zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 22 listopada 2024

recenzja: Mustasch "RatSafari"

8.07.2004  autor: BadBlood
okładka płyty
Nazwa zespołu: Mustasch
Tytuł płyty: "RatSafari"
Utwory: Stinger Citizen; Black City; Unsafe at any Speed; RatSafari; 6:36; The Deadringer; Fredrika; Alpha Male; Mareld; Lone Song (Reclusion); Monday Warrior
Wykonawcy: Hannes Hansson - gitara; Ralf Gyllenhammar - wokal; Mats Hansson - gitara; Mats Johansson - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Majesty
Premiera: 2004
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Nie ukrywam, że debiutancki krążek szwedzkiego Mustasch, wydany w 2003 roku "Above All", uważam za jedną z najlepszych płyt rockowych ostatnich lat. Odnalazłem na niej dokładnie to, co w tym gatunku najbardziej mnie pociąga: ciężkie "sabbathowskie" riffy (circa "Sabbath Bloody Sabbath"), niesamowitą energię wczesnych nagrań AC/DC, naturalną przebojowość Monster Magnet, sączące się do podświadomości z płyt Danziga zło i kapitalny, brzmiący niczym żywe srebro głos, którego nie powstydziłby się sam Ian Astbury z The Cult. W rzeczy samej Szwedzi nic nowego na tym krążku nie wymyślili, nagrali płytę bardzo wtórną, rzec by można monotonną, ale zrobili to w tak genialny sposób, że do dziś padam przed "Above All" na kolana i w ślepym zachwycie walę łbem w przycisk "repeat" w odtwarzaczu.

"RatSafari" jawi się wobec debiutu jako płyta dużo bardziej dojrzała, przemyślana, przede wszystkim zaś - zróżnicowana. Okazuje się jednak, że nie zawsze to wszystko musi stanowić o sile nagrania, a w tym konkretnym przypadku parafrazowanie - fakt faktem wyborne - stylu Danziga (utwór tytułowy), Ozzy'ego Osbourne'a ("The Deadringer") czy Black Sabbath z okresu współpracy z R.J. Dio niekoniecznie działa na korzyść Szwedów. Nie oznacza to bynajmniej, że jest to płyta słaba, przecież "Stinger Citizen", genialne "Black City", "Unsafe at any Speed", "Alpha Male" czy "Monday Warrior" to kawałki co najmniej równie udane jak te z "Above All", jeśli nawet nie lepsze. Mustasch wydaje się zresztą być jednym z tych zespołów, które nigdy nie zejdą poniżej pewnego, bardzo wysokiego i dla zdecydowanej większości kapel nieosiągalnego, poziomu. Jeśli poparty on jest rewelacyjnym brzmieniem lampowych wzmacniaczy, tym elektryzującym kopem w tyłek, który daje "RatSafari", to po odpowiednim zaprogramowaniu odtwarzania, nie pozostaje nic innego jak rymsnąć na podłogę i śliniąc się z zadowolenia błagać o więcej (nie zapominając o tłuczeniu łbem w "repeat").

Mówi się, że trzecia płyta jest cezurą dla każdego zespołu. Jeśli Mustasch utrzyma obrany kurs i zrezygnuje z wycieczek w stronę heavy metalu, to już boję się i o łepetynę, i o ten cholerny przycisk.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (56 głosów):

 
 
64%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Na ile płyt CD powinna być wieża?