- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: Naamah "Resensement"
Naamah na naszych oczach stał się dojrzałym, dobrym zespołem. Jak na dojrzałe i dobre zespoły przystało - rok po wydaniu ostatniej płyty, "Ultima", na rynek trafiło kolejne wydawnictwo tej grupy, zatytułowane "Resensement". Niewątpliwie jest to płyta lepsza od "Ultimy", ale od dojrzałych i dobrych zespołów można wymagać więcej, niż zostało zaprezentowane na "Resensement".
Tą płytą Naamah pewnym krokiem występuje z grupy zespołów gotyckich, wyzwając się z ograniczeń i szukając nowego stylu. Wydawało się, że warszawscy muzycy odnajdą się na scenie progmetalowej - tam jednak zdecydowanie się wyróżniają. Podejmują próbę stworzenia swojego własnego, niepowtarzalnego stylu i to niewątpliwie się udaje. Pytanie, czy ich pozycja na polskiej scenie jest na tyle silna, że nie stracą fanów i znajdą docelową grupę odbiorców swojej muzyki.
"Resensement" jest koncept-albumem, co na dobre wyszło tekstom i dynamice całej płyty. Jednocześnie jednak poszczególne utwory wyrwane z kontekstu, zwłaszcza "Alright", prezentują się znacznie gorzej niż w całości. Anna Panasz, wokalistka zespołu, śpiewa znacznie pewniej niż na poprzednich wydawnictwach. Pokusiła się o nowe efekty i smaczki (np. szepty). Szkoda, że nie starczyło jej odwagi (chęci?) na bardziej radykalne zmiany; miejscami jej śpiew brzmi niepewnie. Brakuje również charakterystycznych dla Naamah silnych, niskich i głębokich partii wokalnych. Oby w poszukiwaniu nowych możliwości aranżacji głosu Anna Panasz nie zrezygnowała ze swojego najsilniejszego atutu, jakim jest barwa jej pełnego wokalu. Inaczej należy oceniać to, co wokalistka śpiewa po polsku, i to, co śpiewa po angielsku - można odnieść wrażenie, że jeszcze nie do końca odnalazła się w melodii obcego języka.
"Resensement" uderza ilością nowych efektów, jakie zastosowali muzycy. Nieśmiała elektronika, która pojawiła się na "Ultimie", tutaj znacznie się rozwija, odświeżając i urozmaicając brzmienie Naamah. Nie brak jednak mocnych i szybkich gitar, które są silną stroną zespołu. W czasie, jaki minął od wydania ostatniej płyty, gitarzyści znacznie poprawili swoje umiejętności, co powinien zauważyć nawet największy laik. Ciekawymi i częstymi motywami na "Resensement" są "dialogi" poszczególnych instrumentów - dzięki temu słuchacza nie przytłacza jednolita ściana dźwięku i ma on okazje posłuchać brzmienia poszczególnych fraz. W ten zabieg włączona jest na równych prawach także perkusja. Wydaje się, że za tymi zmianami poszło zmniejszenie liczby solówek gitarowych, jednak taki styl grania może okazać się bardzo dobry w występach na żywo. Większość utworów jest dość długa - trwają od 6 do 11 minut, miejscami zbliżając do granicy monotonii, lecz na szczęście jej nie przekraczając. Dużym zaskoczeniem była dla mnie graficzna oprawa płyty - skromna, melancholijna, nie zdradzająca, jaka muzyka kryje się w środku.
Podsumowując, Naamah bardzo podniósł poziom swoich utworów - zarówno pod względem wykonania, jak i jakości nagrań. Wydaje mi się, że trochę zabrakło odwagi na bardziej śmiałe zmiany, choć płyta może być zapowiedzią ostatecznego odejścia od gatunków pokrewnych muzyce metalowej. Miłym zaskoczeniem są techniczne niespodzianki, efekty elektroniczne i bardzo zwrotne, zmienne partie gitar. Utworem, który mógłby być wizytówką "Resensement", jest moim zdaniem "Not For You" - łączący stary styl grania Naamah ze wszystkim, co nowe na nowej płycie. Jest to też utwór najlepiej zaśpiewany przez Annę Panasz. Naamah pokazało nam już od dawna drzemiący w nim potencjał - z niecierpliwością czekam na pełne jego rozwinięcie.
Materiały dotyczące zespołu
- Naamah