- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Orphanage "Inside"
Orphanage po raz pierwszy usłyszałem w jakiejś knajpce. Moją uwagę zwrócił wtedy ciekawy utwór, w którym ostrym gitarom i klawiszom towarzyszył niby-chór mnichów... Przeprowadziłem krótki wywiad z właścicielem lokalu i dowiedziałem się, jaki zespół jest odpowiedzialny za tę kompozycję. Wkrótce udałem się do sklepu, gdzie nabyłem jedyną dostępną płytkę grupy. Jak się później okazało, nie zawierała ona zasłyszanego przeze mnie wcześniej utworu, jednak materiał jest na tyle interesujący, że postanowiłem napisać niniejszą recenzję, by fanom metalu przybliżyć nieco Orphanage.
Zacznę od tego, co w pierwszej kolejności porusza zmysły, czyli od okładki. Stwierdzenie, iż jest dziwna i ciekawa zarazem, najlepiej wyraża jej charakter. W sumie nie sugeruje ona niczego, nie zawiera żadnych potworków czy symboli, które miałyby tworzyć jakiś klimat, jest po prostu dobrym graficznie projektem. Jedynie tytuł płyty i tytuły utworów zdają się uzmysławiać, iż kompozycje traktują o życiu - od momentu poczęcia aż po grób.
A teraz czas na zawartość. Muzycznie Orphanage jest dość niekonwencjonalny. Skąd taki wniosek? Ponieważ łączy w sobie kilka stylów muzycznych, co nie pozwala zaszufladkować go, ani też jednoznacznie stwierdzić, czy gra muzykę lekką, łatwą i przyjemną, czy też brutalną i agresywną. Najlepszy w tym przypadku będzie złoty środek, którym myślę będzie kilka zdań napisanych poniżej.
By nakreślić w myślach obraz Orphanage, należy wyobrazić sobie ostre (ale niekoniecznie szybkie) gitary, grające w takt praktycznie typowych dla hard core'a riffów, z dosyć interesującymi klawiszami w tle (jednak bez specjalnej wirtuozerii czy pompatyczności charakterystycznej dla symfonicznego blacku), do tego dosyć dobry growling i naprawdę niezłe żeńskie oraz miejscami męskie wokale.
Na pierwszy rzut ucha dosyć dziwna to mieszanka, jednak na tyle wciągająca, iż przez okrągły tydzień nie potrafiłem wyciągnąć płyty z odtwarzacza (i to na pewno nie dlatego, że szuflada nie chciała wyjechać :) ). Jest w tej muzyce dosyć specyficzny klimat, tworzony głównie przez niesamowicie ciężkie gitary, w które niezwykle umiejętnie zostały wplecione keyboardy i wokale, mimo iż tematem przewodnim płyty "Inside" jest... życie z naciskiem na jego początkową fazę, czyli dzieciństwo. To nie wydaje się tworzyć tak mrocznej atmosfery, jak pejcze, skóry, lateks, pentagramy, czarne msze i inne "standardy" metalowe. Jedyne, co budzi nieco zastrzeżeń (choć i tak naprawdę niewiele), to jakość nagrania. Jednak to zapewne efekt supernagrań Dimmu Borgir "Puritanical Euphoric Misanthropia" czy Cradle of Filth "Bitter Suites To Succubi", które moim zdaniem mogą śmiało kandydować do miana wyznaczników jakości produkcji dla muzyki metalowej. I nie chodzi o to, że "Inside" nagrane jest słabo, tylko po prostu nie jest tak suuuper jakościowo, jak Dimmu...
Na koniec pozostaje mi tylko polecić płytę "Inside" Orphanage, to bardzo dobry materiał, który, jak każdy fan tego gatunku muzyki oczekuje, nie jest zbiorem hitów na lato, a wręcz przeciwnie - kompilacją utworów, które wraz z upływem czasu nie tylko nie tracą na wartości, lecz nawet zyskują, utworów, które w trakcie słuchania pozwalają tak na wyładowanie agresji, jak i na melancholijną podróż w uśpione zakamarki umysłu, gdzie czają się marzenia...