- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Nightwish "Once"
Nightwish to bez dwóch zdań zespół wyjątkowy, zarówno od strony muzycznej, jak i jeśli chodzi o popularność, jaką cieszy się na świecie. Muzycznie - gdyż jako bodaj pierwsi w tak udany sposób połączyli muzykę metalową z operowymi partiami wokalu. A co do popularności, to są jedną z bardzo nielicznych kapel, która potrafi mnożyć sukcesy jeden po drugim. Nie ma specjalnego sensu wymieniać wszystkich osiągnięć, ale może przytoczę kilka faktów związanych z opisywanym albumem "Once". I tak sama płyta osiągnęła status podwójnej platyny w rodzinnej Finlandii, platyny w Niemczech, złota m.in. w Szwajcarii i... Australii, a także dotarła do pierwszego miejsca na liście najlepszych albumów w Grecji oraz na liście Billboardu (jako najlepiej sprzedająca się płyta z Europy). Pierwszy singiel - "Nemo" - to złoto w Norwegii oraz najlepszy fiński teledysk roku, natomiast drugi - "I Wish I Had An Angel" - zdążył już dotrzeć do pierwszego miejsca w Finlandii.
Jasne, że różnego rodzaju zestawienia nigdy nie mogą przesądzać o wartości samej muzyki, bo dzisiaj często ważniejsza od samych nutek jest strona marketingowa. I bez wątpienia tak wielki sukces Nightwish, to również w jakiejś części efekt znakomicie naoliwionej "zielonymi" machiny marketingowo-promocyjnej. Ale niezależnie od tego "Once" to - przynajmniej w mojej opinii - album znakomity. Dopracowany aranżacyjnie podczas wielu, wielu tygodni spędzonych w studiu nagraniowym, dopieszczony brzmieniowo tak, że jedynym adekwatnym słowem odnoszącym się do klarowności dźwięku może być tylko "perfekcja", zwalający z nóg zarówno rozmachem, jak i energią. Efekt to rewelacyjnie oszlifowana, najcięższa i najbardziej "masywna" płyta zespołu. Będąca z jednej strony kontynuacją wątków muzycznych z poprzedniej, najbardziej "metalowej" płyty zespołu, czyli "Century Child": dynamika, zaciekłe riffy, które chwilami ("Dead Gardens", "Romanticide") niemal dorównują ultraciężkim zagrywkom ze "Slaying The Dreamer". Do tego dołożono podniosłe i potężne partie orkiestry The Academy of St. Martins in the Field - tej samej, która pomagała wyczarowywać mroczną atmosferę "Władcy Pierścieni". I której partie po prostu ścinają z nóg i wymuszają schylenie w pokorze głowy - w ostatnich latach tak piorunujące partie orkiestry słyszałem bodaj tylko na ostatniej płycie Dimmu Borgir "Death Cult Armageddon". Z drugiej strony ta sama orkiestra potrafi zagrać niezwykle "ulotnie" i delikatnie, a gdy dołożyć do tego subtelne partie gitar, to chwilami mamy iście magiczny klimat - inny od pierwszych płyt Finów, ale również piękny.
Znakomite otwarcie w postaci "Dark Chest Of Wonders", melodyjne "Nemo", stonowane, przesycone klimatami "indiańskimi" "Creek Mary's Blood" czy też cudowna, zaśpiewana po fińsku (Tarja jak zawsze w rewelacyjnej formie!) ballada "Kuolema Tekee Taiteilijan" to wszystko nagrania znakomite. A epickie, podniosłe, dziesięciominutowe "Ghost Love Score" odegrane z filmowym rozmachem, to muzyczny diament - tego typu nagrania stworzyć mogą tylko zespoły wybitne.
Na pewno można mieć do "Once" pewne uwagi, jak choćby dlaczego album zamyka "Higher Than Hope", gdy o wiele lepszym "zamknięciem" byłyby wspomniane "Ghost Love Score" lub "Kuolema Tekee Taiteilijan". Można się krzywić na najsłabszy moim zdaniem numer na płycie, czyli "I Wish I Had An Angel" - nagranie nieco prostackie, z dziwnym, jakby rammsteinowskim rytmem (żeby była jasność: Rammstein lubię, ale do tej piosenki nie mogę się przekonać). Można wytykać i wyśmiewać ("phi, w takich warunkach każdy by nagrał świetną płytę...") komfortowe warunki nagrywania, czyli budżet i czas, jaki zespół miał na przygotowanie płyty. Można wreszcie marudzić, że "to nie ten Nightwish, co kiedyś...", ale cóż... Choć czasy mojej ulubionej płyty w dorobku Finów, czyli debiutanckiej "Angels Fall First" oraz stawianej na piedestale przez większość fanów "Oceanborn" minęły bezpowrotnie i "Once" to po prostu kompletnie inny pomysł na muzykę, to i tak na kolejne dzieła kapeli będę czekał z olbrzymią niecierpliwością. Bo "Once" to świetna płyta.
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Within Temptation "Mother Earth"
- autor: Margaret
Metallica "Master Of Puppets"
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Qboot
Iron Maiden "Brave New World"
- autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
- autor: piolo
- autor: Tomasz Kwiatkowski
- autor: Piotr Legieć
- autor: Rafał "Negrin" Lisowski
- autor: Marcin Bochenek
Machine Head "The Blackening"
- autor: Mrozikos667