zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 22 grudnia 2024

recenzja: Nirvana "Nevermind"

29.11.2011  autor: Dominik Zawadzki
okładka płyty
Nazwa zespołu: Nirvana
Tytuł płyty: "Nevermind"
Utwory: Smells Like Teen Spirit; In Bloom; Come As You Are; Breed; Lithium; Polly; Territorial Pissings; Drain You; Lounge Act; Stay Away; On a Plain; Something in the Way
Wykonawcy: Kurt Cobain - wokal, gitara; Chris Noveselic - gitara basowa; Dave Grohl - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Virgin Songs, David Geffen Conmpany
Premiera: 1991
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Napisanie recenzji (nawet wspominkowej) takiego kultowego krążka, jak "dwójka" Nirvany, to dość trudne zadanie. No bo jak sensownie podejść do opisania tego dzieła bez popadania w banał? I po co właściwie pisać recenzje płyt, które wszyscy znają na pamięć? Choćby z czystej radości tworzenia! Oczywiście żartuję - bezpośrednim powodem, dla którego wziąłem się za bary z klasyką, są reedycje płyt Nirvany, które ostatnio pojawiły się na rynku (póki co "Bleach" i "Nevermind") - w wersjach "De Luxe", wzbogacone o różne niepublikowane wcześniej materiały. Nie stać mnie na kupienie najbogatszego pakietu (4CD + DVD) za ok. 350 zł, zadowoliłem się więc wydaniem dwupłytowym.

Jakby na ten album nie patrzeć, ma zupełnie inną wartość niż wcześniejszy "Bleach", można powiedzieć - historyczną. "Wybielacz" pozwolił Nirvanie ugruntować pozycję na grunge'owym podwórku, był pewnego rodzaju wprawką, "Nevermind jest dla chłopaków z Seattle przepustką na salony. To płyta , która uratowała podupadającego rocka, wniosła na skostniałą scenę powiew świeżego powietrza, a z Kurta Cobaina zrobiła głos pokolenia - Jima Morrisona swoich czasów. No i proszę bardzo, już popadam w banał. Może przejdę więc do muzyki.

Już od pierwszych dźwięków "Smells Like Teen Spirit" słyszymy, że Nirvana zrobiła na "Nevermind" duży krok do przodu. Muzyka jest bardziej chwytliwa, melodyjna niż na debiucie. Struktury kawałków bardziej piosenkowe, dużo łatwiej wpadają w ucho. Kurt więcej na tej płycie śpiewa (no, próbuje to robić), choć naturalnie nie brakuje też wrzasków. Takie kawałki, jak "Polly" czy "Something In The Way" to akustyczne quasi ballady, po prostu ładne piosenki skrojone pod szerszą publiczność. Nie mogło zabraknąć też numerów, którym bliżej do punk rocka, jak "Breed", "Territorial Pissings" czy "Stay Away". Najlepsze są jednak te piosenki, które łączą w sobie zadziorność i punkową agresję w zwrotce z wpadającym w ucho refrenem lub na odwrót. Takimi kawałkami są "In Bloom", "Lithium", "Come As You Are" czy świetny "Drain You" (obok "Lithium" mój ulubiony kawałek na płycie). Osobna sprawa to "Smells Like Teen Spirit", najbardziej znany utwór Nirvany i zarazem piosenka, która była protest songiem młodego pokolenia lat dziewięćdziesiątych. Śmieszne, że - o ile wierzyć plotkom - zespół miał spore wątpliwości, co do tego, czy umieścić "Smells..." na płycie. No cóż, "Paranoid" też podobno powstał w ciągu kilku minut, tylko po to, żeby uzupełnić płytę. Życie bywa przewrotne.

Przejdźmy do tego, co oferuje wersja "De Luxe". Po pierwsze materiał został poddany remasteringowi, dzięki czemu jest bardziej dopasowany do dzisiejszych standardów - jest głośniejszy i dynamiczniejszy. Dźwięk został również gruntownie wyczyszczony, w stosunku do oryginału brzmi zdecydowanie bardziej klarownie.

Po zakończeniu ostatniego na płycie "Somenthing In The Way" tradycyjnie mamy bonus w postaci "Endless Namelless", tym razem jednak ten dziki i chaotyczny numer (który zresztą uwielbiam) pojawia się już po ok. 30 sekundach, a nie jak w oryginale po 10 czy 12 minutach. Wszystko dlatego, że na pierwszym dysku upchnięto jeszcze garść bonusów. Jak wyczytałem, owe bonusy to strony B singli, którymi promowany był "Nevermind". Mamy więc takie cacka, jak "Even In His Mouth", "Aneurysm" (znany z koncertów oraz z płyty "Incesticide" - nota bene też zawierającej strony B singli), słaby "Curmudgeon" oraz kilka utworów w wersjach koncertowych z 1991 roku.

Na drugim krążku znajdziemy takie rarytasy, jak nagrania z sali prób w 1991 roku, piosenki zarejestrowane w studio Butcha Viga (producenta "Nevermind") i kolejne wersje "Drain You" czy "Somenthing In The Way".

Osobna sprawa to oprawa graficzna, która oryginalnie dość uboga, tu została wzbogacona o wiele zdjęć, m.in. z produkcji okładki.

Nowa wersja "Nevermind" z pewnością ucieszy maniaków Nirvany. Osoby, które maniakami nie są, zapewne bardziej zainteresuje zawartość pierwszego krążka, a ta z poprawionym dźwiękiem prezentuje się świetnie. Słowem - rewelacyjne przypomnienie klasyki rocka i chyba najlepszej płyty rockowej poprzedniej dekady.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Nirvana "Nevermind"
bllebbllookk (gość, IP: 5.133.255.*), 2017-05-29 10:27:06 | odpowiedz | zgłoś
słuchając tej płyty czuję się jak nastoletni duch. Choć moją ulubiona płyta jest Unplugged którą zabrałbym w podróż na Marsa.Nevermind nic nie straciło w swojej wymowie, zachowała świeżość.Zbyt wielu młodych ludzi nie "mogło" przeciwstawić się systemowi dlatego KC musiał odejść . To bardzo bardzo smutne
re: Nirvana "Nevermind"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2016-09-13 20:13:01 | odpowiedz | zgłoś
'Nevermind' to świetna płyta. Ale jak 'Nirvana' to tylko The Cult.
re: Nirvana "Nevermind"
Frank Grey (gość, IP: 62.21.76.*), 2013-05-25 13:52:07 | odpowiedz | zgłoś
Kawałki na płycie nie są równe, ale to jest spowodowane tym, że Kurt starał się być skrajnie alternatywny (jak Sonic Youth) i jednocześnie chciał być popularny (albo popowy-jak kto woli) - i takie jest moje zdanie;)
re: Nirvana "Nevermind"
Sigurd wawa (gość, IP: 89.75.191.*), 2013-05-25 21:32:56 | odpowiedz | zgłoś
Moim zdaniem płyta jest trochę nierówna, ale jest bardzo spójna. I to jest jej siła.
re: Nirvana "Nevermind"
Sigurd wawa (gość, IP: 46.205.42.*), 2013-05-16 13:55:20 | odpowiedz | zgłoś
Pewnie mało kto już pamięta, jaka muzyka była słuchana w końcówce lat 80 i w początkach 90. Nevermind to była petarda energetyczna, która poruszyła skostniały rynek muzyczny. Grunge wniósł nowe tchnienie: melodyjne i energetyczne kompozycje, klimat lat 70, przesterowane brzmienie gitar. A Kurt miał łatwość tworzenia przebojowych kawałków wpadających w ucho, które jednocześnie nie były tandetną komercją i za to mu chwała.
re: Nirvana "Nevermind"
RadomirW (gość, IP: 193.219.114.*), 2013-05-17 09:41:24 | odpowiedz | zgłoś
w tej kwestii to akurat zdania są podzielone. Niektórzy właśnie zarzucają Nirvanie, że doprowadziła do upadku muzykę rockową opartą z jednej strony na technice i klasycznych regułach komponowania kawałków a z drugiej na luzackim podejściu do życia. Jest nawet taka scena w filmie Zapaśnik, w której Mickey Rourke wyraża dość popularną teorię w tej kwestii. Znam zresztą wielu starych metalowców którzy Nirvany nie lubią, dlatego że ich zdaniem przez ten zespół skończyła się popularność thrashu i klasycznego metalu.
re: Nirvana "Nevermind"
Sigurd wawa (gość, IP: 46.205.58.*), 2013-05-17 11:31:12 | odpowiedz | zgłoś
To prawda, wiele zespołów na tym straciło, bo grunge ich wymiótł z mainstreamu. Ale najlepsi zostali. A jak zespół grał topornie, dodatkowo wszystkie płyty były podobne do siebie, to dobrze, ze tak się stało. To jest własnie rock! Obecnie brakuje takiego nurtu, który by wszystkich wymiótł :)
re: Nirvana "Nevermind"
Mefisto777
Mefisto777 (wyślij pw), 2013-05-25 22:56:36 | odpowiedz | zgłoś
Najlepsi owszem zostali, ale przez następne 10 lat nie dało się ich słuchać...
re: Nirvana "Nevermind"
Staalkyer
Staalkyer (wyślij pw), 2013-05-17 12:50:07 | odpowiedz | zgłoś
bohater filmu zapaśnik bynajmniej nie był fanem thrashu tylko glam/hair/pop rocka czy tam metalu typu Cinderella, Ratt czy Quiet Riot, a biadoli nad tym że lata 80. był wesołe, kolorowe, generalnie zabawa aż nagle przyszedł Kurt i wszystko spieprzył, bo zaczął śpiewać że życie jest do dupy i trzeba umrzeć; zawsze śmieszyło mnie zwalanie na grunge że pożarł thrash metal, ta jakby nieostające pasmo sukcesów tego gatunku miało być wieczne; po 90. czołówka światowego thrashu zaczeła nagrywać zwyczajnie chujowe płyty, tym czasem ze świata MTV zaatakował grunge, a zupełnie nieoczekiwanie, z północy Europy, wyszedł piwniczny black metal, które świecił swoje największe triumfy równolegle czasowo (nie w sensie skali sukcesu komercyjnego) ze stylem grunge
re: Nirvana "Nevermind"
Sigurd wawa (gość, IP: 46.204.87.*), 2013-05-17 14:15:59 | odpowiedz | zgłoś
Małe sprostowanie. Grunge nie wszedł na salony ze świata MTV. Była to wtedy muzyka alternatywna, która ze względu na olbrzymią popularność weszła do mainstreamu. Z miasta Seattle , które wtedy muzycznie było zapadłą wiochą, bo rządziło LA i takie zespoły jak Guns Guns N' Roses. Wykreowała ich lokalna wytwórnia Sub pop. Owszem zespoły grunge podpisywały kontrakty z dużymi wytwórniami, ale dlatego, że popularność zespołów była ogromna.
« Nowsze
1

Oceń płytę:

Aktualna ocena (979 głosów):

 
 
83%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Metallica "Master Of Puppets"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Qboot

King Crimson "In the Court of the Crimson King"
- autor: Grzegorz Kawecki

Pink Floyd "Wish You Were Here"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: GSB
- autor: Tomasz Klimkowski

Led Zeppelin "II"
- autor: Kajetan Pawełczyk

Armia "Legenda (reedycja)"
- autor: ad

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Czy abonament do muzycznego serwisu streamingowego to dobry prezent świąteczny?