- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Nasty Savage "Psycho Psycho"
Oglądaliście kiedyś wrestling? Tak, to taka zabawa, w której potężnie zbudowani faceci (lub kobiety, bo ich wrestlingowa liga też zdaje się istnieje...) okładają się "na niby" na ringu przypominającym bokserski. I robią to w sposób maksymalnie pokręcony i efektowny, tak aby stopniem atrakcyjności dorównać wymyślności swoich ksywek ;).
Pytam o to rzecz jasna nie bez kozery, gdyż kiedy grzebałem w sieci szukając informacji o nic nie mówiącej mi kapeli Nasty Savage, dowiedziałem się, że jej lider był managerem w IWF (International Wrestling Federation, jakby ktoś nie wiedział). Nie ukrywam, że wtedy mina mi zrzedła, bo zacząłem się spodziewać po płycie "Psycho Psycho" niczego więcej, jak jakichś amatorskich żartów. Ale zaraz potem doczytałem, że kapela ma na swoim koncie już trzy albumy, więc zdaje się, że Nasty Savage podchodzą do muzykowania jednak całkiem poważnie. I potwierdziło się to...
"Psycho Psycho" to comeback zespołu. Wspomniane przeze mnie albumy wydawane były bowiem bardzo dawno temu, bo w latach 1985-1990 (1985: "Nasty Savage", 1987: "Indulgence", 1990: "Penetration Point") a potem, przez następne 14 lat - nic. Kamień w wodę. Może "Nasty" Ronnie'mu tak dobrze się wiodło w roli managera, że zapomniał o kapeli? ;-)
Mniejsza z tym. Ważniejsze jest, że rok 2004 przyniósł nowy album zespołu. Powiem więcej: album znakomity! Jest to thrash metal do szpiku kości! I to takiej jakości, jakiej dawno nie słyszałem. Główne role grają tu gitary oraz wokal pana Nasty'ego. Ben Meyer oraz David Austin dokonują tutaj prawdziwej masakry i czynią to z naprawdę wielką klasą i kunsztem. Brutalne, nieco przybrudzone, ciężkie i energetyczne riffy, które jednocześnie mają w sobie zaskakującą melodykę. Idealne połączenie agresji, "slayerowskiego" odhumanizowania i nihilizmu oraz "megadethowskiej" chwytliwości - w efekcie każdy jeden riff to potężny kopniak prosto w twarz. Co do wokalu, to jest to w ogóle klasa sama dla siebie: pół-śpiew, pół-krzyk, mający w sobie coś histerycznego i - nomen omen - psychopatycznego. Gdy dodamy do tego pulsującą, chwilami cudownie pogmatwaną grę sekcji to mamy danie wprost wyborne: mroczne, pesymistyczne, miażdżące... I bardzo spójne i równe. Może jedynie nieco bardziej w mój gust trafiło brutalne "Hell Unleashed", "Return Of The Savage" ze znakomitymi przejściami perkusji, świetne "Betrayal System" i dynamiczne "Savage Desire" z nieco... "maidenowskim" riffem.
Świetna płyta. Bardzo dobrze, że pan Nasty przypomniał sobie o tym, że w latach 80-tych nagrywał płyty i że "wzięło" go na stworzenie nowego albumu. Nie wiem jakie były poprzednie albumy kapeli, ale jakby nie patrzeć "Psycho Psycho" to powrót w wielkim stylu!
"Nie wiem jakie były poprzednie albumy kapeli, ale jakby nie patrzeć "Psycho Psycho" to powrót w wielkim stylu!".
Tak się składa, że Nasty Savage słucham od samego początku. Zachęcam to zapoznania się z materiałem z płyty Penetration Poin. Ostatni album Nasty Savaga jest nudny ( poza pierwszym utworem ). Wszystko jest grane jakby na siłę. Zachęcam jednak do posłuchania tej płyty, bo jakby nie patrzeć jest to niezły thrash metal.