- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: NFD "No Love Lost"
Uwielbiam "tekturkowe" wydania płyt, dlatego gdy dostałem w ręce debiutancki album zespołu NFD - utrzymany w czarno-żółtej kolorystyce, potrójnie składany, z ciekawym logo na okładce - momentalnie nastawiłem się do płyty jak najbardziej przychylnie. Tym bardziej, że członkowie zespołu nie są anonimowi i ich nazwiska z pewnością znakomicie kojarzyć będą fani Sensorium czy Fields Of The Nephilim. Dawało to nadzieje na album co najmniej dobry... Niestety - jak to mawiają nadzieja jest matką...
Innymi słowami: nie jest dobrze z tą płyt. Już "Omen", półtoraminutowe intro rozpoczynające płytę jest takie sobie, ale intro, to jednak intro, a nie regularny numer, więc trudno nie dać kapeli pewnego kredytu zaufania. I przez parę sekund drugiego na albumie "Blackened" wydaje się, że warto było: ten fragment brzmi jak nieco zwolniony i bardziej mroczny Skyclad. Niestety już po chwili okazuje się, że od wspomnianego zespołu dzieli NFD bardzo wiele. "Blackened" jest po prostu nudny: jednostajny rytm sekcji, średnio ciekawy riff i przebijający się gdzieś z tyłu wokal. I dalej jest nie lepiej. Panowie z NFD wyraźnie starają się postawić na klimat i widocznie uznali, że w tej sytuacji fajerwerki nie są potrzebne. Poniekąd słusznie, tyle, że zapomnieli o tym, że aby wykreować KLIMAT trzeba równie wielkiego talentu i umiejętności, jak w przypadku wirtuozerskich popisów. Powtarzane do znudzenia patenty nie wcigaja i nie pobudzają wyobraźni, a zamiast tego nudzą. Pewne ożywienie wnoszą nieco szybsze i bardziej dynamiczne nagrania, jak "Awaken pt.1", "Turbine" czy lekko mechaniczne "Darkness Falls". A i wśród wolnych nagrań da się wskazać jaśniejszy punkt - "Lost Souls" konkretnie. Ale i tak nie są to nagrania, które nazwać można by znakomitymi, a co najwyżej dobrymi. I są to tylko wyjątki potwierdzające regułę.
Wniosek? Nie wszystko co w tekturce, to się świeci i warte posłuchania jest ;-) Może następnym razem będzie lepiej...
Materiały dotyczące zespołu
- NFD