zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku niedziela, 22 grudnia 2024

recenzja: Nightfall "Astron Black and the Thirty Tyrants"

14.01.2011  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: Nightfall
Tytuł płyty: "Astron Black and the Thirty Tyrants"
Utwory: Intro; Astron Black; Astronomica / Saturnian Moon; Astra Planeta / We Chose the Sun; Ambassador of Mass; The Criterion; Asebeia; I-I; Archon Basileus; Proxima Centauri / Dead Bodies; The Thirty Tyrants; Epsilon Lyrae
Wykonawcy: Karadimas - wokal; Evan Hensley - gitara; Nikos Papadopoulos - gitara basowa; Stathis Cassios - instrumenty klawiszowe; Jorg Uken - instrumenty perkusyjne; Kostas Gavakos - wokal
Wydawcy: Metal Blade Records
Premiera: 27.08.2010
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

W ubiegłym roku w wakacje, po całym roku ciężkiego zapieprzania w robocie, wybrałem się po kosztach do ogarniętej kryzysem krainy Zeusa Gromowładnego. Wygrzałem stare kości, pochodziłem po sklepach z tandetą i banałem, w których można było dostać wszystko - od podróbek bizantyjskich ikon po plastykowe figurki Apolla z wielkim chujem w dłoni. Misz masz totalny, ale obsługiwany przez przemiłych ludzi z wybitnie rozbuchanym ego. Kto raz zawitał w progi "Hellas", wie jak dumny naród zamieszkuje tamte tereny. Mimo że czasy nie te, wielu autochtonów manifestuje świadomość swego pochodzenia, snuje opowieści o swojej krainie wolnych ludzi, wojowników, filozofów i odzyskaniu niepodległości w 1830 r. Jak mniemam, to wszystko musi przekładać się na mentalność tej nacji, żyjącej przez to w jedynej sobie prawdzie, że można im "skoczyć i obtoczyć", jak to mawiają dziadowie.

Gorzej, gdy odbija się to na współczynniku samokrytyki, co także gęsto można tam zauważyć. Ja wiem, że to kolebka teatru, sztuk pięknych, mniej pięknych i wolnomyślicielstwa, które jednak nie w każdym przypadku się sprawdza. Na podobną megalomanię zdawał się zapaść swego czasu i Efthimis Karadimas, niczym muzyczny argonauta wyprowadzając swój Nightfall na szerokie, ale i jak się okazało samobójcze wody muzycznej próżności (rozpad kapeli w 2005 r.). Niczym próżnemu królowi, znudziło mu się w arkadii zabudowanej takimi mitycznymi pałacami, jak "Macabre Sunsets" czy "Athenian Echoes". Poszukiwał i na "Lesbian Show", i na "Diva Futura", w pewnym sensie niczym Odys szukał na próżno ścieżki powrotnej na "I Am Jesus" czy "Lyssa...", no i w końcu udało mu się dobić do wytęsknionego przez fanów brzegu za sprawą przedmiotowej w aspekcie tej recenzji "Astron Black And The Thirty Tyrants". Jest się z czego cieszyć, bohater znów w progach domu, ale to dopiero początek greckiej tragedii, bo po tylu latach tułaczki odzyskanie tronu wydaje się mglistą mrzonką.

"Astron Black..." to płyta, którą docenią przede wszystkim doświadczeni w bojach fani-weterani ofensywnego greckiego black - heavy metalu z pierwszej połowy lat 90. Więc wszyscy ci, którym w smak jest bitewne wyrzynanie, okraszone jednak specyficzną melodyką i epopeicznymi tekstami, w których co rusz przecinają się drogi człowieka i boskiej kosmologii. Już wiecie, czego się spodziewać muzycznie. Pompa w warstwie lirycznej zobowiązuje, a więc musi być podniosłe intro "ad astra" płynnie i bez jakiejkolwiek przerwy przeistaczające się w tytułowe "Astron Black", pretendujące od razu do miana jednego z najlepszych mitów na tej płycie. Sprawdzona konstrukcja, oparta na "grekomelodyjnym", blackmetalowym riffie oraz wyśmienitych, klasycznych solówkach, jest i na swój sposób "twarda" i niezaprzeczalnie przebojowa. Innymi słowy żre jak za najlepszych czasów "Athenian Echoes". Żadnych crashy, splashów, miksów czy innych scretchów, po prostu klasyka.

Kapitalnie wypada stojący już w drugim szeregu falangi "Astronomia Saturnian Moon", którego miażdżący wstęp i chóralny refren spokojnie mogłyby zasilić soundtrack kolejnego odparcia ataku Persów w filmie "300". Nie zapominajmy jednak, że wojna to nie tylko kronikarskie przypowieści z nimfami w tle, a całkiem realne mięso i brutalka. To dostajemy w "Ambasador Of The Mass" czy "Archon Basileus", ciągnącymi na solidnym, oldschoolwoym deathmetalowym riffie, zza którego wychylają się mocarne parady antycznych brzmień klawisza i w punktach kulminacyjnych opowieści wyjąca w wojennej agonii gitara. Karadimas w początkowej fazie swojej kariery znany był także z zamiłowania do doom metalu i ten styl także na "Astron Black" bez kłopotu odnajdziemy. Oczywiście nie są to barwy dajmy na to My Dying Bride, raczej chodzi tutaj o mocno zdołowany klimat, wpleciony znów w kanwę antycznej pompy, jednak jest to zrobione z prawdziwym smakiem i robi wrażenie. Wolna gitara, "slapnięcia" werbla i "chorus" ("Asebeia"), to środki wyrazu, które nie zrobią na nikim wrażenia, ale ich aranż po prostu zwala z nóg. Płytę mocarnie wieńczy rozpędzony "Epsilon Ryae", w którym znajdziemy wszystko: prawie szwedzki, melodyjny death metal, rozpędzone solówki heavymetalowych gitar i elegijny motyw przewodni.

Płyta ta jednak ma jeden podstawowy problem. Wszystko, co napisałem powyżej, nie jest wyraźnie widoczne już po pierwszym przesłuchaniu. Kto ma jakieś tam awangardowo wydumane pojęcie o muzyce, niczego ciekawego po jednorazowym odsłuchu "Astron Black" nie odnajdzie. Jeżeli też dodatkowo grecki metal co najwyżej uważa za świątynię kiczu i taniego metalizowania folkloru, nawet słuchać po raz wtóry chcieć zwyczajnie nie będzie. Kto jednak zepnie pośladki - mam nadzieję, że starzy fani Nightfall są jeszcze do tego zdolni - ten odkryje muzykę, który po raz kolejny pozwoli powrócić do czasów szkolnych, w których każdy naiwny widział w koleżance z sąsiednie ławki uosobienie Afrodyty, a na wuefie żałował, że nie można porzucać dzidą we wrogie plemiona. Prócz tego mankamentu przyznać jednak trzeba, że Efthimis Karadimas i koledzy odwalili kawał dobrej roboty, unikając przy tym megalomańskich zasadzek, w jakie wpadł Sakis Tolis, zamieniając "Aealo" Rotting Christ w helleńską Kapelę Ze Wsi Warszawa w gorszym wydaniu. Nightfall - "Astron Black And Thirty Tyrants" - greek metal at it's best, z tymi wszystkimi cudami na kiju, infantylną melodyką, topornością i podniosłością. Dla niektórych gówno i apogeum przerostu formy nad treścią - dla mnie wielce mocna rzecz. Dla fanów takiego grania lektura niemal obowiązkowa.

Komentarze
Dodaj komentarz »
Dionizos
occulta76
occulta76 (wyślij pw), 2011-02-05 15:24:34 | odpowiedz | zgłoś
udany powrot...dobra kapela,lubie ich chodz mieli słabsze tez chwile...
yeah !!!
vaderhead
vaderhead (wyślij pw), 2011-01-16 15:52:42 | odpowiedz | zgłoś
warto było czekać, Grecy jak zawsze w formie

Oceń płytę:

Aktualna ocena (144 głosy):

 
 
88%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje

Calm Hatchery "Sacrilege Of Humanity"
- autor: Megakruk

Vader "Necropolis"
- autor: Megakruk

Dimmu Borgir "Abrahadabra"
- autor: Megakruk

Hunter "Hellwood"
- autor: Megakruk

SBB "Blue Trance"
- autor: Meloman

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Czy abonament do muzycznego serwisu streamingowego to dobry prezent świąteczny?