zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 30 października 2024

recenzja: Nine Inch Nails "Broken"

16.02.1999  autor: Kornik
okładka płyty
Nazwa zespołu: Nine Inch Nails
Tytuł płyty: "Broken"
Utwory: Pinion; Wish; Last; Help Me I'm In Hell; Happiness in Slavery; Gave Up; Physical (You're So); Suck
Wydawcy: Interscope Records, Nohing
Premiera: 1992
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

"Broken" ma się tak do "Pretty Hate Machine", jak pięść do nosa. Dwa lata, które dzielą oba te albumy, wyszły chyba panu Reznorowi na dobre, bo ten najbrutalniejszy i najcięższy album w dotychczasowych dziejach Nine Inch Nails dosłownie powala na kolana. Po uwolnieniu się z objęć TVT Records, której to wytwórni nienawidzi, Trent dał upust całej zbierającej się w nim agresji na tym właśnie krążku.

Krótkie rwane dźwięki gitary, z każdą sekundą wzmagające swoją siłę, zwiastują nadejście "Pinion". Ten utwór trwa zaledwie jedną minutę, ale trudno byłoby o lepszy wstęp do takiej płyty, jaką jest "Broken". Szybkie przejście i już jedziemy z "Wish", jednym z najlepszych utworów w historii Nine Inch Nails. Charakterystyczny wyziew z elektronicznego pudła, przerywany jest śpiewem Reznora i następującym po nim niesamowitym atakiem gitar, tworząc ponadprzeciętny klimat - ten kawałek po prostu zwala z nóg. Siła, agresja i brutalność we wspólnym wydaniu to także "Last". Dopiero przy kolejnym, instrumentalnym kawałku "Help Me I Am in Hell" następuje lekkie rozładowanie. Ten utwór ma dużo z klimatu "Pretty Hate Machine", niesie ze sobą jakieś nienamacalne zło i zagładę. To doskonały zwiastun kolejnej płyty Nine Inch Nails - "The Downward Spiral". "Happiness in Slavery" to znowu powrót do ostrzejszych klimatów, ale ten numer jest jakby inny, wolniejszy od "Wish", bardziej rozwlekły, więcej tu elektroniki i trochę zawodzącego głosu Reznora. Inaczej jest z "Gave Up" - ten kawałek zabija swoją szybkością, wściekłością i siłą, z jaką Reznor ciska kolejne teksty. Refren to już prawdziwa jazda bez trzymanki, lekko przesterowany wokal i słowa wykrzykiwane z prędkością światła - Trent jest niesamowitym wokalistą i jeśli twierdzisz, że jest inaczej polecam Ci posłuchać ten właśnie numer. Mimo że zgodnie z planem to już koniec płyty, na wciąż głodnego słuchacza czeka jeszcze deser, skłądający się z trwających łącznie ponad dziesięć minut, dwóch ukrytych tracków. Pierwszy z nich - "Physical (You're So)" - to cover Adama Anta, powolny i ciężki numer z trochę podniosłym refrenem. Na uwagę zasługuje środek tego wałka, kiedy do ciężkich gitar, dołączają się jakieś dziwne odgłosy i najpierw skrzek, a potem coraz bardziej zawodzący wokal Reznora. "Suck" - utwór nagrany przy współpracy Pigface, zaczyna się dźwiękami, które mnie osobiście kojarzą się z maszyną podtrzymującą życie. Trent początkowo śpiewa, by przy ostrym uderzeniu gitar w refrenie wykrzyczeć całą nienawiść i zgromadzoną w nim agresję. Znakomity finał znakomitej płyty.

Naprawdę trudno obiektywnie ocenić album swojego idola, człowieka, który w ciągu tych prawie dziesięciu lat nic a nic się nie zmienił i dalej robi to, co mu wychodzi najlepiej (choć sam uważa inaczej). "Broken" to fantastyczny album i ma właściwie tylko jedną wadę: jest niesamowicie krótki. Nie pomagają nawet dwa ukryte utwory. Trzydzieści minut to zdecydowanie za mało, biorąc pod uwagę, że tę plytę przesłuchuje się na jeden raz - od początku do końca, ciągle nie mając dość. To moja ulubiona płyta Nine Inch Nails. Pomaga mi się wyładować, każdy utwór na niej zawarty dosłownie mnie rozbraja. Polecam każdemu, kto twierdzi, że industrial to inna nazwa dla techno. Niech gówniarze w kolorowych szmatach z gwizdkami w ustach, spróbują strawić "Broken". Gwarantuję, że nie wytrzymają nawet do środka płyty.

Komentarze
Dodaj komentarz »
NIN
pik (gość, IP: 79.163.1.*), 2012-02-13 16:55:11 | odpowiedz | zgłoś
co to za tytuł: halo 5- broken? hmm po prostu broken! anyway genialna epka, oczywiscie uwielbiam także The Downward Spiral. jak dla mnie muza absolutnie bez zarzutu.