- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: The Offspring "Days Go By"
W ostatnim czasie wysypało nowymi płytami punkowych kapel zza oceanu. Nowe albumy Billy Talent (recenzowany jakiś czas temu) czy potrójne wydawnictwo Green Day zostały bardzo dobrze przyjęte przez krytykę i fanów. Mnie również krążki te się podobały, ale czekałem głównie na powrót The Offspring. Ich najnowszy album miał premierę prawie rok temu, ale zakupiłem go dopiero niedawno, no i oto przed Wami recenzja.
Właściwie to wiadomo, czego się po Kalifornijczykach spodziewać. Połączenie punk rocka z popową melodyjnością i chwytliwością. Na ich płytach bywa ostro, ale wszyscy wiedzą, że kapelą w stylu Sex Pistols nigdy nie byli i nie będą. Panowie nagrywają krążki opierając się na sprawdzonej formule. Sami zresztą zdają sobie sprawę, że nie są najbardziej zbuntowana kapelą pod słońcem, a elementy popowe w swojej twórczości traktują jako całkowicie naturalne.
I to mogłaby być cała recenzja, bo "Days Go By" to album, jakiego można się po Amerykanach spodziewać. Nie znajdziemy na nim nic specjalnie odkrywczego, nawet te bardziej popowe kawałki mają swoje odpowiedniki na poprzednich albumach zespołu. Ale, ale... Czy to źle? Jasne, że nie. The Offspring to nie jest zespół mający odkrywać Amerykę na nowo, tylko grać muzykę, do jakiej przyzwyczaił, i robić to na wysokim poziomie. I tak właśnie jest z tym krążkiem.
Większość piosenek to proste gitarowe kawałki, oparte na kilku akordach i schemacie łagodniejsza zwrotka - bardziej zadziorny refren. Takie są superprzebojowe "The Future Is Now", "Secrets Of The Underground" czy typowo offspringowy "Hurting As One". Podobne wrażenie pozostawiają nieco podobny do utworów Green Day "Turning Into You" czy utwór tytułowy - nieco lżejszy niż pozostałe, ale dalej będący petardą. Generalnie album ma szybki, klasycznie punkowy początek i zakończenie, bo trzy ostatnie numery również nie pozostawiają złudzeń z jakim zespołem mamy do czynienia, a "Dividing By Zero" i "Slim Pickens Does The Right Thing And Rides The Bomb To Hell" mogłyby się spokojnie znaleźć na "Smash".
W środkowej części płyty Dexter Holland i chłopaki umieścili (tak typowe dla siebie) piosenki o nieco innym charakterze. Na pierwszy ogień idzie wakacyjny "Cruising California (Bumpin' In My Trunk)" z techno beatem i rapowaną (w pewnym sensie oczywiście) zwrotką. To fajny, bujający kawałek w stylu "Hit That" z albumu "Splinter" z 2003 roku, mocno radiowa rzecz. Podobnym eksperymentem jest "O.C. Guns", zawierający elementy muzyki meksykańskiej, też już coś podobnego w wykonaniu The Offspring słyszeliśmy. Nigdy nie przepadałem za podobnymi pomysłami, więc i w tym wypadku średnio mnie przekonali.
Nawet nie punkowy, ale po prostu w stylu amerykańskiego rocka jest "I Wanna Secret Family (With You)". Z kolei "Dirty Magic" ma w sobie taki "nowofalowy" flow i w oczywisty sposób nawiązuje do grania sprzed lat, ale nic w tym dziwnego - to w końcu "przeróbka" piosenki z "Ignition". Zresztą chyba lepsza niż oryginał - lepiej zaśpiewana (znacznie) i brzmiąca (trochę). Na koniec utwór, który mi nie bardzo pasuje, czyli "All I Have Left Is You". W zamierzeniu ballada, ale jak na mój gust zbyt radiowa. Słuchając jej nie mogę pozbyć się wrażenia, że mógłby to śpiewać jakiś biberopodobny osobnik, a nie punkowa kapela.
Nie spodziewajcie się po "Days Go By" wielkiego dzieła. Nie jest nim. Jest natomiast kolejną bardzo solidną i równą płytą, której praktycznie w całości świetnie się słucha. Nie klękam wprawdzie przed The Offspring tak, jak przed "Dead Silence" Billy Talent, ale pochylam z uznaniem głowę. Dobry album.