- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Odszukać Listopad "Odszukać listopad"
Działający już od kilku lat na polskiej scenie zespół Odszukać Listopad doczekał się w końcu płyty. Może nie pełnowymiarowej (liczy sobie sześć utworów trwających niespełna 20 minut), ale i tak godnej uwagi.
Muzykę kwintetu można określić jako melodyjne emo z elementami hardcore i punk rocka, momentami wpadające nawet w thrash. Pomimo intensywnej struktury, utwory odznaczają się sporą plastycznością. A to pojawia się więcej czystego, melodyjnego wokalu i melorecytacji ("Umierając w twojej krwi", "Choćby przez ten sen"), a to pojawiają się zmiany tempa i dynamiki ("Czerwień porzeczki"), a nawet akustyczne gitary (ponownie "Czerwień porzeczki" i "Ty i ja" ). Od strony muzycznej nie można grupie właściwie niczego poważnego zarzucić. Dwóch gitarzystów dba o to, aby ciekawie uzupełniać swoje partie. Sekcja rytmiczna też wywiązuje się ze swojego zadania, a dwa głosy zapewniają zróżnicowany wokal. Silny wrzask rozsadza głośniki podczas gdy czysty śpiew nadaje utworom melodyjności i stanowi uzupełnienie spokojniejszych fragmentów muzyki. Chociaż zaznaczyć trzeba, że o ile "krzyczący" wokalista spisuje się znakomicie, to wokalista "śpiewający" brzmi momentami w swojej roli trochę nienaturalnie, nie potrafiąc do końca zapanować nad swoim głosem.
Na koniec drobna uwaga: fajnie, że płyta została wydana w eleganckim digipacku, fajnie że zespół zadbał o stronę graficzną wydawnictwa (frapująca okładka i opracowanie graficzne wnętrza), ale do całości wkradło się kilka błędów edytorskich. Nie wspomnę tu już o błędach ortograficznych w tekstach ("Istnieć, aby uciec z tąd"), ale najbardziej denerwująca jest rozbieżność pomiędzy kolejnością utworów podaną na okładce, a ich rzeczywistym układem na płycie. W rzeczywistości utwór "Jak miniony czas" ma na krążku numer drugi, przez co reszta kompozycji przesuwa się o jedną pozycję względem opisu okładkowego. To jednak na szczęście nie przesądza o ogólnym wrażeniu, które jest jak najbardziej pozytywne.