zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 21 grudnia 2024

recenzja: Opeth "Watershed"

30.11.2008  autor: Tomek "BlaKcThrone" Jałukowicz
okładka płyty
Nazwa zespołu: Opeth
Tytuł płyty: "Watershed"
Utwory: Coil; Her Apparent; The Lotus Eater; Burden; Porcelain Heart; Hessian Peel; Hex Omega
Wykonawcy: Mikael Akerfeldt - wokal, gitara; Martin Axenrot - instrumenty perkusyjne; Per Wiberg - instrumenty klawiszowe; Martin Mendez - gitara basowa; Frederik Akesson - gitara; Natalia Lorichs - dodatkowy wokal
Wydawcy: Roadrunner Records
Premiera: 2008
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Odejście z Opeth Petera Lindgrena, przez lata obok Mikaela Akerfeldta jednego z filarów zespołu było dla wielu fanów sporym zaskoczeniem, ale jak się okazuje, w żadnym razie nie przełożyło się w negatywny sposób na wartość muzyczną nowego dzieła Szwedów.

Nagranie muzycznego tandemu "Deliverance" i "Damnation" wyniosło Opeth na szczyt popularności, ale jednocześnie doprowadziło do pewnej skrajności, którą było nagranie dość nijakiej płyty "Ghost Reveries". Zaskakująca analogia, ale w podobnej pułapce wydawał się znajdować Steven Wilson po nagraniu przez Porcupine Tree albumu "Deadwing". Na "Fear of Blank Planet" pokazał jednak , że jego formuła grania nie została jeszcze wyczerpana. A co na to Akerfeldt? Podobnie: ku uciesze fanów i nie tylko nagrał płytę, która jest dla twórczości Opeth tym, czym dla Porcupine Tree "Fear of Blank Planet", - próbą redefinicji fenomenu muzycznego Opeth. Dokonaną z doskonałym skutkiem, należy dodać.

Płytę otwiera akustyczny kawałek "Coil" zaśpiewany przez Akerfeldta w duecie z Nathalie Lorichs. Muzycznie przypomina akustyczne fragmenty "Morningrise", ale warto odnotować pewien krok naprzód, za który można uznać świetny głos wokalistki. Zatem już od samego początku jest dobrze. "Heir Apparent" rozpoczyna się potężnie i bez ogródek jest to najlepszy kawałek na płycie i właściwa definicja nowego stylu Opeth. "The Lotus Eater" to utwór bardzo w stylu poprzedniej płyty, potężny, ale jednak na wskroś przebojowy, z przewagą czystych wokali nad growlingiem. Akerfeldt, począwszy od przecudnego "To Bid You Farewell", ma niezwykły talent do pisania zgrabnych, chwytających za serce ballad, tak jest i tym razem. "Burden", o którym mowa, to jakby opethowa wersja "Nights In White Satin" The Moody Blues, z przepięknie wplecionymi melotronami i hammondami, klimatycznym wokalem i przede wszystkim wspaniałymi solówkami gitar. Piękna kompozycja, ale jest to też pewna granica pomiędzy muzycznym artyzmem, a popową miałkością. "Porcelain Heart" muzycznie wędruje znów w okolice albumu "Morningrise", gdzie swoboda w przechodzeniu z ostrych death metalowych fragmentów w te pochodzące wprost z krainy łagodności wydaje się wręcz nieprawdopodobna, ale doskonale wpisuje się w zamysł całości. "Hessian Peel" to w dużej części spokojny melancholijny kawałek ze ślicznymi klawiszami w tle, który powoli nabiera mocy, i wybucha z pełną mocą w finale, by potem, wraz z ostatnią na płycie kompozycją "Hex Omega" powoli ulegać wyciszeniu, nie będąc jednak pozbawionym mocniejszych akcentów.

Opeth nagrał jeden z ciekawszych niewątpliwie albumów w swojej karierze. Po nieco słabszej "Ghost Reveries" Akerfeldt i spółka potwierdzili swoje miejsce w absolutnej czołówce współczesnej sceny, a że już nigdy nie powrócą w pełni do czasów, gdy nagrywali swoje genialne płyty dla Candlelight Records, to inna sprawa. Pewnie dla fanów, którzy poznali zespół na wysokości "Blackwater Park" nowa płyta może być niedużą, ale jednak oznaką niemocy, tak dla wszystkich innych to kolejny bardzo dobry album tego, swego czasu, niezwykle oryginalnego zespołu. Nie gorąco, ale polecam.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Opeth "Watershed"
pik (gość, IP: 79.184.158.*), 2017-07-12 13:56:14 | odpowiedz | zgłoś
ja już dawno nie słuchałem żadnego Opetha ale przed koncertem w Parku Sowińskiego coś tam sobie przypomnę ;)
re: Opeth "Watershed"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2017-07-13 16:45:22 | odpowiedz | zgłoś
Bilecik już sobie czeka w szufladzie do sierpnia :)
re: Opeth "Watershed"
jarema37 (wyślij pw), 2017-07-13 17:50:27 | odpowiedz | zgłoś
Praktycznie cały skład mi pasuje, jak rzadko. Zatem do zobaczenia w sierpniu :)
re: Opeth "Watershed"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2017-07-13 22:31:38 | odpowiedz | zgłoś
Dajcie jakiś kontakt na priva to wypijemy browarka w przerwie.
re: Opeth "Watershed"
universalmind44 (gość, IP: 212.149.48.*), 2017-07-10 17:47:02 | odpowiedz | zgłoś
metalika skonczyla siem na kilemol.
a to nie to forum.
plyta zajebista bez slabych elementow.
wszystko ma swoje miejsce i czas.
to dla tych, ktorzy wiedza ze wszystko ma wiecej niz jeden kolor.
buziaki.
piękna płyta
mariano (gość, IP: 87.204.126.*), 2011-08-31 21:06:49 | odpowiedz | zgłoś
Pisałem o niej w 2008 r. naprawdę jest przepiękna , taki Opeth jest cudny , starsi fani mogą być lekko zaniepokojeni ale to też trzeba zrozumieć,
W końcu...Yeah.....
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2010-10-14 19:07:24 | odpowiedz | zgłoś
Nie wiem co jest z Mikaelem Akerfeldtem...nie wiem co jest z Opeth...nie wiem kim są i dlaczego ich/jego fani i czemu są tacy a nie inni no i skąd się wzięli. Nie było ich u nas dużo po wydaniu "Orchid" i "Morningrise", odrobinę przybyło po wydaniu "My Arms...", ich fala dopiero ruszyła po "Still Life" i podpisaniu papierów z MFN/Peaceville kiedy to co najciekawsze zespół miał już za sobą. Mnie płyty od Blackwasserparking aż do Ghost Reveries włącznie dały do myślenia - że może akustycznie to zespół jest wyjątkowy, ale w mocniejszych momentach wielu robi to lepiej. I tu Watreshed okazał się niespodzianką. Najdojrzalsze ich dzieło. Pierwsza płyta od "Still Life" przy której nie ziewałem. Może z braku S. Wilzonna (nareszcie!!!). Dobre gówno!
re: W końcu...Yeah.....
Mamluk (gość, IP: 78.8.47.*), 2010-10-14 19:59:15 | odpowiedz | zgłoś
Osobiście zainteresowałem się Opeth po wydaniu BP, kiedy to pierwszy utwór z płyty zaprezentował w radiowej Trójce Wojciech Mann... Po jakimś czasie kupiłem od razu w/w album i MAYH. Od samego początku My Arms... przypadło mi do gustu bardziej. Dziś też uważam, że najlepsze ich płyty to trzy pierwsze. Później nie było źle aż do czasu Ghost Reveries - płyty wypranej z emocji i nagranej na siłę. Watershed odkupiło winy poprzednika, a jedyny, bardzo poważny zgrzyt to "Burden" - przenaiwne pitolenie. Że też taki gniot jest na jednym krążku z Hessian Peel, czy Heir Apparent...
re: W końcu...Yeah.....
winterrrrr (gość, IP: 95.49.173.*), 2010-10-14 21:09:26 | odpowiedz | zgłoś
od ponad dziesięcu lat interesuje sie tym zespołem i jak dla mnie ''watershed'' to najgorsza ich płyta.. powód: wszystkie poprzednie sa świetne, ze wskazaniem na MAYH, Deliverance/Damnation i nawet GR jest o wiele lepszym albumem, niż ostatni krążek.. który jako jedyny Opeth mnie po prostu nudzi! btw. nie jestem fanem pana wilsona i porków za którymi jakos nie przepadam;)
re: W końcu...Yeah.....
Mamluk (gość, IP: 78.8.47.*), 2010-10-14 22:38:29 | odpowiedz | zgłoś
W wyniku tej całej dyskusji odpaliłem sobie właśnie "Watershed" (oczywiście "Burden" przeskoczę, haha). Buja ;)
« Nowsze
1

Oceń płytę:

Aktualna ocena (266 głosów):

 
 
85%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

- Opeth

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk

Nile "Those Whom the Gods Detest"
- autor: Megakruk
- autor: Kępol

Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667

Samael "Above"
- autor: Krzysiek "kksk"
- autor: lcx

Tiamat "Wildhoney"
- autor: Miki(S)
- autor: Raf

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Czy abonament do muzycznego serwisu streamingowego to dobry prezent świąteczny?