- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: NOFX "Punk in Drublic"
"Punk in Drublic" była moją pierwszą własną płytą NOFX-a. To dzięki niej oderwałem się od Offspringa i innych hybryd rockowych. Została wydana w 1994 r., a wiadomo, co się wtedy działo na rynku muzycznym. Do sklepów trafił "Smash" Offspringa, "Dookie" Green Daya oraz "Let's Go" Rancida. Data ta była punktem zwrotnym w punk rocku, a w zasadzie jego powrotem. Według mnie NOFX przysłużył się temu w najlepszy sposób. Ciekawostką jest sam tytuł krążka. "Punk in Drublic" ma w zamierzeniu oznaczać "Drunk in Public" (NOFX już wiele razy bawił się w tego typu bajery).
Krążek otwiera El Hefe swoją czterosekundową wstawką spiewaną a la Pavarotti. Ale już po chwili zastępuje go dzika gitara i charakterystyczna dla NOFX-a perkusja. Kawałek "Linoleum" idealnie pasuje na początek "Punk in Drublic". Po nim przychodzi kolej na "Leave It Alone", znany niektórym z teledysku (NOFX ma ich aż trzy). Piosenka bardzo udana, z fantastycznymi "wycinkami w graniu". Następny utwór "Dig" jest jednym z moich ulubionych - jednak niech początkujący fani się na niego nie napalają, doskonałość tej kompozycji dostrzega się po około dwóch tygodniach słuchania. Potem przychodzi kolej na "The Cause" ze wspaniałą, niepowtarzalną wstawką gitarową oraz nawet harmonicznym śpiewem - jedna z oryginalniejszych pozycji na płycie. Następną piosenką jest "Don't Call Me White". Bardzo szybko wpada w ucho, jednak nie wprowadza niczego nowego w podkładzie instrumentalnym. Szósta kompozycja to "My Heart Is Yearning". Jest naprawdę nietypowa. Nie wiadomo, czy to ska, czy reggae, czy jeszcze co innego. W odróżnieniu od reszty utworów, dużą rolę pełni tutaj trąbka. Kawałek jest ostoją, która pozwala na 2,5-minutowe odsapnięcie. Po niej następuje "Perfect Government" z bardzo fajnym tekstem. Przez chwilę Fat Mike śpiewa prawie jak Muniek Staszczyk z T-Love. Ósma pozycja "The Brews" to prawdziwa perełka, zresztą moją ulubiona. Ta piosenka jest fenomenalna, z kilku(nasto)osobowym wokalem. Poza tym ma zadatki na hymn punkowy, aż strach pomyśleć, co dzieje się na koncercie, gdy śpiewa publika. Po "The Brews" wchodzi cieżka (jak na NOFX) gitara z "The Quass". To utwór instrumentalny, który stanowi jakby wstęp do "Dying Degree". Jest niczego sobie, ma fajny refren. "Fleas" jest chyba jedną z najnudniejszych kompozycji (ale jest także wspaniała). Dwunastka - "Lori Meyers" - prawdziwi miodek na kształt ballady w naprawdę w dobrym stylu, a słowa, w odróżnieniu od innych kawałków NOFX-a, mają głębszy sens. Po minucie zaczyna śpiewać... kobieta?! Całkiem nieźle to brzmi, a nawet nadaje wspaniały klimat. Numer trzynasty przypadł fantastycznemu "Jeff Wears Birkenstocks?" - bardzo prostemu, ale doskonałemu w swojej prostocie. Następne jest "Punk Guy". Trwa jedynie 67 sekund, ale w ironiczny sposób pokazuje, jaki powinien być, cytuję, "the punkest motherfucker...". Piosenka w swoim tekście zawiera wiele odniesień do wielkich i słynnych postaci (m.in. Johnny'ego Rottena). "Happy Guy" stanowi utwór opozycyjny do "Punk Guy". Jego wspaniałość odnajduje się także po dłuższym słuchaniu. Na końcu umieszczono dwie spokojne i na swój sposób nastrojowe kompozycje. Pierwsza - "Reeko" powoli ciągnie swój schemat, aby po dwóch minutach przyspieszyć kontrastowo - bardzo dobra pozycja. "Scavenger Type" jest nagrana... akustycznie?! Jednak jest pełna uroku, nietrudnego do odkrycia. Na końcu krążka znajduje się niespodzianka.
"Punk in Drublic" według mnie jest błyszczącą perełką wśród nowej fali punk rocka. NOFX godnie reprezentuje nowoczesną odmianę tej muzyki. Nie kryję tego, iż jest to mój ulubiony zespół, ale jestem przekonany, że płyta spodoba się każdemu szanującemu się słuchaczowi. Jedyne 1,01 punkta odjąłem za trudność w odbiorze dla początkujących i świeżych wielbicieli punk rocka. NOFX nie jest zespołem na jedno słuchanie!!!
Dynamiczna perkusja, nawałnica kontrastów... - to jest to, co tygryski lubią najbardziej. Krążek wydała Epitaph (jak również resztę dostępnych w Polsce płyt NOFX-a) i... już nic nie trzeba mówić. Sama wytwórnia mówi o płycie w ten sposób: "Get it or be dick".
Materiały dotyczące zespołu
- NOFX