- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Nightly Gale "Erotica (Promo 1999)"
Z niecierpliwością czekając na pierwszą płytę tej dla mnie bardzo wartościowej kapeli, chciałbym podzielić się impresjami po przesłuchaniu kasety promocyjnej nagranej w kwietniu 1999.
Już okładka tej dwuutworowej taśmy naprowadza na "negatywność" muzyki: do melancholii i przygnębiającej atmosfery znanej mi z poprzednich kaset zespołu dochodzi spora dawka gniewu, a może nawet nie okropnego zła? Tradycyjnie mamy wiele czasu, by dać pochłonąć się muzyce, która staje się coraz bardziej intrygująca. Ten czwarty (wliczając pierwszą kasetę z prób, której niestety nie miałem okazji usłyszeć) opus Nightly Gale porusza się, rzekłbym, nawet w kierunkach black-metalowych. To za sprawą diabelskiej wokalizy Waldemara Sagana, którego nieludzkie wrzaski dane było usłyszeć już w jednym utworze poprzedniego wydawnictwa ("The Bleeding Art").
Pierwszy kontakt z ludzkim(?!!) głosem po jakichś dwu minutach prawie orkiestralnego wstępu, które buduje nastrój grozy, to właśnie taki krzyk i to na dobrym poziomie. Mimo całej przeraźliwości, da się rozróżnić słowa tekstu! Wstępu nie powstydziłaby się nie jedna symfoniczna horda... A potem przygniata wchodząca gitara i bardzo dopracowana perkusja (z podwójnymi stopami i wszelkimi smaczkami). W kontraście do krzyku stoi czysty, jakby bardziej monotonny, lecz coraz lepszy śpiew Sławka. Rozciągnięte solówki, rzewnie rozchodzą się pośród szeptów i coraz bardziej przygniatającego rytmu. Tempo jest nieco szybsze, lecz nadal obficie raczy mnie orkiestra Nocnej Burzy dobijająco wolnymi "walcami". I coraz bardziej rozdzierające krzyki. Wrażenie, jakie robią, nasuwa mi na myśl dokonania niejakiego Aleksandre'a i Hasnaoui z grupy Elend: z jednej strony kontrast do momentami subtelnej muzyki, a z drugiej strony totalna ekspresja samego wyziewu.
Utwór drugi budzi we mnie jeszcze więcej niepokoju, tchnie zdecydowaniem, czuć dystans do tego podłego świata, może to dlatego, że słychać słowa "I am the new Messiah!", choć muszę przyznać, że mój angielski jest zbyt słaby, by rozszyfrować cały tekst. Muzycznie to taki walec, od jakiejś dziesiątej minuty czuć epilogiem, wykrzyczane "Blasphemy!!!" tylko potwierdza, że to koniec. Koniec.
Brzmienie bez zarzutu, wszyściutko słychać, produkcja dość brutalna, choć nie jest to deathmetalowa ściana dźwięku. Mówiłem o pewnej subtelności, która jest jakby "składnikiem X", tworzącym specyficzny klimat. Pozycja ta spodoba się ludziom lubiącym bezkompromisowe, świeże ciężkie granie z "czarnym" posmaczkiem i dużą porcją "samobójczych ciągotek"...