- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: O.N.A. "Pieprz"
Co też najlepszego zrobiło O.N.A. na nowej płycie? Po "T.R.I.P." - najcięższym i chyba najlepszym krążku w swej karierze - Skawiński i spółka nagrali płytę w przeważającej części lekką i "ułożoną". Wszystkie poprzednie produkcje formacji miały określony charakter. Za każdym razem inny, zawsze jednak dość wyraźny. O "Pieprzu" można to niestety powiedzieć w dużo mniejszym stopniu.
Ale po kolei. Wciąż jeszcze nie można stwierdzić (i oby to nigdy nie miało miejsca!), że jest to album popowy. Jest kilka cięższych kawałków: "Nie to nie", "Moje zło" czy tytułowy (tytułowe?) "Pieprz", ostatecznie jeszcze "Rozbieraj mnie". Jednak pozostałe utwory nie robią dobrego wrażenia. Chyba najlepsze określenie, jakiego można wobec nich użyć (co z resztą już wcześniej uczyniłem) to "ułożone". Takie na granicy poprocka. Kawałki jak "Na razie", "Jestem silna", a przede wszystkim "Ciągle Ty" to stosunkowo proste kompozycje, idealnie nadające się do promowania w radio i w telewizji.
Prostota ta dotyczy w dużej mierze wokalu Chylińskiej oraz techniki instrumentalnej reszty muzyków. Agnieszka robi to, co potrafi najlepiej - krzyczy - tylko w 2-3 utworach. Oczywiście w innych również jej głos czasem wchodzi w "chropowate" rejestry, ale raczej przypadkowo. Często zaś wokalistka ogranicza się do bardzo zwykłego, czystego śpiewu. Zatraca się w ten sposób cała wyjątkowość, cała drapieżność, którą tak lubię w kobiecych rockowych wokalach. Jeśli chodzi o warstwę instrumentalną... aż przykro mówić, ale większość numerów pozbawiona jest solówki z prawdziwego zdarzenia. Zaś nawet tam, gdzie takowa występuje, jest schematyczna i banalna w budowie oraz - że tak powiem - trudności zagrania. Wyjątek w postaci niezłych solo z wykorzystaniem wah-wah w "Rozbieraj mnie" i "Pieprz" nie zmienia faktu, że z powodu tej płyty Skawa ma u mnie dużego minusa za pójście na łatwiznę. W tej sytuacji najlepiej wypada dobrze wyeksponowany bas Tkaczyka. Generalnie natomiast mam odczucie, że zamykając album najostrzejszą piosenką (na samym końcu Kraszewski wprowadza nawet na chwilę kanonadę na dwie centrale, zupełnie jakby to miało jakiekolwiek znaczenie...), O.N.A. chciało trochę przyćmić dosyć niekorzystne wrażenie. Raczej jednak nieskutecznie...
Również poziom tekstów Chylińskiej uległ pogorszeniu. Są nadal bardzo charakterystyczne, ale jakby płytsze. W każdym razie większość. Wciąż jest tu pewna brutalność i chęć dominacji ("Nie to nie", "Rozbieraj mnie") i ogromna... khekhem... ochota na seks (przede wszystkim oczywiście "Pieprz" - dwuznaczny tytuł w tekście częściej oznacza czasownik w trybie rozkazującym niż rzeczownik, ale także inne utwory). Pojawia się jednak także motyw raczej szczęśliwej miłości ("Ciągle Ty", "Jestem silna"). Teksty o tym charakterze stanowią oprawę tych delikatniejszych piosenek (to poniekąd zrozumiałe). Tego typu pisanie nie wychodzi jednak moim zdaniem Agnieszce dobrze.
"Pieprz" po kilku przesłuchaniach wydaje się trochę lepszy niż za pierwszym razem. Nie wiem, może to kwestia przyzwyczajenia. Nie twierdzę, że jest to płyta jednoznacznie zła. Zdaję sobie nawet sprawę, że będę do niej raz na jakiś czas wracał. W szczególności wtedy, gdy będę miał ochotę na muzykę odrobinę łatwiejszą w odbiorze. Dlatego nie odradzam kupna tego wydawnictwa. Kup tę płytę śmiało, ale tylko wtedy, jeśli masz już wszystkie inne albumy O.N.A. I - jak zwykle mówię na koniec - wyrób sobie o niej własne zdanie.
Materiały dotyczące zespołu
- O.N.A.