- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
recenzja: My Riot "sweet_noise"
I co z tego, że odkryłem tę płytę już w 2012 - My Riot z debiutanckim albumem "sweet_noise" wskakuje na podium moich ulubionych płyt 2011 roku.
Nie przepadałem za Glacą. Znałem niektóre numery, ale żeby padać na kolana - zdecydowanie nie. OK, da się posłuchać, jednak w sumie nic więcej. To czemu zainteresowałem się My Riot, czyli kolejnym projektem czerwonowłosego muzyka?
Bo to strasznie kumaty gość, o czym wcześniej nie wiedziałem. Dwa wywiady - jeden w "Pytaniu na śniadanie", drugi u Tomasza Lisa - kilka wypowiedzi o ACTA i Glaca mnie przekonał do siebie. A skoro ma coś w głowie, to może i muzyka jest znośna.
No i sprawdziłem My Riot. Trzy single, czyli "Sen", "Łzy i potęga" oraz "Sam przeciwko wszystkim" sprawiły, że poleciałem po płytę. Było warto.
Trzy numery, wybrane single, są dobrą zapowiedzią albumu, ale nie zdradzają wszystkiego. "sweet_noise" to jednak bardzo zróżnicowany krążek i w sumie dość zaskakujący, przynajmniej dla kogoś, kto spotyka się z Glacą po raz pierwszy.
Królują przede wszystkim elektroniczne dźwięki, nie da się uciec od porównania z chociażby "The Prodigy". I przy pierwszym przesłuchaniu trochę mi to przeszkadzało. Jest moc, ale... brakowało mocnego trzepnięcia gitarami. Była energia, jednak wydawało się, że tego czadu może być więcej. Szybko to uczucie minęło, na szczęście. Kilka przesłuchań całej płyty i z każdym kolejnym wydobywa się coraz więcej poweru. A oprócz mocnego, ostrego i przeszywającego bitu, do głosu dochodzą też gitary czy perkusja, co tworzy zabójczą, bardzo dynamiczną i efektowną mieszankę. Gdyby chciało mi się biegać, prawdopodobnie robiłbym to przy akompaniamencie My Riot.
Ale nie tylko muzyka pobudza do życia. Glaca to buntownik i właściwie cała warstwa tekstowa opiera się na kontestowaniu rzeczywistości, sprzeciwie i odrzuceniu wartości, które w dzisiejszych czasach królują. Ale Glaca nie tylko narzeka, ale daje także jasny sygnał: olej tych, którzy mówią ci, co masz robić, jak masz żyć, rób swoje, idź swoją drogą pod prąd i co najważniejsze, nie przejmuj się tym, co inni o tobie sądzą. Dodaje energii i wiary w siebie.
Tyle że przekaz jest mocniejszy, bo Glaca nie unika wulgaryzmów. Czy to razi? Mnie średnio. Powiedziałbym nawet, że bardzo pasuje, bo to muzyka mimo wszystko surowa, niepokorna, bezkompromisowa - nie tylko w warstwie tekstowej. Dźwięki ulicy? Biorąc pod uwagę fakt, że Glaca flirtuje na "sweet_noise" z hip-hopem (o czym świadczą zaproszeni goście, wśród nich - Peja), więc chyba można użyć tego określenia.
Od tygodnia płyta nie wychodzi z odtwarzacza. Jest pełna energii, nie nudzi się, ma ciekawe teksty - mi więcej nie trzeba. No i jest bardzo ładnie wydana. To drobiazg, ale cieszy oko. Po Luxtorpedzie i Buldogu - moje odkrycie 2011 roku.
Na żadnej płycie wydanej w Polsce nie usłyszycie podobnego mocnego i agresywnego dźwięku, co na krążku My Riot. Jest unikatowa i tyle, może nie najlepsza w dorobku Glacy, ale niepowtarzalna. Love & PiS
Materiały dotyczące zespołu
- My Riot