- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Nick Cave And The Bad Seeds "Let Love In"
Od dawna miałem ochotę wgłębić się choć trochę w twórczość Nicka Cave'a, lecz nikt z moich znajomych nie posiadał żadnej z jego płyt. W końcu całkiem przypadkiem udało mi się zdobyć "Let Love In" i tak się złożyło, że właśnie tu znajduje się zagrany później przez Metallikę "Loverman".
Ta płyta wgniotła mnie w fotel już od pierwszego przesłuchania. Jak to się mogło stać, że nie poznałem Cave'a kilka lat wcześniej? Ta muzyka hipnotyzuje, a w połączeniu z poetyckimi tekstami pozwala odpłynąć w świat pogrążony w skomplikowanej miłości, ocierającej się czasami o stylistykę horroru.
Płytę otwiera prześliczne "Do You Love Me?" z cięzkim, ale jednocześnie chwytliwym refrenem. Ten utwór ma swoją kontynuację na samym końcu w nieco spokojniejszej wersji. Dalej następuje melodyjne, spokojne "Nobody's Baby Now", a w podobnym klimacie są utrzymane "I Let Love In" czy "Lay Me Low".
Nie dziwię się wcale, że Hetfield wybrał właśnie "Lovermana" i być może trudno w to uwierzyć, ale oryginał jest jeszcze potężniejszy niż wersja Metalliki, coś wspaniałego! Cave śpiewa jakby był targany konwulsjami, a Hetfield to przy nim pryszcz.
Są tutaj również utwory bardzo mocno ocierające się o punk rock. Mam tu na myśli przede wszystkim "Jangling Jack", w którym Cave zbliża się do maniery wokalnej Joey'a Ramone, a sama melodia bardzo The Ramones przypomina.
Jeżeli ktoś lubi posłuchać czasami muzyki nieco spokojniejszej, ale jednocześnie głębokiej i ciężkiej, nie przesłodzonej, takiej która naprawdę frapuje dopiero po wgłębieniu się w teksty, to polecam "Let Love In" z całego serca.
Boatman to ostatni Cave, którego lubię aż do Lazarusa i - niech będzie - Grindermana łykam też... ale z popitą :P
wolę Cave'a - prymitywnego bluesmana w amoku i wieszcza slumsów niż tego fortepianowego bajarza
Materiały dotyczące zespołu
Najchętniej czytane recenzje
Lubisz tę plytę? Zobacz recenzje
Behemoth "The Apostasy"
- autor: Zagreus
- autor: Ugluk
Metallica "Death Magnetic"
- autor: Ugluk
The Dillinger Escape Plan "Ire Works"
- autor: Ugluk