- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Ozzy Osbourne "Ozzmosis"
Ponad półtora roku po ukazaniu się rzekomo ostatniego albumu Ozzy'ego - "Live And Loud" - pan Osbourne ogłosił światu, że nie potrafi żyć bez muzyki i wraca do śpiewania. Wzbudziło to ogromne zdziwienie i zamieszanie w światku muzycznym, wielu fanów było wściekłych i niezadowolonych z decyzji Ozzy'ego (nie na długo), ale skoro MJ mógł wrócić do koszykówki i nadal wygrywać wszystko to, co było do wygrania, to czemu OO nie mógłby wrócić do muzyki? Tym bardziej, że po długiej kuracji raz na zawsze pozbył się on problemów z alkoholem i narkotykami...
Pracę nad nowym albumem Ozzy rozpoczął wraz z wirtuozem gitary Stevem Vai. W bardzo krótkim okresie napisali razem ponad 40 piosenek i kiedy wszyscy byli przekonani, że to właśnie Vai zagra na gitarze na nowym albumie, na horyzoncie pojawił się facet, którego przedstawiać nie trzeba - Zakk Wylde. Kiedy tylko dowiedział się, iż Ozzy nagrywa nowy album, porzucił własny zespół Pride & Glory, aby po raz kolejny wspomóc swojego Mistrza. Ozzy chciał, żeby Zakk i Steve wspólnie nagrali parite gitarowe, jednak nie zgodziła się na to wytwórnia i w tej sytuacji pozostał tylko Wylde. Po wielu długich i ciężkich negocjacjach Ozzy namówił do wzięcia udziału w sesji nagraniowej Geezera Butlera i Deena Castronovo. Skład zespołu prezentował się więc imponująco, a nie możemy jeszcze zapominać o Ricku Wakemanie, który nagrał partie klawiszy.
Imponujący jest też sam album. Po raz kolejny Ozzy zaskoczył wszystkich, efekt końcowy przerósł bowiem najśmielsze oczekiwania najwierniejszych fanów... "Ozzmosis" jest zdecydowanie najlżejszym i najspokojniejszym albumem Osbourne'a, a jednocześnie najbardziej osobistym i melancholijnym. Podobno w czasie trwania sesji nagraniowej Ozzy poważnie zachorował, a jeden z lekarzy źle postawił diagnozę i przepowiedział rychłą śmierć króla heavy-metalu. Znalazło to odbicie w bardzo smutnych, lecz jednocześnie pięknych tekstach poświęconych żonie ("I Just Want You", "See You On The Other Side"), synowi ("My Little Man") i córce (odrzut z albumu "Aimee"). Pozostałe teksty, może z wyjątkiem "Perry Mason" i "Ghost Behind My Eyes", to opowiadanie Ozzy'ego o samym sobie, swoim "wnętrzu" i charakterze.
Warto zwrócić uwagę na niezmiennie doskonałą formę wokalną Ozza. Mimo 47 lat na karku, jego głos wciąż robi ogromne wrażenie. Słychać, że ten facet po prostu się nie starzeje i śpiewa z takim samym zaangażowaniem i energią jak 25 lat wcześniej na pierwszym albumie Black Sabbath. Natomiast, jeżeli chodzi o instrumentalistów, Zakk tradycyjnie trzyma bardzo wysoki poziom, a Geezer (którego bas ma zaskakująco dużo "do powiedzenia") i Deen po prostu nie są w stanie zagrać słabo, czy schrzanić utworu.
Album zaczyna się mocnym uderzeniem - utworem "Perry Mason". Jest to świetny "kawałek" z cudownym klawiszowo-gitarowym wstępem, doskonałym melodyjnym riffem i rewelacyjnym refrenem. Tradycyjnie Zakk popisuje się świetnym solem, a Ozzy pełnym energii i czadu wokalem. Po prostu kolejny osbourne'owski klasyk! Z mocniejszych kawałków mamy jeszcze równie udany "Thunder Underground" z superciężkim thrashowym riffem i kolejnym łatwo wpadającym w ucho refrenem oraz równie "ciężki", chociaż już nie tak porywający, "My Jekyll Doesn't Hide" z hendrix'owskim poczatkiem, bardzo fajnym riffem i jedną z najlepszych (a na pewną najlepszą na "Ozzmosis") solówek Zakka.
Pozostałą część albumu wypełniają same ballady i quasiballady, co jednak nie znaczy, że jest nudno - wręcz przeciwnie. Takie piosenki jak "I Just Want You" z przepięknym tekstem (chyba jeden z najlepszych tekstów Ozzy'ego), wokalem i refrenem, czy "See You On The Other Side" z cudowną linią melodyczną (ach ten bas...), eksplodującym refrenem i solówką - to jedne z najpiękniejszych ballad, jakie kiedykolwiek napisano. Nie możemy zapominać jeszcze o: "My Little Man" (jedyny utwór napisany przez duet Osbourne/Vai, który znalazł się na albumie), który stanowi rodzaj ostatniej woli ojca i pożegnania z synem, "Tomorrow" o budowie podobnej do "See You On The Other Side", jednak z zupełnie innym refrenem (Ozzy niesamowicie się wydziera) oraz "Old L.A. Tonight" ze świetnym fortepianowym motywem w roli głównej.
Na deser zostały nam "dwa kawałki" - napisane przez trio Osbourne/Hudson/Dudas - "Ghost Behind My Eyes" i "Denial". Są to dosyć dziwne utwory i na poczatku stanowią ciężki orzech do zgryzienia, jednak jeżeli przysłuchamy się im uważniej, okazuje się, że to naprawdę świetne piosenki... a "Ozzmosis" to naprawdę świetny album. Bardzo nietypowy w porównaniu z wcześniejszymi dokonaniami Ozza, jednakże jaki piękny. Gorąco polecam każdemu. Zapewniam, że spodoba się zarówno fanom ciężkiego grania, jak i tym, którzy lubią lżejsze i słodsze odmiany muzyki.
brzmienie No more tears rzeczywiście jest lepiej dopracowane, bo to właściwie kontynuacja.
Ale jednak wolę Ozzmosis.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Judas Priest "Painkiller"
- autor: Sinner
Black Sabbath "Sabbath Bloody Sabbath"
- autor: Elwood
Iron Maiden "Brave New World"
- autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
- autor: piolo
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Piotr Legieć
- autor: Rafał "Negrin" Lisowski
- autor: Marcin Bochenek
Metallica "...And Justice For All"
- autor: Didejek
Slayer "Seasons in the Abyss"
- autor: Woland