- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Newsted "Heavy Metal Music"
Czym jest dzisiaj heavy metal? Jak zdefiniować ten zasłużony gatunek muzyczny w drugiej dekadzie XXI wieku? Czy to już tylko banda emerytów odcinająca kupony od swojej dawnej świetności? Niesłabnąca popularność Black Sabbath, Metalliki i Megadeth wydaje się to potwierdzać. A może gatunek reprezentują już tylko miłośnicy kiczu spod znaku niemieckiego power metalu? Wszak Helloween, Hammerfall, Edguy i Avantasia wciąż wciskają komuś swoje płyty i mają się dobrze. A może dzisiejszy heavy metal to kilogramy tapety na twarzy i bełkot a'la Cradle of Filth i Dimmu Borgir? Czy może raczej cukierkowe melodyjki i nieudolne wokale w stylu Children of Bodom i Arch Enemy? Ktoś kiedyś powiedział, że heavy metal oparty jest na klasyce z lat siedemdziesiątych. W takim razie może anemiczny hard rock w stylu ostatnich płyt Iron Maiden wciąż jest na topie? Nieee, przecież heavy metal to zawsze była domena ludzi młodych! Rzut oka na nowe kapele zdaje się sugerować, że metal XXI wieku to tępe darcie gardła i riffy prosto z tartaku w estetyce Lamb of God, Hatebreed czy As I Lay Dying. Czy tak jest? Czy to jest wszystko, na co stać dzisiaj ciężką muzykę?
Jak widać wątpliwości jest wiele, ale już za chwilę wszystkiego się dowiemy. Oto światło dzienne ujrzała długo oczekiwana płyta Jasona Newsteda, byłego basisty Metalliki. Album zatytułowany "Heavy Metal Music" musi zawierać odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Tylko czy za tak banalną nazwą może się kryć intrygująca muzyka?
Pierwsze wrażenie to ogólny brak mocy. Zapuszczając płytę byłego muzyka Metalliki byłem przygotowany na solidne walnięcie i nieco się rozczarowałem. To tak się dzisiaj gra heavy metal? Taki sound głośników na pewno nikomu nie rozsadzi. Brzmi to raczej jak jakiś heavy rock niż soczysty heavy metal. Z thrash metalem z pewnością nie ma nic wspólnego. W dwóch pierwszych kawałkach ("Heroic Dose" i "Soldierhead") słychać dalekie echa Motorhead i są to najszybsze fragmenty tego albumu. Można powiedzieć, że mimo wszystko nawet mi się podobają. Na razie jestem za. Trzeci na płycie "...As The Crow Flies" brzmi trochę jak Megadeth. Niestety za bębnami nie siedzi Nick Menza, a solówka z pewnością nie wyszła spod ręki Marty'ego Friedmana. Grający u Newsteda muzycy to raczej solidni rzemieślnicy niż wirtuozi swoich instrumentów. Plusem płyty jest za to głos wokalisty. Na tle współczesnych metalowych wyjców, porykiwaczy, pochrząkiwaczy i bulgotników wokal Jasona brzmi naprawdę dobrze. Jest mocny, niski i ma ciekawą barwę. Niestety "...As The Crow Flies" trwa prawie 6 minut, a przez ostatnie dwie ma się wrażenie, że muzycy okropnie się już męczą. Inny problem jest z "Ampossible". Byłby to naprawdę fajny kawałek, ale skrzydła podcina mu anemiczne hardrockowe tempo. Czyżby Newsted zapomniał, że czasami po prostu trzeba dać do pieca? Na szczęście pod koniec pojawia się całkiem ciekawa partia wokalna. Szkoda, że nie da się tego samego powiedzieć o solówce.
"Above All" przywodzi na myśl zespoły stonerrockowe. Gitary brzmią dosyć leniwie, na szczęście dobre melodie wokalu i ciekawe zagrywki gitary solowej ratują ten kawałek przed popadnięciem w stonerrockową monotonię. "King of The Underdogs" zaczyna się całkiem obiecująco. Wolne intro, jakieś klawisze w tle, ciekawe wokale, niestety znowu jest jakieś "ale". Podobnie, jak w przypadku "...As The Crow Flies", kawałek wydaje się na siłę przedłużony. Przez co najmniej minutę muzycy grają w kółko to samo, chociaż ani riff nie jest jakiś epokowy, ani solówka szczególnie porywająca. "Nocturnus" to moim zdaniem jedna z najlepszych kompozycji na płycie. Pojawia się klimat rodem z albumów Black Sabbath. Newsted opatrzył ten utwór naprawdę dobrymi wokalami. Raz jest łagodny, innym razem złowieszczy. Po walcowatym Nocturnusie pewne ożywienie wnosi "Kindevillusion", ale jeśli ktoś oczekuje czadu, to raczej musi zmienić płytę. Utwór ma dobry riff i żywe tempo, ale brakuje mu po prostu nieco starego dobrego oldschoolowego uderzenia. Gitary nie tną jak żyleta i wyraźnie tego brakuje.
Na tym właściwie polega problem całej płyty. Wiele kawałków ma w sobie jakiś fajny motyw, ale w miarę ich trwania okazuje się, że kompozycje są niedopracowana i - mówiąc potocznie - w pewnym momencie utwór po prostu siada. Niektóre piosenki wydają się nieco za długie i monotonne. Wrażenie to potęguje jednostajna perkusja i niezbyt wyszukane partie gitary solowej. Gitarzystom Newsteda jest do takiego Kirka Hammetta czy Marty'ego Friedmana po prostu bardzo daleko. Album nie brzmi też tak potężnie, jak dawna Metallica. Ani nawet tak, jak Metallica aktualna. Mimo to da się tej płyty słuchać z przyjemnością i myślę, że warto dać Newstedowi szansę. Jednak jeśli na poważnie brać tytuł płyty i tak ma brzmieć heavy metal w XXI wieku, to nie wróżę temu gatunkowi świetlanej przyszłości.
Materiały dotyczące zespołu
- Newsted