- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Opeth "Still Life"
Artysta powoli wybudzał się z głębokiego, a przy tym niemalże realnego i namacalnego snu. Wiedział, że właśnie doświadczył czegoś niezwykłego - czegoś, co nie mogło tak po prostu popaść w zapomnienie; czegoś, co krzyczało w nim już od dłuższego czasu, lecz z powodu braku natchnienia nie potrafiło ujrzeć światła dziennego; czegoś, co musiało przybrać nową formę. Otrząsnął się zatem z resztek porannego zmęczenia i stanął przed sztalugą. Na jej ramionach rozpościerało się płótno, które już niedługo miało przyjąć miano "Martwej natury". Artysta chwycił narzędzie swojej pracy i rozpoczął opowieść...
Obrazy pojawiały się w jego myślach szybko i gwałtownie, jak gdyby nie mogły doczekać się, aż zostaną uwiecznione i w ten sposób zatrzymane w prostokątnej ramie już na zawsze. Na pierwszy plan wysuwał się mężczyzna, tułacz i banita, który po wieloletniej odysei, zapragnął powrócić w rodzinne strony i odnaleźć swą dawną miłość. Artysta skrupulatnie konstruował jego postać i kolejnymi pociągnięciami pędzla dodawał jej wyrazu i spójności. Drugi plan należał już do Melindy, tajemniczej ukochanej, targanej lojalnością wobec ojczyzny, oddaniem dla wybranego przed laty życia i miłością do wygnańca. Artysta był pewien, że to ona zawładnęła nim podczas snu i nie pozwoliła mu zapomnieć opowiedzianej przez siebie historii. I choć czuł potrzebę nadania wydarzeniom pozytywnego biegu, wiedział, że sprawy przyjmą zupełnie inny obrót. Dzięki kilkunastu precyzyjnym ruchom pędzla na płótnie pojawiła się osnuta misterną mgłą Rada, która już wkrótce miała doprowadzić do tragicznej śmierci obojga kochanków.
Artysta zatrzymał się na chwilę i, oddaliwszy się na parę kroków od swojego dzieła, zaczął zastanawiać się, czy faktycznie użył wszelkich dostępnych środków, aby jego najnowszy twór w jak najdokładniejszym stopniu oddawał istotę tragicznej historii. Gwałtowne, energiczne i wręcz brutalne uderzenia pędzla przeplatały się z delikatnymi, pełnymi tajemniczości i mrocznego romantyzmu muśnięciami. Wyraźne, uderzające potencjalnego odbiorcę kolory ginęły gdzieś pod okryciem rozmytych, snujących się wzdłuż i wszerz obrazu przygaszonych cieni. Farba, kładziona gdzieniegdzie niezwykle grubo, momentami zlewała się, tworząc tym samym niezrozumiałą, chaotyczną plamę, obok której dla kontrastu pojawiały się motywy przejrzyste i nad wyraz czytelne. Każdy element dzieła był na właściwym miejscu.
Artysta wrócił na stanowisko pracy. Wiedział, że nie poszła na marne i że właśnie stworzył coś, co z pewnością w przyszłości przyczyni się do jego sławy i uznania wśród odbiorców. Wciąż jednak nie dawała mu spokoju postać Melindy, którą pierwotnie potraktował nieco po macoszemu. I wtedy zrozumiał. Jednym szybkim ruchem chwycił leżący nieopodal nóż, który momentalnie utopił w płótnie, starannie wycinając kwadratowy fragment obrazu. Widniała na nim postać Melindy, w bolesnej pozie ocierającej płynącą po policzku łzę, jak gdyby już wtedy wiedziała, że z ukochanym spotka się dopiero w zaświatach.
"Martwa natura" była gotowa.
Materiały dotyczące zespołu
- Opeth
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Megadeth "Youthanasia (reedycja)"
- autor: Mateusz Liber
Metallica "...And Justice For All"
- autor: Didejek