- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Overkill "Ironbound"
Po przeczytaniu kilku recenzji "Ironbound" w drukowanych magazynach i webzinach można się poczuć jak w żelaznym uścisku. Wszędzie same ochy i achy. Wiadomo, Overkill ekipa solidna, od lat wraz z Testament i Exodus wymieniana w rozszerzeniach wielkiej czwórki thrashu. Skąd jednak nagle taka bomba? A jest to bomba na miarę nazwy wytwórni, która to wydała. Być może zaważyło to, że przy płycie z zespołem współpracował Peter Tagtgren. Niby zajął się tylko miksem, ale te "tylko" sprawiło, że "Ironbound" brzmi znacznie lepiej niż poprzedni album, zatytułowany "Immortalis", który przecież do kiepskich też nie należał. Swoje pewnie zrobiło też to, że to już druga płyta obecnego składu i zapewne ekipa z New Jersey jest teraz lepiej zgrana. A może duet autorski Blitz - Verni był "Under Influence"? Thrash jako połączenie heavy metalu i punka to gatunek, pod jaki zawsze podpinano Overkill. Myślę, że na "Ironbound" jest nieco więcej niż zwykle heavy metalu w tej thrashowej zupie. Do stylu Overkill przesiąknęło przez lata także sporo wpływów hardcore a'la Biohazard czy panterowych naleciałości. Tego także jest ciut mniej niż na ostatnich płytach. Wszystko to sprawia, że nową płytę Blitza i spółki możemy postawić bliżej genialnej "Horrorscope" (początek "The Goal Is Your Soul" coś wam przypomina?) niż np. późniejszej "Necroshine".
Klip promujący płytę nakręcono do kawałka "Bring Me the Night". Nie jest to numer reprezentatywny dla całej płyty, ponieważ słychać tu szczególnie sporo wpływu zacnego Motorhead. Faktem jednak jest, że piosenka ta to hiperenergetyczne krzesanie iskier. Tu i ówdzie znajdziemy potwierdzenie, że DD Verni wychował się na Black Sabbath, np. riff wchodzący po tajemniczym początku w kawałku "The Green And Black" to dziecko klasycznego riffu z "Children Of The Grave". Kapitalny, ale już bardziej w stylu wczesnego Iron Maiden, jest riff po solówce w "Endless War". Nie jest jednak tak, że Overkill składa swoje numery z zerżniętych pomysłów. Po prostu nie urwali się z sufitu. Zresztą na "Ironbound" są znaki szczególne tej kapeli powodujące, że nie ma bata, aby pomylić ich z kimś innym. Po pierwsze głos Blitza, jeden taki na planecie Ziemia. Wredny jak zwykle, ale melodyjny, do tego mocny i z wyczuwalną pasją. Po drugie chłodne brzmienie basu DD Verniego, którego nie trzeba wyławiać uszami, bo jest świetnie słyszalny. Wreszcie motoryka riffów typowa dla tego zespołu.
Poziom energii, jaka bije od piosenek na "Ironbound" jest... oooooogromny. Duża w tym zasługa Rona Lipnickiego. Możliwe, że przy nagrywaniu tej płyty wypocił tyle, że można by wypełnić zbiornik retencyjny elektrowni Konin. Aranżacje są rozbudowane, jak na rasowy thrash przystało. Już w pierwszym kawałku na płycie jest zatrzęsienie motywów, a do tego jeszcze świetne solo gitary na zmiennym podkładzie. W ogóle gitary tną bez zarzutu, a solówki Linska są inteligentnie zagrane. Rzućmy uszami na jeden z najzacniejszych na płycie utworów, a mianowicie "Give A Little": łeb urywa już od początku, refren bajka, nie da się usiedzieć, walec na zwolnieniu i nagle limo pod okiem, bo wchodzi solo i powraca naparzanka, potem rozlanie napięcia i ponowne narastanie. Jak kiedyś będą zajęcia fitness dla chcących uprawiać zaawansowany taniec pogo, to ten numer będzie jednym z kawałków instruktażowych.
Okładkę zaprojektował Travis Smith, który już wcześniej tworzył dla Overkill. W Polsce znany jest m.in. ze swoich prac dla Opeth czy Katatonii. Ponownie trafił w dziesiątkę, bo obrazek świetnie pasuje do muzyki i zawiera charakterystyczną uskrzydloną czachę.
Cała płyta "Ironbound" to strzał w dychę. Dla fanów Overkill to pozycja obowiązkowa do posiadania, a dla całej reszty obowiązkowa do przesłuchania, żeby sobie uświadomili moc thrashu ze wschodniego wybrzeża. Amen.
Po dzisiejszymi,maratonie overkilowym,jednak stawiam wyżej Electric Age niż recenzowany album.
Ale fakt.
Od Ironbound niezwykle równy poziom.
Zaraz będzie 15 lat za*ebistych płyt.
Oni obecnie są jak Motorhead.
No są po prostu nie do zajechania.
Materiały dotyczące zespołu
- Overkill
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
Decapitated "Carnival Is Forever"
- autor: Megakruk
Vader "Welcome To The Morbid Reich"
- autor: Megakruk
Fear Factory "Mechanize"
- autor: Megakruk
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667