "Reinventing The Steel". W każdym razie "Trendkill" można jeszcze polecić, choć też już raczej tylko fanom. Polecam zatem.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Pantera "The Great Southern Trendkill"
metal_millitia (gość, IP: 31.174.33.*), 2015-04-15 16:50:26 | odpowiedz | zgłoś
Na tym polegal dramat pantery swiat nie zrozumial ich najwiekszego dziela
jestem za - a nawet przeciw
Panterfaust (gość, IP: 83.4.171.*), 2011-07-07 23:03:04 | odpowiedz | zgłoś
Żeby było jeszcze śmieszniej to ja zacząłem słuchać Pantery płyta po płycie właśnie od TGST a nie od CFH (wcześniejsze glamowe płyty pomijam :)
i najbardziej zapadła mi w pamięć właśnie przez owe poplątanie, ballady świetne plus energetyczne kawałki rodem z piekła.

Według mnie płyta jest numero uno w dorobku zespołu, choć imo nie mieli słabego wydawnictwa w składzie z Anselmo - cytat Dime'a na koniec: Cztery ciała ale jeden łeb :)
autor=żopa
ddddddsa (gość, IP: 178.42.209.*), 2011-07-07 20:29:20 | odpowiedz | zgłoś
..."Genialna gitara akustyczna w części zasadniczej, znakomite solo...

otóż drogi znawco i wybitny krytykyku muzyczny, we Floods Dime używał elektryka na cleanie a nie akustyka.
recenzja ?
ufopunk (wyślij pw), 2009-12-12 13:41:18 | odpowiedz | zgłoś
człowieku ty pojęcia o muzyce nie masz, złap się sam za gitarę zamiast rozkminiać podejście Dime'a do solówki, płyta zajebista jest
Kto pisał recenzje?
Twój stary (gość, IP: 83.3.134.*), 2009-07-22 15:47:49 | odpowiedz | zgłoś
Ten kto to pisał chyba słucha opery, O "bałagan" im chodziło , bo to thrash ,
a nie pink floyd.
cxzcxz
cxzcxz (gość, IP: 83.6.178.*), 2009-03-08 22:48:46 | odpowiedz | zgłoś
autor...kombinujesz, płyta jest zajebista
???
elv (gość, IP: 87.205.54.*), 2009-02-25 16:45:00 | odpowiedz | zgłoś
Co Ty gadasz, najlepsza płyta Pantery (również najbardziej ekstremalna).

Oceń płytę:

Aktualna ocena (357 głosów):

 
 
87%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Metallica "Master Of Puppets"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Qboot

Death "The Sound of Perseverance"
- autor: Rock'n Robert
- autor: Sanitarium

Machine Head "Burn my eyes"
- autor: Mysiak

Acid Drinkers "Verses of Steel"
- autor: Lubek
- autor: don Corpseone

Slayer "Christ Illusion"
- autor: Szymon Wroński

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?