zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 21 listopada 2024

recenzja: My Dying Bride "A Map of All Our Failures"

7.11.2012  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: My Dying Bride
Tytuł płyty: "A Map of All Our Failures"
Utwory: Kneel Till Doomsday; The Poorest Waltz; A Tapestry Scorned; Like A Perpetual Funeral; A Map Of All Our Failures; Hail Odysseus; Within The Presence Of Absence; Abandoned As Christ
Wykonawcy: Aaron Stainthorpe - wokal; Andrew Craighan - gitara; Hamish Glencross - gitara; Lena Abe - gitara basowa; Shaun MacGowan - instrumenty klawiszowe, skrzypce; Shaun Steels - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Peaceville Records
Premiera: 15.10.2012
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Heh, "Mapa Wszystkich Naszych Porażek" - ci to mają tupet. Nie wiem jak wy drodzy czytelnicy, ale akurat w przepastnej niczym obszar Chińskiej Republiki Ludowej dyskografii My Dying Bride zbyt wielu wpadek nie odnotowuję. Oczywiście wielu się żachnie: gdzie obecne Zgony Panny Młodej, a gdzie "Turn Loose The Swansy", "As The Flowers Withersy" czy inne "Angele And Dark Rivery"? No właśnie - nigdzie. Jak już kiedyś wspominałem, na własny użytek odkreśliłem sobie ich dokonania grubą krechą, gdzieś na wysokości bridowego renesansu pamiętnej "The Light At The End Of The World" i tego twardo się trzymam, przyjmując na klatę kolejne tragiczne zawodzenia Brytoli. To wciąż jest My Dying Bride w swoim charakterystycznym stylu, ale jakby pełniejszy, poniesiony nieco dalej, śmiem twierdzić, że nawet bardziej przystępny, ale czy gorszy? Jak dla mnie na pewno nie.

Już przy okazji bardzo dobrej "For Lies I Sire" (2009) zarówno wydawca, jak i fani popełnili oczywisty błąd, stwierdzając że jeśli zespół wraca do partii skrzypiec, to już lezie na całego w kierunku swoich korzeni. Owszem skrzypce były, ale trudno powiedzieć, że cała płyta jakoś nachalnie nawiązywała do sławetnych tradycji swoich zamierzchłych poprzedniczek z tym właśnie instrumentem w tle. Jeżeli chodzi o "A Map Of All Our Failures", można by oględnie błądzić tak samo. To jednak gówno prawda. Najnowsza propozycja ekipy Andrew Craighana i Aarona Stainthorpe'a krąg swoich muzycznych odwołań zatacza wokół takich tytułów, jak "Songs Of Darkness, Words Of Light", "A Line Of Deathless Kings", "For Lies I Sire" i w pewnym promilu EP-ki "The Barghest O'Whitby", ze wskazaniem na dwa przedostatnie tytuły. Od pierwszego przesłuchania, bynajmniej, nie wyskakuję z tego powodu z butów, lubię bowiem deathmetalowe naleciałości, w jakie obfitowała pierwsza duża płyta Bride (słuchaj: "The Forever People", "Vast Choirs"), nie obraziłbym się też, gdyby znów przypierdolili, jak w momentach "Światła Na Końcu Świata" (słuchaj: "The Fever Sea"), na co mogłaby wskazywać ostatnia część suity ostatniego mini albumu (2011) - nic jednak z tego, a przynajmniej nie do końca.

Otwierający płytę "Kneel Till Doomsdey" rzeczywiście wart jest swej nazwy. Bicie dzwonów, wolne tempo, zawodzące, spowite krwawą mgłą gitary, skrzypce żywcem zgarnięte ze słynnej hitchckockowej sceny prysznicowej - przywodzą na myśl pielgrzymowanie na klęczkach po kamienistej golgocie ludzkiego żywota. Dodajmy do tego zawodzenia Aarona i niekontrolowany wybuch agresji w drugiej części kawałka i już leżymy... w świeżym grobie ma się rozumieć. Zaraz jednak nadchodzi zwrot akcji w postaci "The Poorest Waltz", przywodzący na myśl "I Cannot Be Loved" czy "L'Amour De Truit" z "A Line Of Deathless Kings". Przepiękne melodie, uwodzące gitary, łagodny, melancholijny głos Stainthorpe'a, minimalistyczne użycie gitary akustycznej - skutecznie odkrywają romantyczny wymiar cierpienia, przy okazji czyniąc z tej niezwykłej pieśni przebój dużej wartości. I to właśnie ten punkt rozkładu jazdy "A Map Of All Failures" jest dla mnie faktycznym wyznacznikiem wartości płyty. Choć w dalszej części nie brak bardziej psychotycznych, wręcz obskurnych zrywów, jak ten w dajmy na to "A Tapestry Scorned" - w którym obraz szalejącego umysłu łączy się z krwawiącym z rozpaczy sercem - to jednak takie numery, jak nadchodzący duet "Like A Perpetual Funeral" i "A Map Of All Failures" lub kończący dzieło "Abandoned As Christ" - w znacznej mierze wyciszone, rozbujane pojedynczymi gitarowymi melodiami i melorecytacjami, miejscami wręcz wyrzutami Aarona skierowanymi w niebiosa - sięgają samego dna podświadomości, obnażając to, co we wrażliwym słuchaczu najbardziej osobiste, kruche, ukryte, wręcz zaryzykuję stwierdzenie "na co dzień niewyrażalne". Szczególnie nagranie tytułowe stawia włosy do pionu i każe w myślach stwierdzić - o tak, też to tak widzę, też to tak czuję. Istna maestria duchowa.

Rozbieranie poszczególnych pieśni My Dying Bride na czynniki pierwsze mija się moim zdaniem z celem, każdy kto kojarzy tę kapelę wie bowiem, co w jej muzyce jest najważniejsze. Emocje i uczucia. Tych zaś na "A Map Of All Our Failures" z pewnością nie brakuje. Choć na każdej płycie grupy przybierały one inne natężenia i formy wyrazu, dryfując swobodnie od wściekłości, rozpaczliwej agresji, po romantyzm i śmiertelną bierność i wyciszenie, niezmiennie jednak towarzyszyła im szczerość i zaangażowanie. Skoro więc przy wymiarze duchowym muzyki jesteśmy, opiszę to może tak. Słuchając tej płyty, jednocześnie jakby czyniąc się nawet nie tyle jej adresatem, co może bardziej wchodząc w rolę głównego bohatera tej opowieści - nie wiję się w szaleństwie uderzając bezskutecznie w wieko przysypywanej z wolna tragediami trumny życia, a raczej leżę nagi na obsypanej pierwszym wilgotnym śniegiem trawie. Jestem pogodzony ze swoim tragicznym losem. Choć moje serce jeszcze bije, to powoli oddaję się objęciom nieuchronnego. Nie chcę z tym walczyć, po prostu poddaję się, choć gdzieś tam w głębi, ledwo słyszalnie rozchodzi się echo minionych namiętności.

To pojechałem. Na koniec tylko dodam, że warto zdobyć rozszerzoną wersję płyty z dodatkowym kawałkiem "My Faults Are Your Reward" i dokumentalne DVD dopełniającymi obraz "A Map Of All Failures" - ale to rzecz dla fanów stricte. Reasumując - wielce udana propozycja My Dying Bride. Czy coś bym zmienił? Może nie do końca zgadzam się z koncepcją brzmieniową krążka, który nabrałby jeszcze bardziej na wyrazistości nosząc skazę pewnej zamierzonej niechlujności, jaką prezentował "The Barghest O'Whitby" - wszystkiego jednak mieć nie można.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: My Dying Bride "A Map Of All Our Failures"
pik (gość, IP: 79.163.28.*), 2013-04-05 13:23:54 | odpowiedz | zgłoś
MDB w Polsce! (festiwal w Węgorzewie) nareszcie
My Dying Bride "A Map Of All Our Failures"
vonsmroden
vonsmroden (wyślij pw), 2012-11-20 18:39:51 | odpowiedz | zgłoś
Nie wiem jak dla mnie, jeżeli ktoś lubi MDB, to ta płyta nie może się nie podobać!
Palce lizać!
Megakruk
Pagan7 (wyślij pw), 2012-11-15 13:21:39 | odpowiedz | zgłoś
napisał tekst bez żadnego brzydkiego wyrazu i żadnego błyskotliwego porównania?? Coś się chyba skopało na serwerze.
re: Megakruk
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2012-11-15 16:43:55 | odpowiedz | zgłoś
Wanna? Wanna?
My Dying Bride - obrona
dr Vomit (gość, IP: 199.67.203.*), 2012-11-13 08:07:03 | odpowiedz | zgłoś
nazwałbym ta plyte starą Katatonią która smierdzi przegnitym truchłem zmarłej panny młodej...
I bardzo się z tego cieszę, bo nikt mi nie wmówi, że to słabe połączenie.
Takie połączenie jest o tyle fajne, że nie trzeba się do niczego przyzwyczajać. Wszystko co znane jest na miejscu i to miło że płyta jest bardzo ergonomiczna w słuchaniu. Wnosi swieży powiew zgnilizny nie przewalając całej stylistyki do góry nogami. Zgoda z krukiem; można było pogrzebać z brzmieniem, może chłopaki nie mieli nastroju na kombinacje.
Bardziej kontrowersyjne byłoby wprowadzenie patentów z Cannibal Corpse czy Aeon (nota bene, ostatnia ich płyta gniecie - Megakruku, czekam na reckę).

Każda nowa płyta My Dying Bride jest jak deser. Nie śmiem kwestionować wartości tych kompozycji. Czuję wielki respekt przed weteranami. Mają swoje naleciałowści i do pewnego stopnia są przewidywalni, ale co z tego. Chwała im za to, że nawet będąc wyjadaczami, próbują mieszać swoją "zgniliznę" z czym się da, żeby było ciekawiej.
Parafrazując słowa słynnego naukowca: głupiec będzie oczekiwał nowych rezultatów powtarzając w kółko to samo.
Malkontentom - stanowcze nie.
W odróżnieniu nie slucham tej muzyki, żeby sobie popłakać i ponacinać skórę żyletką, albo czymtam...
niestety dno...
Wotan
Wotan (wyślij pw), 2012-11-13 01:48:54 | odpowiedz | zgłoś
Kolejny z moich ulubionych zespołów nagrał cienką płytę... oprócz "Like A Perpetual Funeral" nie ma na niej nic ciekawego. Gdzie się podział klimat, który tak kochałem na "Like Gods of the Sun"? No ja się pytam! Gdzie?
Średnio z naciskiem na kiepsko
Nidhogrr (gość, IP: 88.156.10.*), 2012-11-10 15:27:09 | odpowiedz | zgłoś
Przesłuchałem cztery razy całość - jeden wielki, ciągnący się po ścianie smark. A pragnę odnotować, że wychowałem się na tym zespole i taka stylistyka nie jest mi obca. Lubię Skepticism, Mournful Congregation i tym podobne, czyli rzeczy poniekąd jeszcze bardziej smętne i ślimacze. Z tym że w przypadku płyt wspomnianych zespołów mogę mówić o jakiejś magii, klimacie i emocjach. Zresztą, My Dying Bride też miało swoje ekstremalne "ślimaki", jak chociażby "Songs Of Darkness, Words Of Light", którą to płytę uważam za szczytowe ich osiągnięcie. Ale tamte kawałki miały swój niezaprzeczalny urok, potrafiły postawić włosy na karku i wprowadzić w iście hipnotyczny stan. "A Map Of All Our Failures" to zlepek kawałków, które stanowią zlepek ślamazarnych i zupełnie pozbawionych uroku riffów. Ciągnie się to niemiłosiernie i monotonnie, o żadnym kawałku nie można powiedzieć, żeby był jakiś szczególnie wybitny pośród tej skromnej gromadki bezbarwnych utworów. Jest "trendi" i "dżezi", typowo "majdainbrajdowsko", ale od strony kompozycyjnej cienko bardzo, wszystko zlewa się w jedną całość. Słucham, słucham i wiem tylko tyle, że jest wolno i smutno, ale smutno w bardzo sztuczny sposób. Przede wszystkim jest wolno. Cztery przesłuchania i nic praktycznie w głowie nie zostaje, poza śladowymi fragmentami jednego lub dwóch utworów. Encyklopedyczny przykład "background music", co mnie smuci okrutnie, bo patrząc od "For Lies I Sire" wstecz, nie miałem do tego zespołu najmniejszych zastrzeżeń i onegdaj stanowili jeden z filarów mojej edukacji muzycznej.
re: Średnio z naciskiem na kiepsko
wac (gość, IP: 62.21.42.*), 2012-11-10 19:42:27 | odpowiedz | zgłoś
zgadza się, nudne w cholerę to ich granie - czekałem na taki komentarz bo po tych ochach aż się bałem wyjść na niewrażliwca ale to jednak jest po prostu lujowe
re: Średnio z naciskiem na kiepsko
Nidhogrr (gość, IP: 88.156.10.*), 2012-11-10 22:52:07 | odpowiedz | zgłoś
Dokładnie,sam dziwię się tym wszystkim egzaltacjom,choć z drugiej strony de gustibus non est disputandum.Co z tego,że muzyka zagrana i nagrana wedle rdzennego,stylistycznego przepisu,skoro te kawałki są po prostu mdłe."Songs Of Darkness..." też był takim "smarkiem na ścianie",wolnym i pozornie monotonnym,ale tam każdy kawałek odrywał od rzeczywistości i pogrążał słuchacza w mroku."A Map..." sprawia wrażenie rzemiosła bez duszy,jakieś to takie sztuczne i bez przekonania podane.Kurde,chciałbym mysleć,że aktualnie nie jestem w nastroju do takich klimatów,bądź zwyczajnie się starzeję,ale muzyka z "A Map..." spływa po mnie jak po kaczce,podczas gdy dźwięki takich kapel jak Skepticism,Mournful Congregation,Evoken, Pantheist,Draconian zalewają mnie jak smoła i wtrącają w tymczasową,błogą pustkę.Kurde,żebym jeszcze był radykalnym thrasherem i wypowiadał się o tej płycie źle,no to by było jasne - nie moja stylistyka.Ale ja doom metal we wszelkich jego odsłonach kocham całym sercem i podtrzymuję moje stanowisko: "A Map Of All Our Failures" to sztuczne,pozbawione duszy i emocji byle co.Od czasy "For Lies I Sire" dzieją się z tym zespołem naprawdę złe rzeczy.
re: Średnio z naciskiem na kiepsko
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2012-11-11 11:00:36 | odpowiedz | zgłoś
nie, nie wierzcie im, oni kłamią ;-D
« Nowsze
1

Oceń płytę:

Aktualna ocena (172 głosy):

 
 
70%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?